W spotkaniu kończącym trzecią serię męczarni ligowych spotkań T-Mobile Ekstraklasy, uskrzydlona remisem z wielką Barceloną, Lechia Gdańsk, gładko pokonała Jagiellonię Białystok 2:0.
***
Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok 2:0 (1:0)
Buzała 16’
Madera 80’
***
Przyznamy szczerze. Widać, że Lechii się chciało. Z wiadomych względów, nie tak bardzo, jak przeciwko „Dumie Katalonii”, ale na PGE Arenie byliśmy świadkami niezłego, jak na polską ligę widowiska. Szybkie spotkanie, parę ładnych podań „z klepki” w środku pola i kilka efektownych, dynamicznych akcji. Widać, że panowie w biało-zielonych barwach zasmakowali wielkiej piłki. Momentami nie wyglądało to źle, a podopieczni „prawie Guardioli”, na „prawie Alianz Arenie”, z „prawie Kagawą”, mieli zdecydowaną przewagę. I grali „prawie jak Barcelona.”
„Prawie” robi wielką różnicą.
Mecz był niezły, ale wpisywał się w ligową rutynę, przeciętność. Nie byliśmy świadkami niczego nadzwyczajnego, bo i nic nadzwyczajnego nie mogło się wydarzyć. W 16. minucie, po podaniu z drugiej linii, do piłki doszedł Paweł Buzała i mocnym strzałem pokonał Słowika. Kilka minut później kolejna szansa gospodarzy. Piłkę dogrywał Buzała, jednak Michał Pazdan wybił głową futbolówkę zmierzającą pod nogi Grzelczaka. Mimo prowadzenia, to gdańszczanie częściej utrzymywali się przy piłce. W 33. minucie kolejną „setkę” zmarnował Daisuke Matsui. Po świetnym podaniu Piotra Grzelczaka, Japończyk stanął sam na sam z bramkarzem. Niestety dla kibiców z Gdańska – przestrzelił.
W końcówce pierwszej połowy wyraźnie spadło tempo. Futbolówkę kontrolowali piłkarze z Gdańska, ale białostoczanie skutecznie się bronili. „Jaga” tak dobrze prezentująca się w poprzednim meczu, nie potrafiła stworzyć nawet ćwierć sytuacji. Do tego podopieczni Piotra Stokowca bardzo źle grali w defensywie. Lechia po pierwszej połowie powinna prowadzić, co najmniej różnicą trzech goli. Zabrakło wspomnianej skuteczności.
W drugiej połowie, obraz gry zmienił się niewiele. Podopieczni Piotra Stokowca stopniowo atakowali z większym animuszem, jednak nie przynosiło to wymiernych rezultatów. W 80. minucie druga bramka dla Lechii Gdańsk! Po wrzutce z rzutu wolnego Piotra Wiśniewskiego, piłkę głową do bramki skierował Sebastian Madera. I było już 2:0! Jagiellonia wprawdzie w końcówce „przycisnęła”, ale nic z tego wynikło. Trzy punkty pozostają w Gdańsku, a Lechia wskakuje na szóste miejsce w tabeli. W trzeciej kolejce padło łącznie siedemnańscie goli, najwięcej w meczu Legii z Podbeskidziem i to właśnie „Wojskowi” pozostają liderem T-Mobile Ekstraklasy.
MARCIN SZYMAŃSKI