Prezes Zagłębia szuka frajerów

377255_358148174269494_6068792_n

Prezes Zagłębia Lubin Marek Bestrzyński oszalał. Nie wiadomo na jakiej podstawie zażądał od Łukasza Piszczka zadośćuczynienia w wysokości 300 tysięcy złotych. Mamy do czynienia z kolejnym niekompetentnym prezesem w historii Ekstraklasy.

Po przeczytaniu wywiadu z tym szaleńcem wykonałem kilka telefonów do zaprzyjaźnionych prawników, agentów piłkarskich (zastrzegli sobie anonimowość, ponieważ nie wykluczają, że w przyszłości będą świadczyć swoje usługi Zagłębiu). Wszyscy są zgodni –  lubińskiemu klubowi grozi kompromitacja na całej linii. „Miedziowi” nie mają bowiem podstaw, aby domagać się rekompensaty od obrońcy Borussii Dortmund i reprezentacji Polski.

Po niedługiej konsultacji nie mam już wątpliwości, że uprawnienie do odszkodowania nie może być przekazane na rzecz osoby trzeciej, ponieważ piłkarz zawodowy oraz klub są solidarnie odpowiedzialni za naruszenia przepisów. Dopiero sąd wytłumaczy Bestrzyńskiemu, co znaczy słowo solidarność, bo widocznie ten nie uważał na lekcjach języka polskiego. Więc będzie się uczył na koszt lubińskiego klubu, który zapewne pokryje koszty sądowe. No ale  kto bogatemu zabroni…

Choć historia korupcji w Polsce jest niezwykle  bogata, z tak absurdalną sprawą się jeszcze nie zetknąłem. Nie przypominam sobie, żeby klub ukarany w procederze korupcyjnym pozywał do odpowiedzialności własnego zawodnika. A ponieważ topór wojenny został wystawiony na piłkarza światowej klasy, tym bardziej nie potrafię zrozumieć działań Zagłębia. Lubiński klub zamiast szczycić się tym, że w jakimś stopniu ukształtował piłkarza – jakby nie było – światowego formatu, nagle próbuje go zgnoić. I zamiast zmazać po cichu plamę po odcisku korupcyjnym, obserwujemy ciągłe grzebanie w trupach. Wracając do Piszczka, on przecież w tym sławetnym meczu z Cracovią nawet nie zagrał. Miał wówczas 19 lat i wyłącznie brał udział w zrzutce na łapówkę, a za swój błąd został już dawno ukarany.

Jestem przekonany, że taka medialna szamotanina nie odbije się pozytywnie na wizerunku „Miedziowych”. Dziwić może również fakt, dlaczego pozwani zostali wyłącznie Łukasz Piszczek i Michał Chałbiński, skoro prokuratura postawiła zarzuty za to samo przewinienie łącznie dziewięciu zawodnikom. Są równi i równiejsi? I jak tu doszukiwać się logiki w działaniach obecnego prezesa? Szukał frajerów? Od straszenia to są przecież duchy.

Dla kibiców lubińskiego zespołu mam jednak dobrą wiadomość. Sternicy w klubie ze stolicy polskiej miedzi zmieniają się dosyć często. Może tym razem rada nadzorcza dziwnym trafem wybierze kogoś, kto ma opanowaną umiejętność czytania ze zrozumieniem, a do tego zna się na futbolu.

Niedoświadczonego Bestrzyńskiego kierowanie klubem na poziomie Ekstraklasy zwyczajnie przerosło. Stawianie klubu w dobrym świetle ma dla niego znaczenie drugorzędne (być może dlatego zwolnił rzecznika prasowego, który był odpowiedzialny za PR klubu).

Na koniec anegdotka. Trwa luźne spotkanie władz Zagłębia Lubin. – A wiecie, że po transferze Ronaldo sprzedaż koszulek Realu w pierwszym tygodniu wzrosła o 40 procent? – zagaił Bogusław Graboń, przewodniczący rady nadzorczej. – Ale to w tym, naszym lubińskim realu? – nie mógł się nadziwić Bestrzyński, mając wyraźnie na myśli market o tej samej nazwie.

Teraz już wiecie, dlaczego obecny prezes lubińskiego głosu tak rzadko zabiera głos w mediach.

Takich asów w rękawie mam schowanych o wiele więcej.

KONRAD „KAZ” KAŹMIERCZAK

Pin It