To był fantastyczny mecz! „Królewscy” bez Cristiano Ronaldo pokonali na Estadio Mestalla w Walencji Barcelonę 2:1 i sięgają po pierwsze trofeum w tym sezonie, udowadniając tym samym, że nie ma ludzi niezastąpionych.
Piłkarze Realu ruszyli z kopyta od samego początku – najpierw dość długo utrzymywali się przy piłce, by po chwili oddać ją Barcelonie i w jedenastej minucie przeprowadzić perfekcyjną kontrę, wykończoną przez Angela Di Marię. „Duma Katalonii” nieco przeorganizowała swój model gry i równie często wymieniała podania, co dośrodkowywała – bez wymiernych efektów. Do końca pierwszej połowy Barcelona oddała jeden strzał, mimo niemal dwukrotnie większego posiadania piłki. Różnicę między obydwoma drużynami mógł dostrzec nawet niezbyt wprawny widz – Barca w niczym nie przypominała drużyny, która przed niecałym miesiącem strzeliła cztery gole „Królewskim” na ich własnym stadionie. Przełamanie nastąpiło w 68. minucie – centrę z rzutu rożnego bezbłędnie wykorzystał Marc Bartra, dla którego było to pierwsze trafienie w starciu z „Królewskimi”. Gol dla Barcy wprowadził spory zamęt w szeregach madrytczyków. Gdy już wydawało się, że zwycięzcę wyłoni dogrywka, z fenomenalnym rajdem wyruszył Gareth Bale, ogrywając Bartrę i zdobywając gola na wagę pierwszego trofeum Merengues w tym sezonie.
Trudno napisać coś jeszcze na gorąco. Real wygrał dziś zdecydowanie zasłużenie, tak jak zasłużenie został pokonany przez Sevillę czy Barcelonę w lidze – w meczach, które ma obowiązek wygrywać. Cristiano Ronaldo spędził pierwsze w historii jego pobytu w Realu El Clasico na trybunach, ale i bez tego świetnie poradzili sobie Gareth Bale, Angel Di Maria. Jeśli chodzi o Barcelonę, nie ma co się oszukiwać – w katalońskim obozie dzieje się coś bardzo, bardzo niedobrego. Na Neymara brakuje już słów – wyróżnił się może jedynie Xavi, po raz kolejny rozczarował Leo Messi… Ale kto nie rozczarował? Barcelona przegrywa trzeci mecz z rzędu w trzech różnych rozgrywkach i wypuszcza z rąk już drugie trofeum. Chyba wszyscy są zgodni co do tego, że Gerardo Martino nie jest odpowiednim trenerem dla Barcy. Po prostu brakuje mu cojones . Ale to nie jest w tej chwili najważniejsze.
Najważniejsze, że za nami piękny piłkarski wieczór z widowiskiem na wysokim poziomie sportowym. Nikt nie zdeptał nikomu głowy i nikt nie wyleciał z boiska za chamską, brutalną grę.
Piłkarzy Realu czeka teraz długa noc na Plaza de Cibeles – niemal pewne jest, że szampan i sangria będą się lać hektolitrami.