W pierwszej części wywiadu Radosław Mozyrko, polski trener młodzieży w Nottingham Forest i Manchesterze United opowiadał między innymi o tym, że polską piłkę niszczy gra na wynik za młodu i o brakach w szkoleniu młodzieży w naszym kraju. Dziś zapraszamy na drugą część wywiadu, z której dowiecie się czemu reforma PZPN może zaszkodzić polskiej piłce, co powinno się zrobić, żeby poprawić poziom szkolenia i czego brakuje naszym piłkarzom w porównaniu do tych z Anglii.
***
POLSKĄ PIŁKĘ ZABIJA GRA NA WYNIK ZA MŁODU - pierwsza część wywiadu z Radosławem Mozyrko
***
Co powinien zrobić PZPN, żeby poprawić poziom szkolenia w Polsce ? Biorąc pod uwagę dzisiejsze warunki.
Ja gdybym był osobą decyzyjną to wprowadziłbym licencje na akademie, a sam PZPN powinien je dofinansowywać. To znaczy te które spełniają pewne warunki szkoleniowe. Do tego, później nie grałyby one z amatorskimi klubami, tylko między sobą. Tak żeby to granie było na najwyższym poziomie, już od młodszych kategorii wiekowych. Ponadto żaden klub w Polsce, który wymaga od zawodników płacenia składek, nie powinien mieć prawa żądania od gracza ekwiwalentu. Dla mnie to chore, że przez ileś lat trenujesz w klubie, płacisz sam za prawie wszystko, a potem jeszcze żądają od ciebie, lub za ciebie, pieniędzy w momencie kiedy masz szansę się wybić. Wprowadziłbym też wymogi pod względem ośrodków treningowych, no i przede wszystkim odpowiednie kursy specjalizacyjne dla trenerów – nie może być tak, że jeden trener jest od wszystkiego.
Można powiedzieć w takim razie, że w Polsce brakuje systemowości w szkoleniu?
Coś tam się poprawia, ponoć PZPN ma wprowadzić dofinansowania dla klubów. Ale żeby akademia dobrze funkcjonowała to muszą zostać wydane odpowiednie na to szkolenie pieniądze. W takiej Wielkiej Brytanii istnieją cztery kategorie – jeżeli wydasz na szkolenie 1,5 miliona funtów dostajesz z powrotem 750 tysięcy, co w efekcie daje budżet 2,25 miliona, w kolejnych kategoriach stawki są odpowiednio niższe, aż do czwartej w której akademia wydaje 100 tysięcy funtów, a z powrotem dostaje 50.
Sama reforma rozgrywek juniorskich, którą przed sezonem przeprowadzał PZPN twoim zdaniem może podnieść poziom gry naszych zawodników?
Tu powstaje problem, bo zawodnicy znów staną się mniej kreatywni, ze względu na to o czym mówiliśmy wcześniej – grę na wynik. Realia są takie, że trenerzy będą chcieli mieć ten wynik jak najszybciej. Żeby potem awansować wyżej. To samozamykające się koło. Trener, który chce się wybić jest rozliczany z wyniku, a żeby go mieć musi tak szkolić chłopców, żeby ci wygrywali. A po raz kolejny powtarzam – do szesnastego roku życia nie powinno być żadnych lig, ani rozgrywek nastawionych na wynik.
Porozmawiajmy teraz chwilę o tym co już w Polsce jest, tych piłkarzach, którzy opuścili już nasze akademie. Śledzisz na co dzień polską ligę?
Tak, trochę.
Co możesz powiedzieć o tych piłkarzach nowego pokolenia typu np. Furman, Łukasik, czy Kosecki z Legii, albo choćby Drewniak czy Możdżeń z Lecha? To zawodnicy, którzy mogą zrobić międzynarodową karierę?
Aż tak dobrze nie śledzę (śmiech). Prawda jest taka, że trudno mi coś powiedzieć o zawodnikach, których na co dzień nie obserwuję na żywo. Na każdego zawodnika patrzyć przez pełne 90 minut – analizować jak zachowuje się po błędach, obserwować grę bez piłki, jest cały pakiet zachowań, którym należy się przyjrzeć.
Żadnego z tych zawodników nowej generacji nie widziałeś na żywo?
Skoro chcesz nazwisk, niech będzie. (uśmiech) Znicz Pruszków grał sparing z Legią Warszawa w której wtedy występował Michał Żyro. Widziałem też go na żywo podczas meczu kadry młodzieżowej.
I?
Nie widzę go jako zawodnika. To będzie co najwyżej przyzwoity ligowiec. Jest szybki i silny. Nic poza tym…
Ktoś jeszcze?
Prawie bym zapomniał, Borysiuk bardzo mi zaimponował pod względem ustawiania się, gry bez piłki, czytania gry. Szczerze mówiąc, jestem bardzo zdziwiony rozwojem jego kariery. Ostatnio widziałem też cały mecz młodzieżówki ze Szwajcarią U-20. Nie wiem, może akurat cała drużyna miała gorszy dzień, ale z punktu szkoleniowego mogę powiedzieć, że naprawdę wyglądali słabo. Nawet bardzo.
Miałeś jakąś styczność z seniorami?
Tak, ale niewielką. Przez cztery miesiące pracowałem w Zniczu, byłem asystentem trenera Libicha.
Zauważasz jakieś kluczowe różnice, z fachowego punktu widzenia, pomiędzy naszymi dorosłymi piłkarzami a zawodnikami w Anglii?
Ogromne. Przede wszystkim polscy zawodnicy trenują mniej. Nawet jeśli to wygląda czasowo tak samo, to nasze treningi są mniej intensywne. Drugim, równie istotnym elementem, jest selekcja. W Anglii na poziomie seniorskim grają najlepsi z najlepszych. Osiągają inne pułapy fizyczne niż nasi zawodnicy. Gdybyś na przykład wyciągnął trenera z Anglii i kazał mu trenować polski zespół, na normalnych według niego obrotach, to po kilku treningach połowa zawodników doznałaby kontuzji, a połowa biegała zgaszona.
Styl życia piłkarzy w Anglii i Polsce też się różni?
Trudno powiedzieć, bo z seniorami pracowałem tylko kilka miesięcy, natomiast u dzieci to jest zawsze bardzo podobnie. Chociaż w Zniczu brakowało mi tego, żeby ktoś zostawał po treningach, pracował nad sobą. Niektórzy zawodnicy mieli też taką tkanką tłuszczową, że ja gdybym siedział przez dwa miesiące w domu i tylko się obżerał to pewnie nie wyglądałbym tak jak oni. Niektórzy byli strasznie zapuszczeni. Zresztą zdarzali się też i tacy w Ekstraklasie…
Słynne zdjęcie Rafała Murawskiego…
Dokładnie. Dla mnie to jest niedopuszczalne. Z jednej strony zdarzają się takie ewenementy jak Paul Gascoigne, który nawet pijany potrafił zagrać rewelacyjnie, ale tak naprawdę dzisiaj piłka nożna jest coraz szybsza, coraz bardziej atletyczna, jest coraz więcej sprintów, więc tak na tak wysokim poziomie trzeba być sportowcem z prawdziwego zdarzenia
Widzisz siebie w przyszłości w pracy z seniorami?
Tak, ale wszystko chcę zrobić stopniowo. Najpierw przejść przez pracę z młodzieżą, popełnić pewne błędy, które popełnić w pracy trenera musi każdy, i dopiero potem będę myślał o pracy z seniorami. Na przykład w takich Włoszech śmieją się z innych trenerów, że ci tuż po przebrnięciu przez kilka lat studiów, albo zaraz po zakończeniu kariery piłkarskiej, od razu są rzucani na głęboką wodą i biorą się za trenerkę. U nich po skończeniu kursu, lub kariery piłkarskiej, musisz odbywać jeszcze wiele lat praktyk, i dopiero dostać prawdziwą szansę.
Gdybyś dziś dostał ofertę to byłbyś w stanie stworzyć cały system szkolenia młodzieży,na przykład dla klubu Ekstraklasy ?
Bez problemu.
Co byłoby najważniejsze?
Tak jak mówiłem wcześniej, po pierwsze wszystkie wspomniane elementy rozwoju zawodnika, a po drugie indywidualne podejście trenerów do zawodnika. Każdy zawodnik jest inny, jeden ma bajeczną technikę, ale powiedzmy jest wolny, a żeby stworzyć świetnego piłkarza nie można zaniedbać niczego. Weźmy np. takiego Mario Balotellego – świetny technicznie, pewny siebie, ale nie potrafi radzić sobie z błędami, nie potrafi też przebywać w grupie. Przez to nie przeskoczy tego pułapu najwyższego światowego poziomu. A właśnie taki Leo Messi wygrywa dzięki temu, że jest pewny siebie i odnajduje się w grupie. Był taki sezon, kiedy przegrywał najwięcej pojedynków jeden na jeden, ale dzięki temu, że nie bał się dalej próbować doszedł niemal do perfekcji. Ten zawodnik jest spełniony. Pewny siebie, szybki, bajeczny technicznie i potrafi pracować w grupie. Tak osiąga się klasę światową
Ty sam masz jakiś swój ulubiony styl trenerski? Idola na którym się wzorowałeś, zgłębiając całą tą wiedzę?
Żeby tak naprawdę poznać styl danego trenera to musiałbym być w szatni każdego klubu – widzieć jak prowadzi zajęcia, obserwować jak rozmawia z zawodnikami. To z czego my znamy danych szkoleniowców to tylko PR zrobiony wokół nich. A druga sprawa jest taka, że ja jestem Radosław Mozyrko i nie muszę nikogo naśladować.
Radosław Mozyrko chciałby kiedyś wrócić do pracy do Polski?
Chciałbym być tam, gdzie będę miał dobre warunki do pracy, a przy okazji będę mógł zapewnić byt mojej rodzinie. Jeśli to będzie Polska, to jak najbardziej.
Podobno marzy Ci się kadra młodzieżowa?
Tak, gdybym za kilka lat mógł wrócić do Polski i mieć możliwość pracowania z kadrami juniorskimi, to chciałbym sprawdzić się z nimi na przykład 5 lat, a potem kto wie… może i pójść do seniorów. Ale wiadomo, takich rzeczy nie można tak po prostu sobie zaplanować. Tym bardziej, że w Polsce nie jest łatwo dostać pracę w pewnych miejscach…
Sam klimat społeczny, czy medialny wokół piłki jest inny w Anglii?
Dobre pytanie, ale to ma wiele aspektów. W Polsce generalnie jest bardzo złe nastawienie do piłkarzy. Pisze się, że tylko imprezują, chodzą do galerii i tak dalej. Oczywiście częściowo jest to prawdą, aczkolwiek są też zawodnicy, którzy ciężko pracują. Jeśli chodzi o media to w Polsce częściej dziennikarze popełniają bardzo proste błędy – mylą imię, wiek, pozycje. W dodatku w naszym kraju styl pisania jest bardzo skrajny. W Anglii dziennikarze potrafią podchodzić do tego wszystkiego z dystansem. Druga sprawa jest taka, że w Wielkiej Brytanii piłkarze są prawdziwymi celebrytami. Zarabiają niebotyczne pieniądze, a to między innymi dlatego, że tutaj wszyscy się interesują piłką. Jak na ulicy zaczepisz jakąś starą babcię, to może ci powiedzieć jaki był wynik jej ulubionego klubu, jak kto grał, a przynajmniej będzie miała wyrobioną opinię o reprezentacji Anglii (uśmiech). W Polsce jeśli zapytasz przeciętnej kobiety na ulicy, to może będzie kojarzyła Lewandowskiego, bo dużo zarabia. No i jeszcze Boruca czy Sczęsnego, bo ładnie wyglądają (śmiech).
Zawodnicy w Anglii, o których przed chwilą wspomniałeś, mówiąc, że są celebrytami, jako znane osoby mają też pewnie masę obowiązków poza boiskowych?
Dokładnie. W kontraktach mają zawarte to, że muszą udzielać się społecznie. Podpisują piłki, odwiedzają szkoły i szpitale, rozdają zaproszenia na mecze. Minimum jakie musi spełniać każdy to podpisywanie koszulek, piłek i spotkania w sklepach. Im większy klub, tym więcej obowiązków. Zresztą, w Polsce też trochę się to zmienia. Parę fajnych akcji było, jak np. zawodnicy Jagielloni, którzy byli taksówkarzami, czy chociażby piłkarze Gieksy rozdający ulotki. To przyszło z Zachodu. Marketing sportowy w Polsce się rozwija, zmienia się na lepsze. Podobnie jak stadiony…
Powiedziałeś o stadionach. Nie brakuje Ci w Anglii atmosfery z polskich boisk?
(uśmiech) W Anglii kibice nie mogą stać na meczach, muszą siedzieć. Nie ma rac, na stadionach generalnie jest dość spokojnie. Ale właśnie w Polsce podoba mi się to, że jest fajna atmosfera – kibice skaczą, dopingują. Są oczywiście minusy takie jak bijatyki, race i kary. Ale jak był mecz Anglia – Polska, to nawet sami Brytyjczycy mówili, że atmosfera była fantastyczna i chętnie wybraliby się na mecz do Polski.
Tym ostatnim zdaniem wlałeś trochę miodu w serca polskich kibiców, bo to o czym wcześniej opowiadałeś pokazuje jak daleko w tyle jesteśmy organizacyjnie…
Ogólnie trochę jesteśmy… Na przykład w Anglii do V ligi wszystkie rozgrywki są profesjonalne. Wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane, na odpowiednim poziomie – boiska treningowe, odżywki, szatnie, etc. W Polsce problemem są pieniądze. Działacze zamiast dawać podwyżki zawodnikom, albo robić głośne transfery, powinni inwestować w ośrodki treningowe, czy szkoleniowe. Jeśli na przykład zawodnicy przebierają się w jakiś śmiesznych szatniach, w których z kranów leci zimna woda, to widzimy, że coś nie gra. Są też pozytywne przykłady – w takim Zniczu nie płacono zawodnikom dużo, ale przynajmniej na czas. Ale dobrze wiemy, że generalnie nie zawsze jest tak różowo. I nie mówię tego po obejrzeniu wyznania Przytuły, znudziło mi się po dwóch minutach (śmiech)
Trudno powiedzieć, co jest prawdziwą przyczyną niskiego poziomu polskiej piłki. Prawda jest taka, że winni są po części wszyscy. Jeśli nie ma szkolenia, albo jest ono na poziomie lat 70 czy 80, brakuje ośrodków treningowych, atmosfery do pracy, to to, że w ogóle trafili się tacy jak Szczęsny, Lewandowski, czy Błaszczykowski, to i tak jest rewelacja…
W Nottingham rozmawiał: JAKUB FILA