Przewrót w Legii. Kibice ze spokojem

20131220PF_RO088 W Legii idzie nowe. Stołeczny klub wydał dzisiaj komunikat na temat zmian właścicielskich. Bogusław Leśnodorski wraz ze swoim wspólnikiem Dariuszem Mioduskim, który dotychczas zasiadał w Radzie Nadzorczej warszawian kupili 100 procent udziałów w spółce Legia Warszawa S.A. Na skutek transakcji Dariusz Mioduski został właścicielem 80 proc., a Bogusław Leśnodorski 20 proc. udziałów. Co to oznacza dla Legii? Jakie są reakcje kibiców z Łazienkowskiej?

Fani oficjalnie zakopali wprawdzie topór wojenny z przedstawicielami ITI, ale jednak wciąż mieli względem nich spore wątpliwości. Bogusław Leśnodorski jako nowy prezes wlał w serca warszawskiej społeczności nadzieję. Ze zbiegiem czasu malała ona, a poniektórzy dziennikarze przekonywali, że – podobnie jak w PZPN – więcej jest marketingu, a mniej realnej pracy. Prawda jest jednak taka, że Leśnodorski wniósł do Legii zupełnie nowy poziom w kontaktach z piłkarzami i kibicami. Mimo wielu kontrowersji związanych z tymi drugimi, zamykaniem stadionu, decyzjami UEFA i wojewody mazowieckiego, to jednak sympatycy są w swojej ocenie zgodni i nie wyobrażają sobie na stanowisku prezesa klubu kogoś innego.

Dziś jednak spore zaskoczenie, bo Leśnodorski to już nie tylko prezes, ale przede wszystkim właściciel 20 procent akcji warszawskiego klubu. Człowiek, który zdaniem wielu odkupił Legię przed złem, czyli ITI. Ale przesadnej radości po dzisiejszym komunikacie nie ma. – Nie spodziewamy się wielu zmian. Leśnodorski dał się poznać jako zrównoważony człowiek i tak powinno zostać. Czy to dobra decyzja? Nie wiem. Mam sporo wątpliwości, ale mleko już się rozlało. Trzeba mieć nadzieję, że wszystko będzie w porządku – mówi nam osoba blisko związana z klubem. W jej głosie próżno szukać wiary w powodzenie nowego projektu. Wyczuwalny jest raczej bardzo umiarkowany optymizm.

Dzięki tej zmianie zwiększy się szybkość podejmowania decyzji, Legia usprawni zarządzanie. Prezes i właściciel będą tak naprawdę jedną osobą, więc nie trzeba będzie czasu na zielonego światło przy podejmowaniu różnych działań. Mam nadzieję, że celem nadal pozostanie praca z młodzieżą. Cieszę się z tej decyzji. Ona może Legii tylko pomóc.

Marek Jóźwiak dla FootBaru

Podobnie jest z kibicami. Wprawdzie naturalnym jest, że cieszą się z tej zmiany, bowiem nienawidzili ITI, ale jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że poprzedni właściciel był gwarantem stałego dopływu gotówki. Jak będzie teraz? Nie wiadomo. Podobnie z ogromnym, ponad 200-milionowym długiem Legii względem ITI. Nieoficjalnie mówi się, że pieniądze na jego pokrycie mają zapewnić fundusze inwestycyjne. W najbliższym czasie powinniśmy się dowiedzieć, jakie były warunki sprzedaży akcji i czym kierowali się włodarze byłego już właściciela.

- Pomysł z zakupem Legii nie urodził się wczoraj, ani rok temu, lecz dużo wcześniej. Zawsze chciałem być właścicielem klubu, chociaż 30 lat temu, kiedy mieszkałem w Stanach Zjednoczonych i pasjonowałem się NBA, na pewno nie myślałem o piłce nożnej i Legii. Dojrzewałem do decyzji o jego przejęciu. Pochodzę ze środowiska biznesowego i gdybym inwestował, założyłbym sobie, jakie poniosę straty i jaki będzie czas na osiągnięcie zysku. Tutaj jest inaczej. W telewizji oglądam tylko sport, to moja pasja, a że lubię rzeczy, które zmieniają rzeczywistość, uznałem, że kupno Legii to świetny pomysł. Podkreślam – nie przychodzę tu, żeby zarabiać, chcę coś stworzyć, zmienić, poprawić… – tak mówi o sobie i swojej decyzji Mioduski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Co ta zmiana przyniesie? Przekonamy się już niebawem. W każdym bądź razie wielkim celem nowych właścicieli będzie Liga Mistrzów. Z dużą skrupulatnością będziemy się przyglądać, w którą stronę popłynie nowy projekt z „L” na maszcie.  Czy osiądzie na polskiej mieliźnie, czy też wypłynie na głębokie wody…

KAMIL SZENDERA

Współpraca: DAWID SZWARGA i GRZESIEK ZIMECKI

Fot. Pressfocus

Pin It