To spotkanie przypominamy naszym orłom ku przestrodze. Nie liczcie goli przed meczem, byście nie byli rozliczani po nim…
28 kwietnia 1993 roku na stadionie Widzewa Łódź reprezentacja Polski grała w eliminacjach do Mistrzostw Świata 1994 z San Marino. Przed meczem zakładano się o to czy amatorzy z maleńkiego księstwa wyjadą z dwucyfrową liczbą goli czy jednak podopieczni Andrzeja Strejlaua okażą się miłosierni dla listonoszy, kelnerów i agentów ubezpieczeniowych. Tymczasem niewiele zabrakło nam do totalnej kompromitacji…
Leśniak superstar
Dwa tygodnie przed eliminacyjną batalią z San Marino, Polacy w próbie generalnej na stadionie w Radomiu pokonali Finlandię 2:1 po dwóch bramkach Marka Leśniaka. Napastnik grającego wówczas w Bundeslidze Wattenscheid wrócił do kadry po czteroletniej przerwie i od razu zapewnił biało-czerwonym pierwsze w 1993 roku zwycięstwo. Mimo wygranej postawa Polaków pozostawiała wiele do życzenia, a ich postawę najlepiej obrazował fakt, że najlepszymi graczami w meczu z Finlandią byli – obok Leśniaka – bramkarze: Aleksander Kłak i Adam Matysek oraz obrońcy Roman Szewczyk i Andrzej Lesiak.
Kilka dni później trener Strejlau podał do publicznej wiadomości, że rezygnuje z powołania na mecz z San Marino bramkarzy: Józefa Wandzika (Panathinaikos) i Jarosława Bako (Besiktas Stambuł). W myśl ówczesnych przepisów zagraniczny klub musiał zwolnić piłkarza na siedem meczów reprezentacji w roku. Jakiekolwiek dodatkowe zwolnienia wynikały jedynie z dobrej woli trenera i bossów danego zespołu. Strejlau tłumaczył, że oszczędza bramkarzy na mecze eliminacyjne, których w 1994 roku nasza kadra grała aż osiem.
„Narkoman” poczynił oszczędności w bramce, zaś do oszczędności w ataku przyczynił się szkoleniowiec Wattenscheid, który nie puścił Leśniaka na zgrupowanie kadry. Klub walczący wówczas o utrzymanie w Bundeslidze dokładnie w tym samym czasie (28 kwietnia 1993 roku, godz. 17.00) rozgrywał mecz ligowy i szkoleniowiec chciał mieć Leśniaka w drużynie. Strejlau musiał ten fakt zaakceptować, a zrezygnowany tłumaczył dziennikarzom, że Niemcy w futbolowej hierarchii stoją wyżej niż my i chcąc nie chcąc musimy takie zachowanie przyjąć z pokorą. Aż ciśnie się na usta pytanie: gdzie wtedy był Jarosław Kaczyński?!
Problemy z dotarciem na zgrupowanie (trudności z uzyskaniem zgody klubu na wyjazd) miał też Jan Furtok z HSV Hamburg, ostatecznie jednak pojawił się w Pabianicach.
Z polecenia Józka
Ostatecznie na zgrupowaniu kadry w Pabianicach stawiło się szesnastu graczy. Ośrodek polecił Strejaluowi prowadzący wówczas biznes w tym mieście Józef Młynarczyk. Działacze miejscowego Włókniarza dosłownie przychylali nieba kadrowiczom, posiłki serwowała najbardziej prestiżowa wówczas restauracja w mieście „Jubilatka”, a operatywny prezes Włókniarza w godzinę załatwił w hotelu klubowym montaż telewizji satelitarnej tylko po to, by Furtok mógł obejrzeć na kanale SAT1 mecz Werder Brema – Bayern Monachium…
Przed meczem w hotelowym pomieszczeniu pracownica firmy Młynarczyka w ekspresowym tempie naszywała orzełki na stroje łódzkiej firmy Dorbill, w których Polacy zagrali jedyny mecz w historii. Stało się tak, dlatego, że angielska firma Admiral nie dostarczyła na czas zamówionych strojów. Działacze PZPN nie popisali się także przy powitaniu gości z San Marino. Co prawda wysłano z Łodzi autokar, który miał dowieźć ekipę gości na mecz, ale bez delegata związku i co najważniejsze, tłumacza. Pojechał sam kierowca. Chłop długo błądził po Okęciu, aż wreszcie rozpoznał ekipę futbolistów z księstwa po jednolitych garniturach i żółto-czarnych krawatach…
Jeszcze przed zgrupowaniem Jacek Ziober wyjawił na łamach „Gazety Wyborczej”, że w reprezentacji jest podział na starych kadrowiczów i olimpijczyków z Barcelony. Przed wyjazdem na mecz wszyscy (to ważne, bo wcześniej różnie z tym bywało… Do wątku wrócę z pewnością, gdy w przyszłości na SlowFoot.pl będę przypominał historię wicemistrzów olimpijskich z 1992 roku) kadrowicze zjedli w „Jubilatce” udko z kurczaka, bulion z żółtkiem oraz spaghetti, a to wszystko popili sokami i kompotem. Po takim żarciu, syte wilki (tudzież orły) miały rozszarpać owieczki z San Marino…
Cała Polska widziała
Na stadion Widzewa pofatygowało się 20 tysięcy kibiców, głównie z Łodzi i okolic. Fani liczyli na to, że amatorzy z San Marino zostaną odprawieni z bagażem co najmniej kilku goli. Reprezentacja była podzielona na pół: pięciu wicemistrzów olimpijskich z Barcelony (Kłak, Koźmiński, Wałodoch, Brzęczek, Juskowiak), pięciu „starych” kadrowiczów (Szewczyk, Czachowski, Kosecki, Ziober, Furtok) i na dokładkę niesprawdzający się nigdy w kadrze Leszek Pisz. Kapitanem gości był Massimo Bonnini, kolega Zbigniew Bońka i Michela Platiniego z czasów wielkiego Juventusu.
Polacy zagrali fatalnie, bez koncepcji, bojaźliwie oddając piłkę do najbliższego partnera. Dość powiedzieć, że król strzelców barcelońskiej olimpiady, Andrzej Juskowiak, najlepszą akcję zanotował w 12. minucie, gdy wybił piłkę zmierzającą do pustej bramki Polaków. Cztery minuty później „Jusko” i Furtok byli przed golkiperem gości, ale Juskowiak tak długo zwlekał z podaniem, że napastnik HSV znalazł się na pozycji spalonej…
Potem było niewiele lepiej.
– Nie mam pretensji do Pisza i Brzęczka, którzy kierowali grą. Oni nie mieli, do kogo podać. Partnerzy za mało biegali po boisku – starał się tłumaczyć kompromitujący występ Polaków trener Strejlau.
Złota ręka Jasia
W 70. minucie coś odwidziało się Romanowi Koseckiemu, który po fatalnym wykopie piłki przez Pierluigiego Benedettiniego postanowił powalczyć o piłkę przy końcowej linii boiska. „Kosa” odzyskał futbolówkę, wkręcił w ziemię obrońcę i dośrodkował do nadbiegającego Furtoka. Piłkarz HSV skierował piłkę do siatki – co wyraźnie pokazują powtórki – ręką. Szkocki sędzia Leslie Mottram bramkę jednak uznał. Po meczu strzelec gola niespecjalnie wypierał się zdobytego nieprawidłowo gola.
- Bramka jest bramką – stwierdził w rozmowie z reporterem TVP.
Nic dodać, nic ująć…
28 kwietnia 1993, Łódź
Eliminacje do Mistrzostw Świata USA 1994
Polska – San Marino 1:0 (0:0)
1:0 – Furtok (70.)
Żółte kartki: Della Valle, Gobbi, Valentini.
Sędziował: Leslie Mottram (Szkocja)
Widzów: 20.000
Polska: Aleksander Kłak – Tomasz Wałdoch, Roman Szewczyk, Marek Koźmiński – Roman Kosecki, Piotr Czachowski, Jerzy Brzęczek, Leszek Pisz, Jacek Ziober – Andrzej Juskowiak (65. Ryszard Staniek), Jan Furtok. Trener: Andrzej Strejlau
San Marino: Pierluigi Benedettini – Claudio Canti, Mauro Valentini, Luca Gobbi, Mirco Gennari – Loris Zanotti (80. Fabio Francini), Marco Mazza, Massimo Bonnini, Pier Della Valle, Pierangelo Manzaroli – Nicola Bacciocchi (71. Paolo Mazza).
GRZEGORZ ZIARKOWSKI