Wszyscy wiemy, że derby rządz ą się swoimi prawami, dlatego Juventus mający ponad 20 punktów więcej od Interu, wcale nie musiał wczorajszego meczu wygrać. Rzeczywistość potwierdziła jednak obawy „Nerazzurrich”, którzy przez większość spotkania ganiali za piłką spokojnie rozgrywaną przez mistrzów Italii. Nagłówki dzisiejszej prasy mówią wszystko o przebiegu wczorajszego meczu. „Juve, za łatwo”, „Trzy ciosy i zrobione!”, „Juventus za silny dla Interu”.
Juventus – Inter 3:1 (1:0)
1:0
Lichtsteiner 15′
2:0
Chiellini 47′
3:0
Vidal 55′
3:1
Rolando 71′
***
Już w pierwszych minutach spotkania Carlos Tevez mógł zdobyć swojego pierwszego gola w 2014 roku, ale dobrze interweniował Samir Handanović. Słoweniec nie miał jednak szans, kiedy 10 minut później Andrea Pirlo posłał w pole karne „dopieszczoną” piłkę prosto na głowę wbiegającego Lichtsteinera. Szwajcar posłał futbolówkę tuż przy słupku i jego nazwisko pojawiło się na stadionowym telebimie. Juventus kontynuował znęcanie się nad swoim rywalem, starając się wjechać do bramki koronkowymi akcjami. Te nie przynosiły jednak korzyści bramkowych, a po niefortunnym zagraniu Leonardo Bonucciego Inter miał wymarzoną okazję do kontrataku, którą zepsuł Rodrigo Palacio uderzając piłkę ponad bramką. To nie był najlepszy występ argentyńskiego snajpera, który zmarnował później jeszcze kilka dość dobrych sytuacji. CZYTAJ O JEGO DOTYCHCZASOWYCH POPISACH . Nie popisali się również jego koledzy z linii pomocy z Kuzmanoviciem na czele. Gospodarze cieszyli się grą wymieniając niezliczoną ilość podań, robiąc kółeczka i próbując efektownych trików, w czym przodował oczywiście Paul Pogba.
Po przerwie żarty się skończyły i już po 120 sekundach zamieszanie w polu karnym Interu wykorzystał Giorgio Chiellini, który pod nieobecność Gigiego Buffona pełnił rolę kapitana drużyny. Zawodnicy z Mediolanu zaczęli myśleć już o jak najszybszym zejściu do szatni, a po chwili Handanović trzeci raz musiał wyciągać piłkę z siatki. Dobrze obrócił się Llorente ( TUTAJ CZYTAJ O JEGO ODRODZENIU ), który wyłożył futbolówkę Pogbie, a kiedy strzał młodego Francuza odbił bramkarz gości, przy biernej postawie obrońców (a jakże) formalności dopełnił wszędobylski Arturo Vidal. Chilijczyk zaliczył jedenaste trafienie i kolejny fantastyczny występ w tym sezonie. Od tego momentu na murawie zrobił się mały piknik, bo część zawodników gospodarzy nie miała serca pogrążać bardziej swoich rywali, najbardziej starał się Tevez, którym zawładnęła obsesja na punkcie zdobycia w końcu bramki. Argentyńczyk próbował kiwać, próbował uderzać z dystansu, biegał za trzech, ale nic mu do końca nie wyszło i swojego trafienia nie dołożył. Po drugiej stronie trochę śmielej zaatakowali goście, którzy przed prysznicem chcieli zdobyć przynajmniej honorowego gola i tak też się stało za sprawą portugalskiego stopera Rolando, który wykorzystał zamieszanie pod bramką Marco Storariego i niczym rasowy napastnik posłał piłkę tuż przy dalszym słupku. Na kilka minut przed końcem meczu na boisku pojawił się jeszcze Mirko Vucinić, który tydzień temu był już spakowany i dogadany z Interem. Wczoraj napastnik z Czarnogóry był o włos od zdobycia bramki, ale po rykoszecie i słupku, piłka ostatecznie nie znalazła drogi do siatki.
UWAGA KONKURS! ATRAKCYJNE NAGRODY!
W ekipie gospodarzy trudno kogoś wyróżnić ponad innych. Nikt nie zagrał szczególnie wspaniale, nikt też specjalnie nie odstawał. Wskazałbym Pirlo, gdyż jego asysta przy pierwszej bramce to jedno z tych zagrań, dla których oglądamy piłkę nożną. U gości podobny problem z wyróżnieniami, bo w zasadzie wszyscy trzymali równy, niski poziom. Z racji strzelonej bramki mógłbym wybrać Rolando, ale postawię na Handanovicia, który tradycyjnie już miał pełne ręce roboty. Dystans między Juventusem i Interem wzrósł do 26 punktów. Torino z Kamilem Glikiem jest gorsze od utytułowanych mediolańczyków jedynie o gorszy bilans bramkowy.
HENRYK PISZCZEK
fot. repubblica.it