TOP25 młodych trenerów (2)

Sir Alex Ferguson i Jupp Heynckes wiodą słodkie życie emeryta. Marcelo Lippi oraz Giovanni Trapattoni na uboczu. Wielcy mistrzowie, zgodnie z prawem natury, odchodzą, ustępując miejsca młodszym. Nie grozi nam jednak pustka. W kolejce po laury niecierpliwie stoją młodsi szkoleniowcy, łaknący triumfów. Którzy są najlepsi? Zapraszamy na drugą część naszego rankingu!

TOP25 młodych trenerów (1)

15. Laurent Blanc

We Francji ma mniej więcej taki status, jaki w Polsce ma Adam Małysz. Człowiek sukcesu, rozchwytywany ze względu na wielkie doświadczenie wyniesione z europejskich boisk. W swojej karierze reprezentował znamienite europejskie zespoły – FC Barcelona, Manchester United i Inter Miediolan. Kiedy w 2007 roku obejmował Girondins Bordeaux, podkreślał, że w tej odpowiedzialnej decyzji pomógł mu Sir Alex Ferguson, po czym dodał, że chce się na nim wzorować. Dość nieoczekiwanie zdobył mistrzostwo Francji w 2009 roku. Stało się jasne, że Blanc wchodzi do elity francuskich trenerów. Do klubowej gabloty dorzucił też Puchar Ligi (2009) oraz dwa Superpuchary Francji (2008, 2009). Zespół Bordeaux pod jego wodzą dotarł również do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, co jest największym sukcesem Żyrondystów w Europie.

W lipcu 2010 roku Blanc rozpoczął nowy etap w swojej karierze. Trójkolorowi po upadku sportowym i przede wszystkim moralnym, pilnie potrzebowała pomocy. Blanc podjął się niezwykle trudnego zadania – miał przygotować nowy zespół na 2012 rok. W meczach towarzyskich szło u raz lepiej, raz gorzej, ale reprezentacja czyniła postępy. W czerwcu 2011 roku kadra Francji pokonała Polskę na Pepsi Arenie 1:0. Na EURO 2012 Francja dotarła do ćwierćfinału i odpadła z późniejszymi triumfatorami – reprezentacją Hiszpanii.Celem Les Blues był medal, ale nikt nie miał pretensji po porażce z jedną z najsilniejszych reprezentacji w historii futbolu.

W lecie 2013 roku zastąpił Carlo Ancelottiego na stanowisku szkoleniowca Paris Saint Germain. Szejkowie chcieli postawić na trenera z Francji, a Laurent Blanc był idealnym kandydatem. Wraz z dream teamem z nad Sekwany zmierza po triumf w Ligue 1 oraz Lidze Mistrzów. Blanc ma rozpocząć erę dominacji PSG w Europie. Głównym celem jest wygranie lizbońskiego finału Champions League w 2014 roku.

Atuty? Wielki autorytet wśród piłkarzy. Garstka zawodników, a właściwie tylko Zlatan Ibrahimović z jego drużyny, może pochwalić się równie imponującym CV. Blanc to również mistrz świata z 1998 roku, choć w meczu finałowym nie zagrał ze względu na niesłusznie otrzymaną czerwoną kartkę po skandalicznej symulacji Slavena Bilicia. Laurent Blanc trzyma w ryzach niesforne gwiazdy i kto wie, czy to Blanc w tej chwili nie jest najlepszym francuskim trenerem.

14. Roberto Martinez
Hiszpan, ale można powiedzieć, że całkowicie zasymilowany w Anglii. Roberto Martinez na wyspy przybył w 1995 roku. Jego mariaż z Albionem obchodził w tym roku 18stkę. Bardzo huczną, patrząc na ostatnie wyniki. Defensywny pomocnik w Brytanii grał dla Wigan, Motherwell, Walsall oraz Swansea. Dwie z tych ekip miał później z sukcesami prowadzić jako menedżer.

Przeciętną karierę zawodniczą Martineza przerwała kontuzja. W 2007 roku, mając ledwie 34 wiosny na karku, przejął Swansea City. Hiszpan na zachodnim wybrzeżu Walii zbudował fundamenty pod ekipę ochrzczoną przez media ‚Swanseloną”. Filozofię rozbudował potem Brendan Rodgers, teraz kontynuuje ją Michael Laudrup. Trzech dżentelmenów wiele łączy – zamiłowaie do ofensywnej gry, posiadania piłki i odważnego stawiania na młodzież. Łabędzie rychło awansowały do Championship, lecz Martineza skusiła perspektywa walki w Premier League. Walijscy fani mieli mu to trochę za złe, gdyż niedługo przed odejściem menedżer zarzekał się, że „odejdzie tylko w wypadku dymisji”. Nazwano go nawet „El Judas”. Nie rzuca się takich słów na wiatr. 40-latek wybrał Wigan, choć o jego względy zabiegał również szkocki Celtic.

Wigan, choć w elicie, od zawsze balansowało na skraju przepaści. Zdarzało się, że z Roberto Martinezem linka była już mocno nadszarpnięta. Mimo porażek, jak 0-8 z Chelsea czy 1-9 z Tottenhamem, The Latics jakoś udawało się utrzymywać na powierzchni. Paradoksalnie, spadek przypadł w roku największego sukcesu – Pucharu Anglii. Na Wembley skazywane na pożarcie Wigan wyszarpało triumf nad Manchesterem City, tym samym przesądzając los zdymisjonowanego kilka dni później Roberto Manciniego.

Teraz Martinez pracuje w Evertonie, gdzie zastąpił anonsowanego na sukcesora Alexa Fergusona Davida Moyesa. Okazało się, że odejście Szkota z Goodison park nie było końcem dla zespołu, a wręcz początkiem nowej ery. Czy ery pucharów? Za wcześnie na wyrok. Niemniej The Tofees na przełomie roku w czubie tabeli, ze stratą ledwie dwóch punktów do lidera. A moyesowkie United tuła się w środku tabeli. No i, w bezpośrednim pojedynku, Martinez pokonał swojego poprzednika…

13. Frank de Boer
frank-de-boer
Piłkarz, który nie strzelił najważniejszego karnego w swojej karierze (Euro 2000). Szkoleniowiec, który jak dotąd nie przegrał żadnego sezonu. Frank de Boer z przytupem rozpoczął przygodę z trenerskim fachem. Pierw u boku Berta Van Marwijcka dojechał z reprezentacją Holandii do mundialowego srebra w RPA, by potem zacząć pracę na własną rękę. Objął po Martinie Jolu macierzysty Ajax, z którym święcił największe sukcesy, z Ligą Mistrzów włącznie. Już w pierwszym sezonie wygrał Eredivisie. W przypadku tego renomowanego amsterdamskiego klubu nie brzmi to zbyt poważnie, jednak należy pamiętać, że stało się to po siedmiu chudych latach przerwy. De Boer przerwał hegemonię PSV, jednorazowe dominaty Twente i Az Alkmaar, a także odrodzenie Feyernoordu Rotterdam. 43-latek wyczyn powtórzył dwa razy. Teraz natomiast wszystko wskazuje na to, że kwartet mistrzowskich pater stanie się faktem już w maju.

De Boer pełnymi garściami czerpie z tego co najlepsze w holenderskim i katalońskim futbolu. Lwią część kariery spędził pod skrzydłami Luisa van Gaala. Widać, że obserwacje nie poszły na marne. Ajax Holendra gra podobnie co były klub środkowego obrońcy – dużo krótkich podań, wysoki pressing, stwarzanie mnóstwo okazji strzeleckich. Oczywiście w miarę skromnych proporcjach, bo w niderlandzkim futbolu generalnie teraz nie przelewa się. Niemniej de Boer wykonał na Amsterdam Arena tytaniczną pracę, która zaowocowała propozycją z Tottenhamu. Propozycją, którą – według mediów – trener nie chce póki co rozważać. Ma do wykonania bowiem robotę w stolicy Holandii.

12. Massimiliano Allegri

Massimilano Allegri. Podobnie jak większość trenerów w naszym zestawieniu, tak i Allegri zanim zasiadł na ławce rezerwowych jako trener, w przeszłości znajdował się na niej jako zawodnik. Piłkarzem był jednak bardzo przeciętnym, za to szkoleniowcem – całkiem niezłym, mimo że dziś znajduje się chyba na największym zakręcie w czasie swojej dotychczasowej pracy z Milanem. Kariera trenerska Maxa Allegriego nie jest zbyt bogata. W 2003 roku Włoch został szkoleniowcem grającego w Serie C2 Aglianese Calcio, w którym zresztą zakończył karierę jako piłkarz. Już po roku przeniósł się jednak o poziom wyżej, gdzie trenował pochodzący z Ferrary SPAL 1907. W nim również nie zagrzał miejsca zbyt długo i po sezonie, zakończonym na dziewiątym miejscu w Serie C1/B, znów zmienił otoczenie. Tym razem padło na Grosseto, z którym w rozgrywkach 2005/06 zajął czwarte miejsce w swojej grupie Serie C1, a rok później, wywalczył awans o klasę wyżej. W sezonie 2007/08 Allegri pracował już z trzecioligowym wówczas Sassuolo, z którym również wywalczył promocję do Serie B. Po tych osiągnięciach, w 2008 roku został szkoleniowcem ekstraklasowego Cagliari, w którym przetrwał niespełna dwa lata. Początek miał trudny, przegrywał mecz za meczem, ale z czasem jego drużynie szło coraz lepiej. Cagliari potrafiło wygrać m.in. z Juventusem, Interem, Napoli czy Lazio, ostatecznie sezon skończyło na dziewiątym miejscu, a w międzyczasie Allegri przedłużył kontrakt do 2011 roku. Nie udało mu się go jednak wypełnić, bo w kwietniu 2010 roku został zwolniony. W 33 kolejkach ugrał bowiem tylko 40 punktów i zostawił drużynę w dolnych rejonach tabeli. Długo nie pozostawał jednak bez pracy, bo w czerwcu zastąpił Leonardo na stanowisku trenera Milanu. W swoim pierwszym sezonie pracy z Rossoneri, zapewnił tej drużynie pierwsze od siedmiu lat mistrzostwo Włoch. W kolejnym, Milan znów grał porywająco i na finiszu rozgrywek stracił jedynie cztery punkty do Juventusu. Później z drużyny odeszła jednak stara gwardia – Inzaghi, Gattuso, Seedorf czy Nesta, oraz jej kluczowi piłkarze, tacy jak Ibrahimović i Thiago Silva, w efekcie czego rossoneri zaczęli przegrywać. Jesień 2012 roku mieli bardzo słabą, jednak błysk Stephana El Sharaawy’ego, a następnie przyjście Mario Balotelliego pozwoliły Allegriemu myśleć o zadowalającym miejscu na koniec sezonu. Finalnie Milan wylądował na trzecim miejscu, gwarantującym mu miejsce w Lidze Mistrzów. Ale dziś, po ostatniej kolejce Serie A w tym roku, możemy śmiało powiedzieć, że koszmar sprzed roku powrócił, i to ze zdwojoną siłą. Mający na pieńku z Silvio Berlusconim Allegri jest chyba bliski zwolnienia z Milanu, jak nigdy wcześniej. Czerwono-czarni znajdują się na trzynastej pozycji w tabeli, przegrali z Fiorentiną, Juventusem, Interem i Napoli, mają problem ze zdobywaniem bramek i stwarzaniem sytuacji, a klub wydaje grube miliony na nieudaczników pokroju Matriego – z którym Allegri pracował w Cagliari – zamiast skupić się na realnych wzmocnieniach. Kibice Milanu z równą niecierpliwością jak wzmocnień, zgodnie oczekują więc także zmiany szkoleniowca rossonerich. W czasie swojego pobytu w szkole trenerskiej w Coverciano, Max napisał pracę dyplomową. Jej tytuł brzmi „Charakterystyka zawodników drugiej linii w 3-osobowej pomocy”. W swoich drużynach często bowiem ustawia trzech środkowych pomocników, a przed nimi trójkę graczy usposobionych typowo ofensywnie.

11. Jurgen Klinsmann

Jeden z niewielu ludzi piłki mogących się pochwalić medalem mistrzostw świata zarówno jako piłkarz i jako trener. Napastnik doskonały. Selekcjoner odważny, odporny na krytykę. A było jej co niemiara. Gdy Jurgen Klinsmann, bez żadnego doświadczenia szkoleniowego, obejmował w 2004 roku reprezentację Niemiec, ataki na jego osobę były powszechne. Wyśmiewano jego fizjoterapeutów  z Ameryki. Wytykano braki w wiedzy taktycznej. Nie wierzono, że będzie w stanie odmienić defensywne, ociężałe, nudne oblicze Nationalmannschaftu. Początkowo niechętni Klinsiemu zdawali się mieć rację. Zwiastowała to porażka 1-4 z Włochami. 49-latek pozostawał jednak konsewkentny. Dzień po dniu, zgrupowanie po zgrupowaniu wdrażał ofensywne zamysły. Odświeżył kadrę, stawiając na dobrze rokującą młodzież. Klinsmann, ze słabiutkich Niemiec z Euro 2004 stworzył machinę od 2006 roku zdobywającą medal na każdej wielkiej imprezie (lub osiągając półfinał, jak na zeszłorcznym euro).

Największą siłą byłego napastnika Tottenhamu była świadomość własnych wad. Jako taktyczny abnegat, lecz mądry człowiek, Niemiec wziął do pomocy żywy piłkarski komputer – Joachima Loewa, który z czasem stał się sukcesorem w kadrze. Po brązie na mundialu, Klinsi dla lata odpoczywał od piłki. Następnie podjął wyzwanie w Bayernie. Nie osiągał wcale takich najgorszych rezultatów, ale drugie miejsce w lidze, za VFl Wolsburg było policzkiem nie do przyjęcia dla władz Dumy Bawarii.

Dziś Klinsmann szykuje się z kolejną reprezentacją na mundial. W Brazylii jego USA bezpośrednio spotka się ekipą jego spadkobiercy, Joachima Loewa. W towarzyskim pojedynku niespodziewanie mistrz ograł, słabszą kartą, ucznia. Jankesi wierzą w Klinsiego, tak jak on niegdyś zawierzył tamtejszym specjalistom. Z jego charyzmą i nosem, to niekoniecznie Belgia musi być Czarnym Koniem przyszłorocznego mundialu…

10.  Didier Deschamps

Dla Erica Cantony był nosiwodą. Dla pozostałych Francuzów, niezapomnianym  kapitanem złotej generacji, Hiszpanii lat 90′, mistrzów Świata i Europy. Didier Deschamps nie brylował może pod względem technicznym, ale ów niedostatek nadrabiał walką, grą w defensywie i -przede wszystkim – inteligencją. Inteligencją, głównie dzięki której odnosi sukcesy w trenerce. Zaczynał na Lazurowym Wybrzeżu, prowadząc średnio bogate wtedy, w 2001 roku, Monaco. Przyszli krezusi pod wodzą Nosiwody dotarli aż do najbardziej zaskakującego finału w historii Ligi Mistrzów, przeciwko Porto. Tam Deschamps musiał uznać Jose Mourinho. Portugalczyk odleciał do Anglii, wydawać miliony Romana Abramowicza, natomiast Francuz dwanaście miesięcy później podjął się reaktywowania zdegradowanego w aferze Juventusu. Stara Dama w cuglach wróciła do Serie A, lecz Deschamps szybko wyleciał z pokładu Bianconerich. Oficjalny powód – nieporozumienia z zarządem.

Szybciutko zatem 44-latek powrócił do ojczyzny. Ojczyzny najbliższej, bo do Olympique Marsylia, czyli klubu, dla którego wywalczył swojego czasu Ligę Mistrzów. Wyczynu nie powtórzył, ale mistrzostwo Francji też nie śmierdzi. Ani trio pucharów kraju. Prowansalski mariaż trwał trzy sezony, z czego ostatni był rozczarowujący – ledwie 10 miejsce w Ligue 1. Kilka tygodni później, Dsechamps jednak przejął od swojego kolegi z boiska, Laurenta Blanca, batutę selekcjonera reprezentaji Francji.

Trójkolorowi pod nowym kierownictwem awansowali do mundialu w Brazylii, choć długo wydawało się, ze ich miejsce zajmą nasi pogromcy, a jednocześnie sąsiedzi – Ukraincy. Wszystko jednak dla Les Blues skończyło się po myśli. Trójkolorowi w finale, a pani Doria Tillier, zgodnie z obietnicą, ukazała swoje wdzięki.

9. Brendan Rodgers

Gdybyśmy ów ranking sporządzali rok później, być może Brendan Rodgers byłby wyżej. O wiele wyżej. W pierwsze3j piątce. Albo nawet na podium. Jeśli bowiem śmiała kampania Ulsterczyka powiedzie się, śmiało będzie mógł pretendować do miana cudotwórcy. No, przynajmniej geniusza. Niczym Robb Stark w Grze o Tron, 40-latek rzucił wyzwanie najmożniejszym i póki co, o dziwo, regularnie wygrywa bitwy. Ale do końca wojny jeszcze daleko. Nie zmienia to faktu, że jeśli menedżer The Reds uniknie losu Wilka z 3 sezonu serialu, to Liverpool będzie miał szansę – po raz pierwszy od ponad dwóch dekad – zasiąść na żelaznym tronie Premier League.

A początki wcale nie był różowe. Rodgers, po mało efektownej karierze zawodniczej, przemierzał Hiszpanię, chłonąć tamtejszą filozofię piłki. Przekazywał ją potem juniorom Chelsea. Talent szkoleniowca dojrzał Jose Mourinho, który awansował go na trenera rezerw. Tyle empatii nie miały włądze ani Watfoirdu, ani Reading, szybko pozbywając się przybysza z Irlandii Północnej. Jego sposób pojmowania futbolu przyjęto nie w Anglii, lecz w Walii. Swansea z hukiem wdarło się do Premier League udowadniając, że beniaminek nie musi stawiać w każdym meczu autobusu. Łabędzie raczej próbowały wcielać się w Astona Martina. Ryzyko popłaciło. Swansea godnie utrzmało się w elicie, a Rodgers dostał powołanie do renesansu świetności wielkiego, choć neico zakurzonego Liverpoolu.

Rodgers zyskał w końcu pojazd, który  jeste w stanie wykorzystać jego silnik. Silnik nieco za mocny dla Swansea, idealny za na Anfield Road. Szybka wymiana krótkich piłek, atak środkiem i, co najważniejsz – maksymalne wykorzystanie potencjał najlepszego duetu napastników: Lusia Suareza i Daniela Sturridge’a. W tym wypadku gołym okiem widać taktyczny majstersztyk Rodgersa. Ulsterczyk potrafi efektywnie modelować ustawienie w stosunku do aktualnej sytuacji kadrowej. Gdy pauzował urugwajczyk, to Anglik był główną armatą. Luis wrócił, więc menedżer tak zmodyfikował ustawienie, by znaleźć miejsce dla obu armat. Trójka czy czwórka obrońców? Jeden czy dwaj napastnicy? Bez znaczenia. W dowolnej konfiguracji Liveprool gra teraz tak samo. Dobrze lub bardzo dobrze. I to jest właśnie największa siła The Reds a’la Brendan Rodgers.

8.  Roberto Di Matteo

Jak długo można pozostawać bez pracy, mimo całkiem niedawnego wygrania Ligi Mistrzów? Zapewne do momentu, aż wujek Roman płaci godziwą tygodniówkę – skromne 130 tysięcy funtów. Chociaż Roberto Di Matteo łączony jest od ponad roku z każdym wakatem w Premier League (i nie tylko), to w wypadku związania się z innym klubem źródełko o nazwie „Abramowicz” wyczerpałoby się. W ciemno więc można sądzić, iż Włoch przynajmniej do czerwca poodpoczywa sobie. No chyba, że otrzyma propozycję nie do odrzucenia. Na to się jednak póki co nie zanosi.

Tak krótkiej i tak efektywnej kariery nie mieliśmy chyba od czasów Jose Mourinho. W cztery lata od drewniaków z Milton Keynes do zwycięskiego finału Ligi Mistrzów. 43-latek Dons prowadził ledwie sezon, West Bromwich mniej niż dwa lata, choć z The Baggies zaliczył awans do Premier League. Pół roku kiepskich rezultatów sprawiło jednak , że były obrońca trafił na przymusowe wakacje. Trwające niemal równo 12 miesięcy. Wtedy właśnie Andre Villas-Boas ostatecznie przegrał beznadziejną wojnę ze starszyzną Chelsea, której skutkiem była porażka z 1-3 z Napoli w pierwszym meczu 1/8 Champions League. Portugalczyk stracił posadę, a jego miejsce awaryjnie zajął Di Matteo. Włoch, mając niewielkie pola manewru, zrobił poprawił jedną, acz niezbędną rzecz – wprowadził do ekipy zdrową atmosferę. Przy zażegnanym konflikcie drużyna miała zbyt duży potencjał, by zmarnować go z Neapolitańczykami. Zwycięski rewanż 4-1 rozpoczął marsz, który zatrzymał się dopiero podczas monachijskiego finału. Di Matteo odszedł pół roku później, gdy okazało się, zę Chelsea nie okażą się pierwszą drużyną, która obroni to trofeum. Ale okazali się prekursorami, ponieważ jak aktualni czempioni, nie wyszli nawet z grupy.

7. Rudi Garcia

Trener roku we Francji? Didier Deschamps? Nie. Może Laurent Blanc? Nie. Żaden z byłych wielkich piłkarzy. Rudi Garcia, który ma wszelkie zadatki, by stać równie dobrym szkoleniowcem, co jego koledzy byli zawodnikami. Przypadek 49-latka pokazuje, że praca od podstaw ma większy sens niż przesadne, żabie skoki uwarunkowane karierą zawodniczą. Francuz uczył się fachu w drużynach najwyżej przeciętnych, jak I’ASCE, Saint-Etienne, Dijon, czy Le Mans. Przeciętne było również pięć lat temu Lille, lecz Garcia doprowadził Les Dogues na sam szczyt. Trener nie  miał wyboru. Gdy nad Sekwaną ma się namaszczenie samego Aime Jaqueta’e głupio nie odnieść sukcesu. Wychowanek l’ASCE postawił, w generalnie defensywnej Ligue 1, na atak.Brylował Michel Bastos, światu talent objawił Eden Hazard i nawet nasz farbowany lis, Ludovic Obraniak, miewał ogromny wkład w zwycięstwa ekipy z Stade Pierre-Mauroy. Pozytywna odmienność przyniosła efekty. W trzecim sezonie pracy Garcii, ku powszechnemu zaskoczeniu, Lille wdrapało się na sam szczyt ligi, zgarniając po drodze Puchar Kraju. W kolejnych latach „Barcelonę Północy” strącały rewelacyjne Montpellier szalonego prezesa Louisa Nicollina oraz zasilane petrodlarami PSG. Tymczasem Roma szukałą następcy ultra-ofensywnego radykała Zdenka Zemana i niespełnionego następcy Pepa Guardioli, Luisa Enrique. James Palottta, prezes Giallorossich, nie eksperymentował, tylko postawił na obiecującego trenera z sukcesami. Rudiego Garcię. Nie zawiódł się Rzymianie zanotowali piorunujący start, wygrywając dziewięć pierwszych meczów z rzędu. Potem mistrzowie Włoch z 2001 roku nieco puścili z tonu, ale dalej zachowują bliski dystans do obecnie liderującego Juventusu. Nawet jeśli nie w tym sezonie, to już w kolejnym, w pełni ukształtowana przez Francuza Roma będzie śmiertelnym zagrożeniem dla turyńczyków. A to całe zagrożenie będzie niezwykle trakcyjne. Krótkie podania, ciągły atak, naprzemienne rajdy obiema flankami. Garcia jest na dobrej drodze, by Barcelonę Północy przemienić na Blaugranę Półwyspu Apenińskiego.

6. Tito Vilanova

W naszym rankingu najkrótsza, póki co, kariera samodzielnego szkoleniowca. Ale jakże efektowna. Nim jednak Tito Villanova objął władzę na Camp Nou, wykonał tytaniczną pracę, której owoce zbierał głównie Josep Guardiola, poniekąd – jego promotor. Jeszcze dekadę temu Hiszpan tułał się po katalońskich pastwiskach, aż w 2007 roku słynny Pep, pamiętając go ze wspólnych występach w rezerwach, mianował go swoim asystentem. Nie minął rok, a duet dowodził już pierwszą drużyną FCB. Dokonał rewolucji w składzie, w systemie gry, w filozofii spotkania. Nastąpił powrót do spuścizny Johana Cruyffa. Kiedy Guardiola nagle zrezygnował, Villanova poprowadził zespół do kolejnego mistrzostwa. Blask nie przyskrzynia nawet porażka w dwumeczu 0-7 z Bayernem – wszak wielki Real Jose Mourinho uległ w  lidze Dumie Katalonii aż 15 punktom.

Niestety – nawrót choroby spowodował latem, iż Villanova musi póki co poświęcić się leczeniu, a nie -jakby chciał -trenowaniu Dumy Katalonii.

TOMASZ GADAJ, KAMIL ROGÓLSKI, WIKTOR DYNDA

Pin It