Remontada? Bitch please! 0:7, zgłoś się!

FC Barcelona – Bayern Monachium 0:3 (0:0)
`49 Robben, `72 Pique (sam), `76 Mueller

Arcymistrzostwo taktyczne. Majstersztyk w defensywie w połączeniu z bezlitosnymi kontratakami. Nie wiemy, czy to zasługa trenerskiego geniuszu trenera Bayernu, czy pokłosie godzin rozmów telefonicznych na linii Heynckes – Guardiola, na których swoją drogą jeden z operatorów musiał nieźle zarobić. Wiemy jedno – jeśli to ma być koniec ery wielkiej Barcelony, trudno o bardziej symboliczne jej zakończenie.

Piłkarze Bayernu byli dwa razy szybsi, dwa razy silniejsi. Zawsze ustawieni tam, gdzie trzeba. Wszystkie największe atuty Barcelony… zniknęły. Wyparowały. Zostały na tablicy, na której swoim podopiecznym Jupp Heynckes rozrysowywał kolejne schematy. Zupełnie jak z zestresowanym młodziakiem, który zapomina języka w gębie, kiedy widzi podobającą mu się dziewczynę. Nie umieli nawet zagrać na małej przestrzeni, nie mówiąc o przedarciu się środkiem w pole karne.

0:7 w dwumeczu. Zupełnie, jakby Bayern mierzył się z Hoffenheim czy innym Augsburgiem.

Robben – niesamowity przypadek. Gość całe życie kiwa do lewej, wiedzą o tym wszyscy, a i tak nadal to robi. I nikt nie umie tego powstrzymać. Niesamowite. Z innej planety jest też Thomas Mueller. No bo… co on takiego ma? Drybling, którym okiwa każdego obrońcę? Strzał, którym zrywa pajęczyny? Nie, wszystkiego po trochu. Umie wszystko, ale nie na tyle, by któraś jego cecha stała się jego znakiem rozpoznawczym. Do bólu solidny. I jest zjawiskowo sprytny.

Komentatorzy zastanawiali się, czy Bayern grał dziś jak Barcelona za czasów Guardioli, czy może bardziej jak galaktyczny Real. Nie, grał jak Bayern Heynckesa. Wszyscy, którzy uważali, że Guardiola to przeciętny trener, który zwyczajnie trafił na drużynę-samograja, po TAKIM meczu mogą popukać się w czoło. Do drużyny, której nie da się spieprzyć, on dopiero przyjdzie. Latem.

JAKUB BIAŁEK

Pin It

  • Doktor Zło

    Gdy było 0-3 czekałem do 80 minuty i czekałem na 7 bramek, ale się nie doczekałem. Jednak tylko Real mógł mieć te gorszą przegraną, czyli zejście z niedosytem :(