Dziś w RapGrze mniej cytatów, a troszeczkę więcej tekstu własnego. Ale rap oczywiście będzie, bo zabraknąć go po prostu nie może.
Kocham na oślep jeśli kocham w ogóle,
i kocham Polskę choć czasem wątpię, sam wiesz jak tu jest.
Kocham usiąść sobie z browcem przy ziomach,
i słuchać najlepszych rapowych płyt w samochodach.
Nieprzypadkowo zacząłem od tych wersów utworu Zeusa – Kocham. Dziś wszyscy są zachwyceni tym, że w naszej ekstraklasie padły aż 34 bramki w kolejce. Ochów i achów zewsząd masa, a ja się pytam, gdzie się podziali ci wszyscy malkontenci? Uciekli? Zmienili front? Nie, oni nadal są, gdzieś się czają i tylko czekają na jakiś beznadziejny mecz, żeby znowu napisać – polska liga ssie.
Prawda jest jednak taka, że ta kolejka nie powinna zamazać obrazu naszej ekstraklasy, która jest przaśna, słaba i na tle Europy prezentuje się marnie.
Ale z drugiej strony jest nasza, swojska. Namacalna.
Od wielu lat powtarzam, że w polskiej ekstraklasie zdarzają się fajne mecze. Takie, które ogląda się z przyjemnością, gdzie jest dużo zagrań z pierwszej piłki, ładne bramki, jakieś dryblingi. To wszystko tutaj jest. Tylko trzeba oglądać.
Tymczasem często spotykam się z ludźmi, którzy nawet nie oglądają meczów ekstraklasy, a mówią, że nie da się na to patrzeć. Wtedy spokojnie im tłumaczę, że da się, bo nasze drużyny między sobą grają fajnie. Gorzej jak przyjdzie im się zmierzyć z jakimś europejskim klubem. Wtedy zaczynają się schody. Ale dopóki gramy na własnym podwórku, to jest fajnie.
Pamiętam, że w poprzednim sezonie włączyłem spotkanie Widzewa z Podbeskidziem zamiast derbów Manchesteru. Wielu moich znajomych było zdziwionych, a kilku zapytało nawet wprost, czy przez przypadek nie stało mi się coś w głowę.
Nie, nie stało mi się. Po prostu lubię polską ligę, taką jaka jest. Słabą, surową, beznadziejną itd. Lubię ją bardziej niż świetną Premier League i niesamowitą La Liga.
Nie wiem dlaczego. Ot tak, po prostu.
ŁUKASZ GRABOWSKI