Potężny sponsor w małym mieście. Przepis na sukces, czy na katastrofę?

JAKUB-CESAREK Jakub Cesarek to jeden z kilku utalentowanych piłkarzy, którzy grają w barwach Drutex Bytovii Bytów. 20-letni pomocnik opowiedział nam o swoich indywidualnych i zespołowych aspiracjach, ale zdradził nam także, co w drugiej lidze robi Paweł Janas. Typowa męska rozmowa zeszła później na temat piwa i kobiet, ale spokojnie – rozmawialiśmy na trzeźwo.

dolaczdonas_baner

Pochodzi z Mazur, jednak szybko trafił do warszawskiej Polonii. W 2011 roku wylądował w Młodej Ekstraklasie, ale po wielu nieporozumieniach rozwiązał kontrakt ze stołeczną drużyną i znalazł się w drugoligowych Wigrach Suwałki. W północno-wschodniej Polsce spędził zaledwie jedną rundę i przeniósł się do Bytowa. Od prawie roku biega z herbem tamtejszej Bytovii na piersi i zagorzale walczy o awans do I ligi.

***

Jeszcze dwa lata temu reprezentowałeś barwy Polonii w Młodej Ekstraklasie, teraz prowadzisz tułaczkę po zespołach drugoligowych, uważasz to za obniżenie swojego sportowego poziomu?
Wręcz przeciwnie! Te półtora roku spędzone w seniorach pokazały mi jak bardzo różni się dorosła gra od juniorskiej. Młoda Ekstraklasa była o wiele mniej agresywna, w seniorach trzeba więcej walczyć i biegać. Nie ma zbyt wiele miejsca na boisku, przez co trzeba szybciej operować piłką.

Jakie są Twoje aspiracje, Ekstraklasa, I liga? A może wyjazd na zachód i Barcelona?

Mam 20 lat i na pewno chciałbym spróbować swoich sił gdzieś wyżej. Po to gram w piłkę, żeby piąć się w górę i podnosić swoje umiejętności. Teraz jednak skupiam się na występach w II lidze i Bytovii. To jest mój priorytet.

Priorytet? Dostaniesz pierwszą-lepszą ofertę z I ligi i wymażesz Bytów z pamięci…
Gwarantuję Ci, że tak nie będzie. Wiadomo, propozycje z lepszych drużyn kuszą, ale nie mam zamiaru siedzieć na ławce w I lidze, jak zaraz mogę się tam znaleźć z Bytovią i grać.

W Twojej drużynie jest wielu młodych piłkarzy z ogromnym potencjałem. Robert Hirsz, Wojtek Wilczyński… Awans wydaje się być kwestią niezbędną.
Faktycznie mamy bardzo dobrą ekipę i nie brakuje nam potencjału. Myślę, że jest to kwestia zmian, które nastąpiły latem. Zmieniła się prawie połowa drużyny i zdecydowanie dobrze nam to zrobiło. Czasami brakuje zgrania, ale wiosną powinno wyglądać to już dużo lepiej. Mam nadzieję, że w takim składzie znajdziemy się w I lidze.

Wiesz jakie stereotypy towarzyszą drugiej lidze. Kojarzy się z korupcją, małymi stadionami z fatalną murawą, obitymi nogami. Jaka jest rzeczywistość?
Ciężko mi powiedzieć coś o korupcji – nie jestem aż tak wtajemniczony. Niektóre stadiony, tak jak mówisz, są małe, a boiska bardziej przypominają kartofliska, ale warunki są takie same dla każdej z drużyn. Trzeba sobie radzić, wiesz „złej baletnicy…” (śmiech). Co do obitych nóg to prawda, II liga jest bardzo agresywna i przede wszystkim bazuje na warunkach fizycznych zawodników albo szybkości, żeby po prostu tym gladiatorom uciec.

Powiedziałeś „nie jestem, aż tak wtajemniczony”, nigdy nie miałeś propozycji sprzedania meczu?
Nie, nigdy nic takiego mnie nie spotkało i mam nadzieję że będzie mnie to omijało szerokim łukiem.

Każdy tak mówi.
Nie chce uczestniczyć w takich sprawach. Żadna kwota mnie nie przekona.

Wróćmy do Bytovii, Janas to nie za duże nazwisko na waszą ławkę trenerską?
Nie mam zamiaru tego oceniać. Trener jest profesjonalistą i sam wiedział co robi podejmując się takiej pracy, na pewno ma duże ambicje związane z Bytovią i chce je realizować krok po kroku.

Krok po kroku, chyba chciałeś powiedzieć rok po roku. Trener tej klasy nie może pozwolić sobie na przegranie walki o awans w II lidze.
Celem jest awans, a ja nie chcę wypowiadać się w imieniu trenera.

Zdaje się, że znacie się z Polonii ( był wtedy wiceprezesem pionu sportowego – przypomina red. ), jak trener Janas  do Ciebie podchodzi?
Szczerze mówiąc nawet nie mieliśmy okazji się spotkać w Polonii. Niestety, nie czytam nikomu w myślach i nie wiem co myśli kiedy mnie widzi, ale na pewno poznał umiejętności całego zespołu i wie w czym mogę drużynie pomóc.

Paweł Janas, młode talenty, Krzysztof Gajtkowski, ale to wszystko dzięki sponsorowi, czyli firmie Drutex zajmującej się oknami i drzwiami. Znamy już takie historie, skończy się koniunktura i skończy się Bytovia. Co wtedy?
Zdaję sobie sprawę, że kibice słysząc Bytovia mówią Drutex. Rzeczywiście, dzięki głównemu sponsorowi klub funkcjonuje, mimo wszystko mam nadzieję, że nie skończy się to  tak, jak to często w takich przypadkach bywało… Tym bardziej, że jak co roku jest szansa na awans. Teraz mamy zamiar w 100% ją wykorzystać.

W zeszłym sezonie delikatnie mówiąc daliście ciała i było bardzo gorąco.
Na szczęście wszyscy wszystko przemyśleli i dalej ciągniemy wspólnie ten wózek

Jak często rozmawiacie o awansie?
Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że wisi on w powietrzu, ale raczej panuje pełne skupienie na tym co jest tu i teraz. Nikt nie musi nas sprowadzać na ziemię, nie mamy głów w chmurach i póki co podchodzimy do tematu I ligi z dystansem.

Zdradź nam zasady panujące w Bytovii. Są jakieś kary, specjalne wymogi?
Jest tego trochę. „Dziurka” – 5 zł, spóźnienie na trening – 10 zł , nieprzyjście na trening bez usprawiedliwienia – 100 zł , dzwonek telefonu w szatni – 5 zł, rozmowa przez telefon – 10 zł … Dalej nie pamiętam, ale już trochę tych kar mam. (śmiech)

Gdzie te pieniądze lądują?
Do puszki, później wydajemy wszystko na szatni. Mamy z tego bardzo różne rzeczy np. kawkę i ciasteczka.

To zasady trenera Janasa?
Nie, to akurat nasz pomysł, zawodników.

Trener coś wprowadził wyjątkowego?
Zupełnie inne treningi, bardziej urozmaicone. Z daleka widać więcej profesjonalizmu. Co tydzień jesteśmy ważeni i sprawdzana jest objętość tkanki tłuszczowej. Odżywki i witaminy w szatni, wygląda to dobrze.

Co będzie jak znów zawiedziecie i nie awansujecie?

Nie ma takiej możliwości.

Trenujecie po zajęciach rzuty wolne?
Tak, stałe fragmenty mamy opanowane.

Macie t,o czego brakuje Legii, co wy robicie w II lidze?
Nawet jeśli mamy to czego brakuje na Łazienkowskiej, to mają tam to, czego brakuje nam.

Bytów wydaje się być idealnym miejscem do odpoczynku od miejskiego zgiełku. Tylko jak można tam mieszkać? Dwie podstawówki, dwa gimnazja. Co Wy tam robicie?
Na pewno Bytów to nie jest wymarzone miasto dla młodych ludzi. Jest bardzo spokojne i nie ma galerii handlowych. Prawie nie ma rozrywek… Nie mogę wypowiadać się za innych, ja najczęściej chodzę na siłownię. Staram się wykorzystać wolny czas na dodatkowe treningi , a gdy jest dłuższa przerwa wyskakuję gdzieś do Słupska, czy Gdańska na małe zakupy.

Powiedz jeszcze, że sam robisz sobie dietetyczne potrawy i robisz im zdjęcia. Chyba taka moda zapanowała wśród polskich piłkarzy.
Może Cię to zdziwi ale całkiem lubię gotować , może dlatego, że rodzice pracują w branży gastronomicznej. (śmiech) Na pewno odżywianie jest ważne – nie to, żebym ściśle przestrzegał diety, ale na pewno staram się jeść z głową.

Były jakieś kluby z wyższej półki, które chciały Cię mieć u siebie?
Kiedy kończyłem wiek juniora miałem kilka opcji. Zagłębie, Jagiellonia, nawet Legia po derbach juniorów. Niestety nic nie udało się sfinalizować. Jakiś czas temu byłem na testach w III Bundeslidze. PruBen Munster było mną mocno zainteresowane, ale i to nie wyszło.

Jakbyś został w Polonii miałbyś pewne miejsce w pierwszej drużynie. Wiadomo – 4 liga, ale marka jest. Zmarnowana szansa?
Media naświetlają teraz Polonię i jej poczynania. Grałem na Konwiktorskiej przez długi czas i życzę tej drużynie jak najlepiej, ale mimo wszystko uważam, że na chwilę obecną dwie klasy rozgrywkowe to za duża różnica. Chce grać wyżej, więc muszę piąć się w górę, a nie schodzić na dół.

Byłem kiedyś na meczu drugiej ligi i to co oglądałem na trybunach było kabaretem na żywo. Nadal słychać od kibiców niecenzuralne i śmieszne zdania?
No cóż, muszę z przykrością potwierdzić tę informację. Na trybuny przychodzą różni kibice. Jedni chcą obejrzeć w spokoju mecz, a niektórzy chcą pokibicować, ale nie zabraknie też komentatorów piłkarskich. Oni zawsze mają coś do dodania, ale żaden z nas raczej nie skupia się podczas gry na tych głupich docinkach

Zapadł Ci jakiś okrzyk w pamięć?
Jeszcze kiedy grałem w Wigrach. Usłyszałem kilka cierpkich słów typu: ty kur*o z Warszawy, czarny pedale. Miałem wtedy niecałe 19 lat, więc przejmowałem się takimi rzeczami. Teraz to przeszłość, zapomniałem o tamtym okresie .

To muszę Ci przyznać, że i tak nieźle. W Ząbkach obrzucali kiedyś liniowego kiełbasą, bo był przy tuszy.
(śmiech) Nie spotkałem się z podobną sytuacją, ale sędzia w I i II lidze to wróg numer jeden. To dla nich prawdziwa przeprawa przed gwizdaniem w Ekstraklasie.

Jaką miałeś największa utarczkę słowną z arbitrem?
W Suwałkach rozwścieczony powiedziałem jednemu, że jest ślepym ch*jem. Każdy z nas był mocno poobijany, niektórzy do krwi, a sędzia nawet fauli nie gwizdał. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że mi też kartki nie pokazał. Na szczęście już oswoiłem się z seniorskim futbolem i nie pozwalam sobie na takie wybryki.

Idol?
Mam kilku, David Silva, Aaron Lennon , Franck Ribery, Remy Cabella i mały książe – Valbuena.

Wystąpiłbyś w „turbokozaku”?
Fajne wyzwanie, mógłbym spróbować.

Teraz są pary, kogo byś zabrał?
Adriana Wróblewskiego. Taki wariat jak ja. Dobry humor jest zawsze z nami.

Alkohol?
Zdarza się piwko wypić nie ukrywam, ale tylko tyle.

Wykorzystujesz to, że jesteś piłkarzem, żeby zaimponować dziewczynom?
Wiesz, że dziewczyny kochają kopaczy. (śmiech)

Rozmawiał GRZEGORZ ZIMECKI

fot. drutexbytovia.pl

***

CZYTAJ NASZ WYWIAD Z POLSKIM TRENEREM MANCHESTERU UNITED

Pin It