Mateusz Borek pisze na swoim Twitterze, że komentatorzy sportowi mają w sobie więcej etyki niż Kubicki. Michał Trela na swoim blogu porównuje byłego już trenera Podbeskidzia do szczura, który miał być kapitanem okrętu, a ucieka przy pierwszej lepszej okazji. My wcale nie zamierzamy „Kuby” krytykować. Zrobił to, co uważał za słuszne. Żadnym szczurem nie jest, zwyczajnie zmienił miejsce pracy na lepsze. Każdy z nas zrobiłby to samo.
To nie Kubicki jest szczurem, ale Borecki prezesem, który nie umiał zabezpieczyć klubu na taką okoliczność. Na stronie Podbeskidzia czytamy, że „przyjął rezygnację trenera”, co może oznaczać dwie rzeczy – albo panowie się umówili, że w razie dobrej oferty Kubicki będzie mógł odejść (co ewentualnie potwierdzili odpowiednim zapisem w kontrakcie), albo „Kuba” zwyczajnie o to poprosił, a Borecki się zgodził. Coś mi się wydawało, że szczur ucieka po cichu, gdzieś bokiem, przez nikogo niezauważony. A Kubicki przecież dostał na to zgodę, panowie podali sobie ręce.
OK, powiecie, że prezes nie miał wyjścia, bo z niewolnika nie ma pracownika. Ale wyobrażacie sobie sytuację, kiedy Lewandowski idzie z menedżerem do prezesa i mówią: chcemy rozwiązać kontrakt, mamy ofertę od Manchesteru! I co, nagle by się zgodzili? Albo – żeby nie odbiegać zbyt daleko – ile razy w Polsce mieliśmy do czynienia z sytuacją, że prezesi nie puszczali swoich zawodników do innego klubu, bo chcieli na tym jak najwięcej ugrać? Ile razy Cupiał blokował kolejne oferty za Kosowskiego, do tego stopnia, że ten otwarcie teraz mówi, że był jego więźniem?
W przypadku piłkarzy ta zasada nie istnieje, czemu ma istnieć w przypadku trenerów? Nonsens.
Po to człowiek wymyślił kontrakty, żeby móc regulować takie rzeczy. Jeśli panowie dogadali się, że Kubicki może odejść w każdej chwili – wszystko odbyło się według zasad. Zobaczcie – to działało też w drugą stronę. W przypadku takiego porozumienia, „Kuba” mógł zostać w każdej chwili wyrzucony. Bez konsekwencji.
Jakby do czegoś takiego doszło, miałby prawo mieć pretensje? Nie, pisał się na to. Dokładnie tak samo jak Borecki.
Często o trenerach krążą mity, że mają całe swoje życie podporządkować klubowi, najlepiej to nie jeść, nie pić, tylko cały czas siedzieć nad taktyką, rozpracowywać rywali. To też zwykli ludzie. Dla jednego trenerka może być całym życiem, dla drugiego zwykłą pracą. Czymś, o czym myśli od ósmej do piętnastej. A później poświęca czas rodzinie, zakupom, oglądaniu w telewizji „Trudnych Spraw”, jeździe na rowerze, nauce języka obcego. Czemukolwiek. Jak zapewne każdy czytający ten tekst.
Kubicki miałby swoją być może życiową szansę podporządkowywać chorej lojalności wobec klubu? Kto z was nie chciałby pracować w dwa razy lepszych warunkach? Za dwa razy lepszą kasę? Z dwa razy lepszymi piłkarzami? Kubicki przecież – nie wiemy tego, ale tak nam się zdaje – jak każdy normalny człowiek też chciałby zarobić na kilka fajnych wakacji z rodziną, nowy samochód, mieszkanie. Zabezpieczyć się jakoś na przyszłość.
A przy okazji spełnić się w swoim zawodzie.
Nie, wcale nie uważamy go za osobę, która złamała zasadę lojalności czy etyki. Umowa to umowa. Jakby jeszcze był punkt zaczepienia, czyli jakaś deklaracja typu „nie odejdę z Podbeskidzia do końca sezonu, choćby dzwonił sam Florentino Perez!”. O, wtedy tak. Wtedy moglibyśmy powiedzieć, że postąpił nie fair.
Czasem pociąg przyjeżdża na stację tylko raz. Wsiadasz, albo do końca życia tkwisz w polskiej ekstraklasie. Ja to rozumiem.
jb
Pingback: Wywiady i Kubicki | PodPressingiem.com