Prowizoryczne zarządzanie pokonuje polską myśl szkoleniową

20121110_PF_LS_080

Stało się tak, jak myśleliśmy. Wojciech Stawowy nie jest już trenerem Cracovii. O rezygnacji z jego usług zdecydowała porażka 1:5 z Piastem Gliwice, chociaż już od dłuższego czasu mówiło się, jakoby miał on przestać prowadzić zespół z Krakowa.

W ciągu blisko dwóch lat Wojciech Stawowy uczynił z Cracovii drużynę grającą najładniej w całej Polsce. Nie zawsze efektowność szła w parze z efektywnością, jednak niemalże w każdym spotkaniu to właśnie „Pasy” były stroną przeważającą. Drużyna, która w ostatnich latach – grając w Ekstraklasie – zawsze była głównym kandydatem do spadku, w tym roku była wymieniana w gronie faworytów do gry w europejskich pucharach. Kto wie, może i by to tego doszło, gdyby nie działacze żyjący w przekonaniu, że Stawowy wskrzesi każdego piłkarza, nawet największego drewniaka.

Sam zainteresowany prosił, aby wzmocnić drużynę. Trudno wymienić poszczególne pozycje, tak naprawdę w każdej formacji przydaliby się dwaj nowi, gwarantujący większe sukcesy zawodnicy. Kiedy jednak do Cracovii przeszedł Deniss Rakels, chyba każdy sympatyk polskiego futbolu czuł emocjonalny ból wyrażony na twarzy Stawowego. W końcu jak miał on walczyć o europejskie puchary, lub chociażby o grupę mistrzowską z napastnikiem, który jest nim tylko z nazwy? Mówimy przecież o zawodniku, który nie poradził sobie w Zagłębiu Lubin. Stawowy, wiedząc już, że jego ekipa nie zostanie wzmocniona, poprosił chociaż o to, aby żadna kluczowa postać nie odeszła z zespołu. No i odszedł Milos Kosanović, filar obrony. Z takim zarządzaniem trudno myśleć długofalowo o odniesieniu jakiegokolwiek sukcesu.

Mimo wszystko Stawowemu jedno należy oddać – z mocno przeciętnych zawodników zrobił doskonale rozumiejącą się drużynę, która momentami serwowała nam krakowską tiki-takę. Jaki kraj, taka tiki-taka, ale i tak przyjemnie się patrzyło na ich poczynania. Właśnie, patrzyło. Ciężko używać tutaj czasu przeszłego, bowiem Cracovia pod dowództwem nowego szkoleniowca najpewniej straci swój styl i powróci do polskiej rzeczywistości.

Janusz Filipiak doszedł do wniosku, że tutaj już nie ma co trenować, tutaj trzeba dzwonić – tyle że w trochę innym celu. No i zamiast po nowych piłkarzy, zadzwonił do nowego trenera, Mirosława Hajdo, pracującego wcześniej w Sandecji Nowy Sącz.

Wojciech Stawowy popełniał błędy, to oczywiste. Nie zawsze wygrywał, nie za każdym razem jego zespół był drużyną lepszą, jednak konsekwentnie trzymał się swojej strategii, czyli długiego rozgrywania i utrzymywania się przy piłce. Z czasem takich zawodników jak Mateusz Żytko może to przerosnąć… W dłuższej perspektywie ten plan nie mógł się udać. Prowizoryczne zarządzanie klubem ponownie pokonało polską myśl szkoleniową.

Na pewno nie rozmawialiśmy o niebieskich migdałach, tylko o sytuacji w której jesteśmy – co się z nami dzieje, jak z tego się wydostać. Wesoło nie było, piwka nie piliśmy, tylko zastanawialiśmy się, co można tu zrobić, co poprawić i przede wszystkim co stało się z drużyną, która wcześniej pokazywała, że potrafi grać w piłkę. Aż tylu zawodników nie odeszło, dużo też nie przyszło, żeby tak zmieniło się oblicze drużyny. Zastanawialiśmy się, czemu mogliśmy fajnie grać i wygrywać, a teraz jesteśmy w szambie. Może nie po szyję, ale na pewno po klatkę piersiową. Na szczęście inne drużyny pływają w nim razem z nami i są głębiej.

Mateusz Żytko dla Goal.pl

Nazwisko nowego trenera zostało ogłoszone we wtorek. Efekt nowej miotły ma zapewnić pewne utrzymanie. Co będzie dalej? Przekonamy się po zakończeniu rozgrywek, w końcu do dnia dzisiejszego nie wiemy, w jakiej klasie rozgrywkowej będzie występować Cracovia. Jak zwykł mawiać klasyk: to są te detale, które odróżniają nas od lepszych piłkarsko krajów.

ŁUKASZ KLINKOSZ

fot. PRESSFOCUS

Pin It