Poznańska młodzież – wieczne talenty czy piłkarze na lata?

Od kilku lat (a zwłaszcza od meczu Lecha z Manchesterem City w Lidze Europy i pamiętnej bramce Mateusza Możdżenia) sporo zaczęło się mówić o cudownym szkoleniu młodzieży w Poznaniu. Przez ten czas sporo się w „Kolejorzu” zmieniło, ale w kwestii młodych talentów przy Bułgarskiej niestety bywa różnie…

Wspomniany Możdżeń wciąż najbardziej znany jest właśnie z tamtego gola, z Bartosza Bereszyńskiego w ogóle zrezygnowano wysyłając go do Legii, a Szymona Drewniaka bardziej od boiskowych popisów kojarzymy z filmem z obozu młodego Lecha, na którym pomocnik wdzięcznie wypinał się do kamery. Do wymienionej dwójki, grającej cały czas w Lechu dodajmy jeszcze Karola Linettego, Marcina Kamińskiego i Tomasza Kędziorę, którzy już od jakiegoś czasu występują w Lechu i nie przekroczyli jeszcze 21 lat. Zostanie nam więc piątka stosunkowo młodych, nieukształtowanych jeszcze (jak to w Polsce) piłkarzy, o których mówi się, że posiadają duży potencjał i mogą „Kolejorzowi” przynieść wymierne korzyści. Ale ilu z nich tak naprawdę stanowi wartość dodaną, a ilu można traktować tylko jako uzupełnienie składu?

Najwcześniej w Lechu cokolwiek zaczęli znaczyć Możdżeń i Kamiński. Działo się to w sezonie 2009/10, czyli wtedy, gdy „Kolejorz” zdobywał mistrzostwo kraju. W 2010r. właśnie Możdżeń wyróżnił się wspomnianą już, piękną bramką przeciw Manchesterowi City i gdy wszyscy oczekiwali eskalacji formy skrzydłowego, ten w ciągu kilku kolejnych lat jakby stanął w miejscu. Miotany z pozycji na pozycję, zarówno w pomocy jak i w obronie – mimo częstych występów raczej niewiele dawał drużynie. Na boku pomocy pierwsze skrzypce grał Tonev, który Polaka przyćmił również uderzeniami z dystansu (mówiło się, że to mocna strona Możdżenia). Do rozgrywania Mateusz się nie nadawał, więc został sprawdzony na boku obrony, gdzie pozostał już dłuższy czas. Ale i na tej pozycji Możdżeń często się mylił, zapominał o defensywie, a grając tam, w minionym sezonie wyróżnił się choćby sprokurowaniem karnego w kluczowym w walce o mistrzostwo spotkaniu z Legią. W tym sezonie Mateusz wystąpił już w ośmiu meczach T-ME, ale swoją grą wciąż pokazuje nam, że nie można traktować go jako istotnego elementu poznańskiej układanki.

Drugim z młodych pomocników występujących w Lechu jest Szymon Drewniak, ale uprzedzamy – ten akapit będzie znacznie krótszy. Drewniak nigdy nie był piłkarzem ekstraklasowym mającym umiejętności na pierwszy skład Lecha, ale przez kilku trenerów do podstawy był wręcz wciągany za uszy, mimo słabiutkiej formy prezentowanej przez całą dorosłą karierę. Szymon gra asekuracyjnie w ataku, a w obronie też nie daje drużynie tyle, co choćby ostatnio Łukasz Trałka. W tym sezonie Drewniak wystąpił co prawda w paru meczach, ale gdy do gry wróci Rafał Murawski, młody pomocnik zapewne zostanie odstawiony przez Mariusza Rumaka na ławkę.

O Linettym, Kamińskim i Kędziorze zdanie mamy już dużo lepsze. Co prawda ten ostatni wciąż jest chimeryczny, po kilku lepszych meczach zagra kilka, w których skrzydłowi przeciwnika robią z niego wiatrak, ale przynajmniej te dobre występy dość regularnie notuje. In plus zaliczmy u niego umiejętność włączenia się w akcje ofensywne w odpowiednim momencie, celne dośrodkowanie, a także stworzenie przewagi przy stałych fragmentach. Do poprawy wciąż gra w obronie, zwłaszcza ustawianie się i odbiór. Podsumowując, Kędziora to niezły piłkarz i jeśli tylko nie będzie ustawiany po lewej stronie obrony, z powodzeniem może rywalizować o pierwszy skład.

O Karolu Linettym słyszeliśmy już dużo dobrego, zanim tak naprawdę zdążył cokolwiek pokazać. W minionym sezonie o jego grze mieliśmy zdanie ambiwalentne, bo poza inteligentnymi zagraniami, wyróżniał się nadmierną ilością głupich fauli. Na szczęście w aktualnych rozgrywkach je zredukował, a technicznie wciąż prezentuje się bardzo dobrze i występując na boisku w roli „ósemki” sprawdza się znakomicie. Dużą wadą Linettego jest za to strzał z dystansu, nad którym jednak spokojnie można popracować. Karol cechuje się dużą inteligencją boiskową i powinien być ważną częścią drużyny „Kolejorza” w tym sezonie.

No, i na deser zostaje nam Marcin Kamiński. Piłkarz już niemal kompletny, który od dwóch lat regularnie gra w drużynie z Poznania, a w dorobku może sobie wpisać także udział w Mistrzostwach Europy 2012. Kamiński po jednej słabszej rundzie w ubiegłym sezonie ustabilizował formę, przez drugą część rozgrywek był wręcz bezbłędny i stanowił bardzo mocny punkt poznańskiej defensywy. Poza tym, w kluczowych momentach potrafił znaleźć się pod bramką przeciwnika, dzięki czemu w rundzie wiosennej 2013 strzelił aż trzy bramki. Aktualnie Marcin wraca do gry po kontuzji i po odsunięciu od składu Lecha Manuela Arboledy, Polak przymierzany jest do przejęcia pałeczki lidera obrony „Kolejorza”.

Sami widzicie więc, że z tą zdolną młodzieżą – już nie tylko w Lechu, ale i całej T-Mobile Ekstraklasie, bywa różnie. Kibice czy działacze polskich klubów często przedstawiają swoich młodych piłkarzy jako zawodników o niesamowitym potencjale, zapominając jednocześnie, że takie głosy mogą owym piłkarzom tylko przeszkodzić – wrzucają ich bowiem na głęboką wodę zbyt wcześnie. Tak jak stało się z Możdżeniem czy Drewniakiem, wobec którego oczekiwania też były spore. Ale miejmy nadzieję, że Kędziora i Linetty nie pójdą w ich ślady. Póki co, na szczęście się na to nie zapowiada.

WIKTOR DYNDA

fot. ekstraklasa.net

Pin It