Poniżej wszelkiej krytyki

Sebastian Boenisch – człowiek, który nie pokrył agenta handlowego. Przykład absurdu, bowiem z każdym kolejnym meczem podkręca poziom jak najmniejszego zaangażowania w grę, acz wciąż może chlubić się powołaniami do kadry i grą w pierwszym składzie 3. drużyny Bundesligi.

„Smuda dzwonił do mnie sześć razy w tygodniu, bardzo chciał mnie w drużynie” – mówił Boenisch przy okazji pierwszego występu w kadrze narodowej Polski. Podobnie wybłagani zostali Damien Perquis, Ludovic Obraniak, Eugen Polanski. Piłkarze, którzy o korzeniach przypomnieli sobie, gdy zrozumieli, że dla Francji czy Niemiec nigdy nie zagrają. Zostali więc reprezentantami Polski. U Franciszka Smudy, który bardzo o nich zabiegał mieli pewne miejsce.

Urodzony w Gliwicach Sebastian zagrał już 14 spotkań w barwach reprezentacji Polski. „Świetny w powietrzu”, „z dośrodkowaniem”, „dobrze atakujący”, „lewy obrońca” zdobył w sumie 0 goli i zaliczył 2 asysty. Pierwszą w towarzyskim meczu z Australią, drugą w meczu eliminacji z San Marino…

EURO 2012 w jego wykonaniu było tak dobre jak całej reprezentacji. Boenisch nie zachwycał, konsekwentnie jednak był wystawiany w pierwszym składzie. Po turnieju Sebastian na trochę przepadł, też przez kontuzję, ale odnalazł się w kadrze na początku tego roku. Grał w meczach towarzyskich z Irlandią czy Liechtensteinem, acz prawdziwym odzwierciedleniem dyspozycji tej drużyny jak i samego zawodnika miały być mecze eliminacji.

Vs Ukraina

Spotkane, które przegraliśmy w przeciągu pierwszych kilku minut. Już na samym początku Yarmolenko bez problemu zdobył gola na 0:1. Nie śmiał przeszkodzić mu „kryjący go” Sebastian Boenisch. To jednak nie był koniec popisu zawodnika Bayeru Leverkusen. Przy golu na 1:3 lewy obrońca biało-czerwonych biegał 5 metrów obok Artema Fedeckiego, który nie miał jakichkolwiek problemów z dośrodkowaniem futbolówki. Co zaowocowało bramką.

Vs Czarnogóra

Kierując się myślą, że nie istnieją lewi obrońcy z polskim paszportem mający dwie nogi i umiejący biegać, Boenisch znalazł w skrzynce powołanie na kolejne mecze eliminacji. Z Czarnogórą i kelnerami San Marino. Z Montenegro w pierwszym składzie wyszedł Jakub Wawrzyniak, który jednak już na początku spotkania doznał kontuzji. Piłkarz Legii Warszawa musiał poczekać aż gwieździe Leverkusen zechce się wejść na boisko, bowiem Sebastian Boenisch przebierał się 8 minut. W szkole niekiedy przerwy mają 5 minut, a dzieciaki muszą jeszcze zejść po strój i ruszyć do szatni.

Reprezentant z importu lekceważył możliwość gry dla Polski jeszcze przed wejściem na murawę. Bynajmniej, gdy się w końcu pojawił nie było lepiej. 26-latek jak to ma w zwyczaju zamiast atakować rywala, cofał się zachowując bezpieczną odległość od niego. Tylko nieudolność gości sprawiła, że Artur Boruc nie musiał kolejny raz wyjmować piłki z bramki.

Vs San Marino

Piłkarz Bayeru zaczął mecz nadzwyczaj dobrze, bo od asysty przy golu Piotra Zielińskiego. Jednak już przy bramce Alessandro Della Valle zamiast przecinać dośrodkowanie – co było jego zadaniem – oglądał latającego agenta handlowego.

Forma Boenischa w reprezentacji Polski woła o pomstę do nieba. Argumenty, że nie ma lepszego wymyślili chyba ślepi, bo ciężko prezentować się gorzej od zawodnika Bayeru, który gra katastrofalnie. Nie potrafi zaatakować rywala, boi się jakiegokolwiek kontaktu. Gdy trzeba odbudować ustawienie, Boenisch wraca z prędkością ślimaka. Ma problemy z przyjęciem piłki, celnym podaniem. Brak mu przyśpieszenia. Kaleczy zawód piłkarza.

We wtorkowym meczu Ligi Mistrzów Bayeru Leverkusen z Manchesterem United rywale okręcali go na wszystkie strony. Nieraz i nie dwa inni piłkarze „Aptekarzy” musieli pomagać reprezentantowi Polski, który nie radził sobie z Antonio Valencią czy też innymi zawodnikami, którzy wyczuli możliwość łatwych ataków prawą flanką. Portal whoscored.com wybrał Boenischa drugim najgorszym piłkarzem tego meczu – po bramkarzu Bayeru, Berndzie Leno, który grał równie dramatycznie. Lewy obrońca Leverkusen zagrał w tym meczu 61 podań ze skutecznością 59%. Dla porównania lewy obrońca Manchesteru, Patrice Evra zagrał 70 podań ze skutecznością 89%.

Jerzy Engel apeluje – „Ta nagonka jest niepotrzebna, możemy go stracić jak Obraniaka”. Jak nie krytykować tak katastrofalnej gry? Poza tym – piłkarze są od tego, żeby się obrażać i rezygnować z występów w kadrze? Gra w reprezentacji podobno jest zaszczytem, grając z Orzełkiem na piersi trzeba zostawiać na murawie krew, pot i łzy. Ludovic Obraniak już pokazał klasę zamiast walczyć, rezygnując i „strzelając focha” na wszystkich. Piłkarzowi Bordeaux od początku bardzo zależało na grze w kadrze – języka polskiego uczył się 4 lata (ostatecznie się nie nauczył), a na koniec wylał swoje żale i odszedł. Pomijając już jakiekolwiek animozje, obrońca Bayeru zwyczajnie nie zasługuje na grę w kadrze. Polski lewy obrońca z pierwszego z brzegu klubu Ekstraklasy będzie miał z pewnością więcej chęci do gry w biało-czerwonych barwach niż potykający się o własne nogi Sebastian Boenisch.

DOMINIK POPEK

Pin It