Umarł król, niech żyje król. Odszedł Wojciechowski, mamy duet Mroczek – Smolny, tym samym poziom impulsywnej niekompetencji został zachowany. Biorąc pod uwagę niedawną twitterową przepowiednię Mateusza Borka, aż ciśnie się na usta – a słowo ciałem się stało. Tak jak twierdził dziennikarz Polsatu Sport, los Artura Skowronka okazał się przesądzony, a jutro mamy poznać nowego szkoleniowca szczecińskiej Pogoni, którym prawdopodobnie zostanie wskazany przez Borka Michał Probierz. Jakiej wiedzy o władzach „Dumy Pomorza” dostarczył nam ten groteskowy happening?
Przede wszystkim – w żadnym wypadku nie dawać wiary temu, co mówią. Oto co powiedział w piątek „Przeglądowi Sportowemu” prezes Pogoni, Jarosław Mroczek: – Zwolnienie Skowronka nie wchodzi w rachubę. Staramy się czerpać wzory postępowania z dużo lepiej zorganizowanych europejskich klubów. Tam trenerzy pracują długimi latami. Innego trenera potrzebowaliśmy w niższych ligach, innego w pierwszej lidze, a jeszcze innego wówczas, gdy za wszelką cenę musieliśmy awansować do ekstraklasy. Stąd w klubie była spora rotacja szkoleniowców. Skowronek na pewno nie przyszedł do nas na pół roku. Jestem przekonany, że nie grozi nam spadek i nerwowe posunięcia nie są wskazane.
Faktycznie, widać wpływ najlepszych europejskich klubów i istotnie, Skowronek nie przyszedł na pół roku. Przecież pracował dziewięć miesięcy.
Idąc dalej, oto co wiceprezes Smolny dzisiaj powiedział Weszło: – Zostałem zapytany przez dziennikarzy, czy do klubu trafi Michał Probierz i stwierdziłem, że to bzdura. Bo tak jest.
Cóż, w tej chwili ta wypowiedź niewiele znaczy, ale jeśli jutro o godzinie dwunastej Probierz zostanie przedstawiony jako nowy opiekun Pogoni, te dwa zdania nabiorą zupełnie innego kontekstu. A najprawdopodobniej tak właśnie będzie. Po pierwsze, dlatego że tak stwierdził Borek, po drugie, bo Probierza widziano dzisiaj w Szczecinie. Jasne, jest szansa, że po prostu wpadł sobie na zakupy do galerii „Kaskada”, na przedstawienie do „Opery na Zamku”, ewentualnie pośmigać na „Szczecińskiej Gubałówce”, tyle że równie prawdopodobna jest strzelecka seria Daniela Sikorskiego (wybacz Daniel).
Teraz powstaje pytanie – po co Mroczek ze Smolnym bredzą, oszukując nie tyle dziennikarzy, co kibiców własnego klubu? Przecież – zakładając, że umowa Probierza jest faktycznie dogadana – te informacje niewiele by zmieniły w sytuacji „Portowców”. I tak szklanka się zbiła, jedynie kwestią czasu pozostaje odkrycie szkód. Ok, można przyjąć, że władze Pogoni nie chciały ujawniać informacji do czasu, aż uznają to za stosowne. Tylko po co robić z siebie durnia i zarzekać się, że białe jest czarne? Nie lepiej rzucić borucowskiego „pomidora” i milczeć? Chyba że zarówno Mroczek, jak i Smolny, są figurantami i faktycznie nie za bardzo wiedzą co się na Karłowicza dzieje.
Czas zadać pytanie – dlaczego pogoniono Skowronka ze Szczecina? Na pewno nie w związku z wynikiem sportowym. Fakt, „Duma Pomorza” zaczęła rundę ze ślimaczym rozmachem, ale przede wszystkim praktycznie osiągnęła przedsezonowy cel – utrzymanie w TME. Według obliczeń pana Smolnego do utrzymania potrzebne jest 30 punktów. W tej chwili Pogoń ma 22 oczka, a do końca sezonu pozostało jedenaście kolejek, czyli 33 punkty do zdobycia. Jak łatwo wyliczyć, do upragnionego wyniku należy wyciągnąć niemal dokładnie 1/4 z możliwej do zdobycia puli. Może ktoś w Szczecinie zapomniał, że przed nami jeszcze kawał rozgrywek?
Być może Skowronek chciał zrobić to, co planował Tarasiewicz, a o czym nikt głośno nie mówił, czyli przewietrzyć szatnię. Nieoficjalnie właśnie taki był powód nagłego pożegnania z pochodzącym z Wrocławia trenerem. Zmanierowana, przepłacona kadra doświadczonych zawodników nie gwarantowała dobrych wyników, ale przecież łatwiej zmienić szkoleniowca, niż sprzedać podstarzałe gwiazdeczki. Nie zawsze znajdzie się taki naiwniak jak Górnik, który wyciągnął ze Szczecina Bonina.
Skowronek nie był idealny, ale był młody, pełen zapału i miał plan. Przestał stawiać na Ławę, znalazł miejsce dla Rogalskiego, próbował młodych Gollę czy Lewandowskiego. Nie wszystko funkcjonowało idealnie, ale kiedy eksperymentować, szukać optymalnych rozwiązań, jeśli nie w sytuacji, gdy tak naprawdę nie gra się o nic? Kiedy nie grozi nam ani spadek, ani europejskie puchary. Ta runda mogła być swoistym poligonem doświadczalnym przed kolejną kampanią, do której ruszyłaby drużyna skomponowana przez Skowronka. Nic z tego. Lepiej znowu namieszać, tym samym oddając władzę w ręce szatni.
No i kwestia Probierza. Pogoń jest złożona z ligowych wyjadaczy (Budka, Hernani, Ława, Edi, Kolendowicz, Noll, Janukiewicz), którzy zanim podskoczą, z werwą zapytają: po co? Z kolei Probierz nie jest typem gościa, który chętnie wchodziłby w polemikę z podopiecznymi, a efekty tego widzieliśmy w Wiśle. Pogoń o nic nie walczy, kibice pokrzyczą, powyzywają, ale raczej nic więcej, więc co powstrzyma piłkarzy przed fochem i grą przeciwko trenerowi? Hajs się będzie zgadzał, spadku nie będzie, a pozbędą natarczywego opiekuna.
Na koniec kibice. Mimo ostatnich słabych rezultatów, większość z nich wierzyła w misję Skowronka, widząc plan w jego poczynaniach, jakiś określony kierunek, wizję. Zarząd Pogoni brutalnie podstawił 30-letniemu trenerowi nogę i znowu w Szczecinie wszystko trzeba zaczynać od początku. Nowy trener, nowe porządki, nowi ulubieńcy, nowa taktyka, nowy skład.
Co prawda nie ma już w lidze Józefa W., ale jego metody są wciąż żywe. Teraz wszyscy z zainteresowaniem będą spoglądać na zachód, gdzie rządzi szalony, nieokiełznany chaos i bałagan. W tej chwili pozostaje zatrudnić trzeciego klasowego bramkarza, zesłać Ediego do rezerw i będzie można oficjalnie ogłosić – Konwiktorska została przeniesiona do Szczecina. I bynajmniej nie jest to dobra wiadomość dla kibiców Pogoni.
Pingback: Piwo, Salamon, Totti i Clough | PodPressingiem.com