Gdy 30 października 2012 został ogłoszony trenerem Burnley wielu kibiców nie było zadowolonych, że klub obejmuje menedżer znany z defensywnej gry. Wystarczyło półtora roku, by ci sami fani nosili trenera nazywanego rudym Mourinho na rękach i śpiewali peany na jego cześć.
Styl i taktyka Burnley
Sean Dyche podczas ostatniej kampanii Championship korzystał naprzemiennie z dwóch ustawień. 4-4-2 i 4-2-3-1. Z 23 występów, gdy postawił na grę dwoma napastnikami Burnley wygrało dwanaście, zremisowało osiem, a trzy przegrało. Trochę lepiej zespół radził sobie, gdy był ustawiony w obecnie najpopularniejszy sposób w świecie piłki nożnej. Burnley wygrało wówczas 14 z 21 spotkań, w pięciu podzieliło się punktami, a pozostałe dwa przegrało.
Jeśli chodzi o styl gry prezentowany przez drużynę z północy Anglii, to charakteryzuje się on grą skrzydłami i rozszerzaniem pola gry poprzez częste zagrywanie długich piłek. Burnley to zespół, który posiada wysoką świadomość taktyczną, co sprawia, że jest niezwykle efektywny zarówno jeśli chodzi o wykorzystywanie sytuacji strzeleckich, jak i obronę.
Kadra
Gdy przed początkiem sezonu Charlie Austin został sprzedany do Queens Park Rangers za 4 miliony funtów, a w jego miejsce klub wzmocnił się jedynie trzema zawodnikami z wolnego transferu. Do zespołu dołączyli Tom Heaton, David Jones, Scott Arfield. Kibice nie mogli być zadowoleni. Jednak wspomniane wzmocnienia idealnie wpasowywały się w to, jak Banaszkiewicz postrzega ideę zarządzania pieniędzmi, w klubie w których jest ich po prostu mało. (Real Madryt wyda 100 milionów euro na gwiazdę Premier League! – czytaj TUTAJ ).
Po wywalczonym awansie Sean Dyche był wniebowzięty, że z 22-osobową kadrą udało mu się awansować do Premier League. Z jednej strony tak mało liczna kadra sprawia, że bardzo łatwo wypracować stałe schematy i osiągnąć zgranie zespołu, z drugiej w przypadku zawieszeń i kontuzji zbyt wąska kadra negatywnie odbija się na dyspozycji drużyny.
Każdy zespół ma gwiazdy. W drużynie prowadzonej przez byłego trenera Watford świetnie w tym sezonie zaprezentował się duet napastników Ings- Vokes, który strzelił w sumie 41 bramek i zanotował 9 asyst. Warta odnotowania jest również forma Kierana Trippera, prawego obrońcy, który w stylu Pablo Zabalety jest zarówno dobry w defensywie, jak i aktywny w grze ofensywnej. 23-letni zawodnik w tym sezonie zanotował 14 asyst. Najwięcej w całej lidze.
Styl pracy
Sean Dyche to tak, jak Jose Mourinho wielbiciel detali. Gdy przyszedł na rozmowę z zarządem klubu przygotował szczegółową prezentację, co tłumaczył w bardzo prosty sposób. Dla niego był to sposób na przedstawienie tego jak on pracuje i co jest dla niego najważniejsze w prawidłowym funkcjonowaniu klubu. Prezentacja nie ominęła również zawodników, którzy w najśmielszych snach nie mogli przypuszczać, że niedługo będą mogli zmierzyć się z najlepszymi zespołami na poziomie Premier League. ( TUTAJ czytaj o wielkiej walce o byt w Premier League!).
W klubie pełniąc funkcję menedżera trzeba zbudować sobie odpowiednią, profesjonalną relacją z otoczeniem. Według Dyche’a nie trzeba być najlepszymi znajomymi. Kluczowym elementem współpracy między trenerem, a zawodnikami jest obustronny respekt. On sam określa się mianem piłkarskiego pragmatyka. Spogląda na grupę, określa ich siły i słabości, by wówczas zdecydować jaki jest odpowiedni sposób na pokierowanie zespołem, tak by mogli oni pracować jako drużyna i by zarówno indywidualnie (nagrodzony Danny Ings), jak i razem (awans do Premier League) osiągali sukcesy. W Burnley udało mu się to w 100%. Prowadzony przez niego zespół w setną rocznicę zdobycia Pucharu Anglii powraca, po kilkuletniej przerwie, do Premier League.
2012/2013 | Sezon | 2013/2014 |
11 | Pozycja | 2 |
61 | Liczba punktów | 93 |
16 | Wygrane | 26 |
13 | Remisy | 15 |
17 | Porażki | 5 |
62 | Liczba bramek zdobytych | 72 |
60 | Liczba bramek straconych | 37 |
Przyszłość
Sean Dyche to trener, przed którym stoi dziś największe wyzwanie w dotychczasowej karierze. Z jasno określonymi wartościami, z wizją na prowadzenie zespołu, z umiłowaniem do detali i wąską kadrą wkracza do Premier League, gdzie celem na początku będzie utrzymanie. Tak by nie podzielić losu Cardiff, które po świetnym sezonie na zapleczu rozczarowało w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sean Dyche twardo stąpa po ziemi i wie, jak wielka przepaść jest aktualnie pomiędzy Championship, a Premier League, lecz nie boi się stojącego przed nim wyzwania. Wierzy, że jego zespół jest w stanie na dłużej zaistnieć wśród najlepszych.
TOMASZ MILESZYK
fot. dailystar.co.uk