Podział łupu w Gdańsku. Lechia dalej niepokonana

Kibice przed sobotnim meczem  na PGE Arena mogli spodziewać się ciekawego widowiska. W końcu  Lechia jest drużyną, której jeszcze nikt swojej wyższości w tym sezonie nie udowodnił, a Zawisza wygrał w poprzedniej kolejce zasłużenie z Cracovią. Mecz okazał się jednak typowo ekstraklasowy . Było w nim dużo walki, mało bramkowych sytuacji i zakończył się podziałem punktów.

Mimo, że pierwsza bramka padłą dopiero w 24. minucie, ciężko powiedzieć, kto właściwie do tej pory dominował w meczu. Jedną ciekawą akcją pokazał się Luis Carlos, ale decydujące podanie było w jego wykonaniu niedokładne. Apatię przerwał Przemek Frankowski, kiedy wdarł się w pole karne i chcąc dośrodkować do Buzały, trafił w interweniującego Ziajkę. Lechiści bardzo mocno sugerowali, że przy tej interwencji obrońca Zawiszy pomógł sobie ręką, ale sędzia pozostał niewzruszony. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Chwilę potem Frankowski zagrał cudowną prostopadłą piłkę do Deleu, a ten dośrodkował znów do Buzały, który minął się z piłką. Dopadł do niej za to Grzelczak i mocnym strzał lewą nogą wyprowadził Lechię na prowadzenie.

Lechia długo się prowadzeniem nie nacieszyła. Dziesięć minut później kiksuje Madera, szczęście uśmiecha się do Masłowskiego i piłka spada pod nogi Luis Carlosa. Brazylijczyk zabrał się z futbolówką, położył Małkowskiego i wpakował piłkę do pustej bramki. Carlos najwyraźniej tak się ucieszył z tej bramki, że zapomniał, że wypadałoby jeszcze w tym meczu pograć trochę w piłkę. Bo próżno było go szukać na boisku w akcjach Zawiszy w późniejszych fazach meczu.
Na plus można zaliczyć kolejny mecz Przemka Frankowskiego, który potwierdza, że jeszcze trochę czasu, a będzie z niego pociecha w polskim futbolu. Bardzo solidny mecz obejrzeliśmy w wykonaniu Wojciecha Kaczmarka, a i Ziajka nie ma się czego wstydzić. Szczególnie, że na zasadzie kontrastu z Adamem Pazio, jego gra na lewej flance wydawała się jakimś kosmicznym poziomem futbolu.

Finalnie, można uznać ten remis za wynik sprawiedliwy. Na kartoflisku, które nie wiedzieć czemu znajduje się na PGE Arenie zamiast murawy, oglądaliśmy toporny futbol, w którym obie drużyny prezentowały podobny poziom. Po tym spotkaniu Lechia zameldowała się na 5. miejscu w tabeli a Zawisza wskoczył na 12. pozycję.

* * *

Lechia Gdańsk 1:1 Zawisza Bydgoszcz

Grzelczak 24′ – Luis Carlos 34′

Pin It