Trudno w polskim internecie znaleźć cokolwiek sprzed Euro 2012 o Eugenie Polanskim, czego tematem nie byłaby jego rzekoma obłuda, dwulicowość i interesowność, którymi wykazał się wybierając grę dla reprezentacji Polski. Masa wywiadów i tekstów publicystycznych wytykających graczowi (wtedy jeszcze) FSV Mainz 05 wypowiedzi sprzed lat. Każde małe słówko, z którego jest choćby cień szansy wyciągnąć jakiś niekorzystny dla Eugena wniosek. A wśród całej tej paplaniny tylko jeden odważny tekst, zwracający uwagę na kwestię, jeśli nie ważniejszą, to na pewno równie ważną jak miłość do orzełka i znajomość paru linijek hymnu – umiejętności piłkarskie.
Dla jasności – ja również nie wierzę, że siedzący od dawien dawna w głębi eugenowego serca biały orzeł w koronie zupełnie przypadkowo zapragnął pofrunąć z powrotem do ojczyzny po roku „wahań” akurat na tyle czasu przed Euro, aby spokojnie się w drużynie zaaklimatyzować. Oczywiście istnieje taka możliwość i prawdopodobnie są ludzie, którzy w to wierzą, ale policzyć by ich można pewnie na palcach jednej ręki.
Ale wróćmy do spraw merytorycznych. Zwróciłem uwagę, że jeden tylko redaktor Sebastian Staszewski zauważył trzy lata temu ten mały niuansik – że Polanski jest po prostu dobrym piłkarzem. Przez ostatnie 10 lat grał (poza jednym sezonem z Borussią Moenchengladbach, który i tak w większości spędził na leczeniu kontuzji) na najwyższym poziomie rozgrywek w Niemczech i Hiszpanii. Grał regularnie u takich trenerów jak Jupp Heynckes, Jos Luhukay, Horst Hrubesch, czy Thomas Tuchel. To taka garstka jego atutów na początek. Ale wróćmy jeszcze na chwilę do okresu, gdy Polanski ze zniemczonego Polaka stawał się spolszczonym Niemcem.
Franciszek Smuda, jako że sam Polanskiego dla tej kadry „wymyślił”, korzystał z jego usług regularnie i konsekwentnie, a śląski pomocnik nigdy go w zasadzie nie zawiódł. Przypomnijmy – w meczu z Czechami na Euro to drugi z defensywnych pomocników – nasz, polski – Rafał Murawski otworzył Jirackowi drogę do sławy, a Czechom do ćwierćfinału.
U Fornalika Polanski grał raczej mało. Na pozycji „6″ zapanował w pewnym momencie niepodzielnie Grzegorz Krychowiak, a po meczu z Danią selekcjoner zrezygnował z drugiego defensywnego pomocnika. Adam Nawałka na pierwsze zgrupowanie w ogóle Polanskiego nie zabrał, co sprawiło, że część kibiców zupełnie o nim zapomniała. W meczu ze Szkocją Eugen wszedł na boisko dopiero w 74. minucie…
Obecnie Polanski jest typową „szóstką”. Ostatnią instancją przed linią defensywną. Jego atutami są waleczność, dyscyplina taktyczna, dobry odbiór piłki i skuteczna gra w powietrzu. Brakuje mu z kolei umiejętności kreacji gry i jest tego w pełni świadomy. Chociaż – z innej beczki – nasz faworyzowany Krychowiak, też głowy pełnej pomysłów z reguły nie ma. W każdym razie, jeśli wierzyć redaktorowi Mateuszowi Borkowi, Polanski nie zawsze był na bakier z grą do przodu. Ponoć kiedyś, jeszcze przed poważną kontuzją, po której przeniósł się z M’gladbach do Getafe, bliżej mu było do pozycji „10″ niż „6″. Był kreatywny, szybki i królował w rozegraniu. Ciężko w to uwierzyć, ale po zastanowieniu, nie jest to tak niewiarygodne jak w pierwszej chwili. O ziarnku prawdy w tej opowiastce może świadczyć choćby fakt, że Polanski znajduje się w czołówce najwięcej i najszybciej biegających zawodników całej Bundesligi. Oczywiście – z Aubameyoungiem, Hahnem, czy Robbenem na setkę pewnie by przegrał, ale druga dziesiątka obu tych rankingów jest już bezdyskusyjnie jego.
Polanski jest w tym sezonie w wyśmienitej formie. Jest kluczową postacią nieźle spisującego się, a przede wszystkim bardzo efektownie grającego Hoffenheim. Ma na koncie trzy asysty i przepiękną bramkę, a w reprezentacji ciągle jakby niechciany. A to przecież facet, który w wieku 27 lat zaliczył już prawie 200 meczów na najwyższym poziomie najlepszych lig Europy. Rozegrał też 70 spotkań w niemieckich młodzieżówkach, w których nawet przez pewien czas nosił opaskę kapitana a w polskiej reprezentacji dobije lada chwila do 20 występów. Przypomnijmy sobie o tym zawodniku, bo reprezentacja naprawdę może go potrzebować. Szczególnie w obecnej dyspozycji.
A tutaj możecie obejrzeć wspomniane wcześniej cudne trafienie Polanskiego z meczu 25. kolejki Bundesligi przeciwko swojej byłej drużynie – FSV Mainz (0:00 – 0:12):
MICHAŁ SIWEK
fot. bundesliga.com