W dzieciństwie kopał futbolówkę z kolegami na podwórku, jak wielu piłkarzy. Wszystko było w porządku do momentu, w którym jeden z jego kompanów nie postanowił rzucić cegłą, która… trafiła go w głowę. Otarł się o śmierć i tak na dobrą sprawę, jedynie siła wyższa sprawiła, że nic poważnego się nie stało. Nauczycielka w szkole mówiła o nim – „zdolny, ale leń”. To trochę tak jak o mnie, tyle, że z naciskiem na słowo „leń”. Lubił kłaść na chodniku przywiązany na żyłce portfel i nabierać łasych przechodniów. Gdy w 1993r. jechał ze znajomymi pociągiem, jeden z żołnierzy zaczął się popisywać, wymachując nożykiem. On bez zastanowienia złapał go za rękę i rzucił tak, by ten nie mógł się ruszać. Dopiero później zrozumiał, czym mogło się to skończyć. Złośliwi twierdzą, że dużą popularność zyskał dzięki reklamom Telekomunikacji, a jako że Janas nie zabrał go na mundial, miał sporo czasu by rozmawiać z Krystyną z Gazowni. Zasłynął z niezwykłego tańca na linii bramkowej, w finale Ligi Mistrzów, 25 maja 2005r. W decydujących o zwycięstwie rzutach karnych, przepięknym „fristajlem” pokonał Andrija Szewczenkę. W kuluarach mówiło się, że owego tańca uczył go sam Rafał Maserak. Później zagrał w wielkim Realu Madryt. To wciąż marzenie nieosiągalne dla niemal wszystkich polskich piłkarzy. Nie brakowało jednak takich, którzy twierdził, że siedząc na ławce rezerwowych „Królewskich”, Jurek odpowiedział na egzystencjalne pytanie Ferdka Kiepskiego – jak zarobić, żeby się nie narobić. Niedawno rozegrał symboliczny, pożegnalny mecz w kadrze. Nie wyklucza jednak powrotu na boisko. W plebiscycie portalu Interia.pl na piłkarza XX-lecia, znokautował konkurencję, zdobywając aż 30% głosów (o 20% więcej niż drugi, Robert Lewandowski). Panie i Panowie, to wielki zaszczyt przypomnieć jego losy, bo karierę miał naprawdę piękną i owocną. Dwa słowa, które zmieniły historię piłki nożnej – Jerzy Dudek!
Kariera
Na początku była Concordia, później Sokół Tychy, aż wreszcie wielki holenderski Feyenord. Kontrakt z „Klubem z Południa”, Dudek podpisał 19 sierpnia 1996 roku. Pierwszym bramkarzem stał się jednak dopiero po odejściu de Goeya, do Chelsea Londyn. W barwach Feyenordu zadebiutował w meczu kwalifikacyjnym do Ligi Mistrzów 1997/1998, przeciwko FC Jazz Pori. W maju 1998 roku popisał nowy kontrakt, obowiązujący do 2003 roku. W sezonie 1998/1999, na cztery kolejki przed końcem rozgrywek, Feyenoord zapewnił sobie tytuł mistrza kraju, a Dudek został uznany najlepszym bramkarzem Eredivisie. W sezonie 1999/2000 drużyna Polaka zakończyła rozgrywki ligowe na najniższym stopniu podium oraz zdobyła Superpuchar Holandii, pokonując w finale Ajax Amsterdam, 3:2. Jerzy Dudek został ponownie wybrany najlepszym bramkarzem ligi, a w plebiscycie gazety „De Telegraaf” - najlepszym zawodnikiem. Dobra postawa zaowocowała ofertami z wielu znanych europejskich drużyn. Ostatecznie pod koniec sierpnia 2001 przeniósł się do Liverpoolu – jednego z czołowych klubów angielskich.
O karierze w „The Reds” można pisać bardzo wiele, jeszcze więcej polemizować. Dudek miał piękne momenty, miał też wpadki, jednak pamiętnym finałem w 2005r. napisał dla tego klubu kawał wspaniałej historii i chyba na wieki zamknął usta krytykom. Dokonał czegoś, co nie będzie mu zapomniane nigdy. Jeszcze w dogrywce obronił, nieco szczęśliwie, ale w fenomenalny sposób, strzał Szewczenki. Później miały być rzuty karne. Zapanował chaos. Podbiegł do niego Jamie Carragher. -Jerzy, spróbuj ich wybić z rytmu. Pamiętasz Grobbelaara? Wszystkich denerwował i rozpraszał. Udawaj, tak samo jak on. Słaniaj się na nogach, rób jakieś numery. Ruszaj się w bramce. Denerwuj ich. Cały czas wybijaj z rytmu!
I zaczął swój słynny taniec.
Kiedyś Zbigniew Boniek powiedział, że w takim momencie, dla napastnika, bramka staje się jakby mniejsza, a bramkarz zdecydowanie większy. Proporcje ulegają odwróceniu. Do tego piłkarze Milanu, próbując się skoncentrować, widzieli tańczącego wzdłuż linii bramkowej Jurka Dudka. Cholernie to rozpraszało! A sam bramkarz też wiele ryzykował. W razie porażki, „The Sun” napisałby pewnie o tańczącym pajacu z Polski. Jednak „Rossoneri” nie wytrzymali presji. Pudłowali niemiłosiernie. Liverpool sięgnął po Puchar Europy, a „Dudzio” został trzecim – obok Bońka i Młynarczyka- Polakiem, który zdobył to trofeum. Nawet jeśli kibice „The Reds” go wcześniej krytykowali, nawet jeśli Benitez miał już przygotowanego innego bramkarza na przyszły sezon, to tego konkretnego wieczoru, nie miało to już żadnego znaczenia. W życiu liczą się skutki. Pamiętam jak dziś słowa, wypowiedziane w studiu, przez najlepszego polskiego komentatora, Włodka Szaranowicza: -Niech Benitez wyjdzie teraz i powie to kibicom prosto w oczy.
Tego wieczoru Dudek był prawdziwym bohaterem, królem piłkarskiego świata.
Po Liverpoolu przyszła kolej na Real Madryt. Przeszedł tam na zasadzie wolnego transferu. W sezonie 2007/2008 Polak zdobył mistrzostwo Hiszpanii i zaliczył jedno ligowe spotkanie przeciwko Realowi Zaragoza. W 2008 roku sięgnął po Superpuchar Hiszpanii, lecz w meczu przeciwko Valencii nie wystąpił. Trzy lata później trzymał w rękach kolejne trofeum. Tym razem Real pokonał po dogrywce FC Barcelonę, w rywalizacji o Puchar Króla. Dudek grał dla „Królewskich” przez cztery sezony. Po raz ostatni wystąpił 21 maja 2011 roku, przeciwko UD Almeríi. Żegnany oklaskami przez kibiców i przechodzący w szpalerze kolegów z drużyny, zszedł z boiska w 78. minucie meczu. To przejaw uznania piłkarzy dla człowieka, który jak mało kto w szatni Realu, nie był z nikim skonfliktowany. I zostało to docenione przez piłkarzy oraz kibiców. W czasie gry w ekipie „Królewskich”, wielu „sympatyków” futbolu w Polsce kpiło i szydziło, że Dudek siedzi na ławce. Jednak był już człowiekiem spełnionym, ponadto miał możliwość, jako pierwszy Polak, zagrać w wielkim Realu Madryt. I ją wykorzystał..
„Kiełbachy w górę i golimy frajerów”
Podczas meczu z Anglią, za kadencji Janusza Wójcika, Dudek już jako rezerwowy zbierał cenne doświadczenie. Uczył się, jak prowokować rywali, jak mobilizować swoich piłkarzy. Zresztą odprawy przedmeczowe „Wójta” to zawsze były spektakle. Jak w przerwie wspomnianego spotkania z „Synami Albionu”. Selekcjoner podszedł do Tomka Iwana:
-Słuchaj, jak się nazywa ten ich piękniś, ten piękniutki taki? Beckham, tak? On tam chodzi z jakąś piosenkarką? Z tą Victorią, chyba ze Spice Girls, tak? To już w tunelu mu siknij śliną, żeby wiedział gdzie jest. Każdy z nich musi wiedzieć, gdzie jest! Mają być okrzyki do boju i koniec. Żeby mi się kurwa ktoś nie przestraszył! Angole to drwale, grać nie umieją. A jedyny chłopak, co ma jakieś pojęcie, to ten Beckham. Ty, Tomek, biegasz cały czas za nim i mu mówisz, że Victoria Ci się podoba, że nie raz ją miałeś, żeby go zdenerwować. Wiem, że on się kurwa denerwuje, jak coś takiego słyszy. Panowie, kiełbachy w górę i jedziemy frajerów!
I Tomek Iwan za nim biegał. I opowiadał, czego to z Victorią nie robił. A Beckhama trafiał szlag i ciężko mu się dziwić…
Zremisowaliśmy 0:0.
„Witam Cię Gregor, Martin Jol z tej strony…”
Jeśli ktoś kiedyś do Was zadzwoni i będziecie mieli wrażenie, że nie jest osobą, za którą się podaję, to może być… Jerzy Dudek. Jak Grzegorz Rasiak podpisał kontrakt z Tottenhamem, zadzwonił do niego, „menedżer klubu”, który angielszczyzną z holenderskim akcentem powiedział.
- Witam Cię Gregor. Bardzo się cieszę, że będziesz u nas grał. Obserwowałem Cię w Derby, gdy strzelałeś dla nich dużo bramek. Jestem przekonany, że będziesz pasował do naszej koncepcji. Życzę powodzenia w dwóch ważnych meczach waszej reprezentacji i czekam na ciebie w Londynie.
Kilka dni później, przed meczem z Austrią, „Dudi” zagaił do Grzesia Rasiaka:
-„Rossi”, rozmawiałeś już z menadżerem Tottenhamu?
-Jeszcze nie, ale nagrał mi się.
-Nagrał Ci się? Niemożliwe.
-No tak, na sekretarkę.
-A kiedy?
-Chyba na początku zgrupowania.
- A nie wyświetlił Ci się przypadkiem mój numer?
Grzesiu już wiedział, w czym rzecz…
Wizyta w kopalni i mecz na knurowskim boisku
Latem 2005r. „Dudi” zorganizował wycieczkę do kopalni „Szczygłowice”. Znał ją doskonale, bo przez trzy lata miał praktyki w szkole górniczej. Trzech braci Dudków – Jerzy, Dariusz i Piotr – wraz z Jackiem Krzynówkiem, Pawłem Kryszałowiczem, Sebastianem Milą, Tomaszem Rząsą i Radosławem Gilewiczem- na 2,5 godziny zjechało 450 metrów pod ziemię, a potem przeszło kilka kilometrów, aż na przodek.
– Ludziom, którzy pracują w takich warunkach należy się ogromny szacunek – powiedział potem, wyraźnie poruszony, Krzynówek.
Goście byli zachwyceni. Po powrocie dyrektor kopalni zaproponował, by napili się zmrożonego piwa. Bo ono zupełnie inaczej smakuje, zaraz po wjeździe. Później był jeszcze typowo śląski poczęstunek – modra kapusta, kluski i rolada. Następnie, na stadionie z zespołem wybranym przez Henryka Bałuszyńskiego, zagrała drużyna Concordii, która 25 lat temu wywalczyła awans do II ligi. Oldboje z Knurowa wygrali 1:0. Wreszcie na murawę wyszły gwiazdy: dwa zespoły złożone z przyjaciół Dudka. W jednej drużynie zagrali m.in.: Milan Baros, Mirosław Szymkowiak, Vladimir Smicer i Mariusz Czerkawski. W tym samym dniu Jurek Dudek został honorowym obywatelem Knurowa.
„Du the Dudek”
Po finale Ligi Mistrzów, angielski zespół The Trophy Boyz skomponował przebój o takim właśnie tytule (w wolnym tłumaczeniu „Zatańcz jak Dudek)/ Tą samą nazwą, telewizja BBC opatrzyła również układ taneczno-pokazowy oparty na ruchach z meczu. Było barwnie i wesoło. Zresztą zobaczcie sami.
Gotowanie
Sam Pan Jurek przyznał, że najlepiej to gotuje wodę na herbatę. I na tym zakończymy. Chociaż znam takich, co nawet czajnik elektryczny potrafili spalić…
***
Niedawno Jerzy Dudek rozegrał pożegnalny, symboliczny mecz w kadrze, przeciwko Liechtensteinowi. Tym samym dołączył do Klubu Wybitnego Reprezentanta. Czy wróci jeszcze na boisko? „Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń” – śpiewała Anita Lipnicka. Obecnie jednak oddaje się swojej innej pasji, grze w golfa. Idzie mu świetnie. „Dudi” ponadto wydał dwie książki: „Do przerwy 0:3. Uwierzyć w siebie” i „Pod Presją”. Przesłanie obu jest bardzo proste – nauczyć się korzystać z darów charakteru, które mamy – tylko tyle i aż tyle. Z każdej sytuacji można wybrnąć, znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Wszelkie negatywne doświadczenia dają nam siłę i kształtują charakter, sprawiając, że jesteśmy właśnie tutaj, na szczycie. Silniejsi i pewniejsi– jak mawiał Mike Tyson. Po prostu warto uwierzyć w siebie i w każdej, nawet beznadziejnej sytuacji, znaleźć coś…optymistycznego. Trochę tak, jak głoszą Buddyści. Gdy zburzą Ci dom, to będziesz miał piękny widok na niebo. ..A wówczas plany i marzenia, tak bardzo z pozoru odległe, staną się zarazem małe i bliskie. Jak ta bramka, przy rzucie karnym, widziana oczami Zbigniewa Bońka…
***
Sukcesy:
Reprezentacja Polski
Awans na mistrzostwa świata w Korei i Japonii i udział w dwóch meczach na turnieju
Feyenoord Rotterdam
Mistrzostwo Holandii: 1999
Superpuchar Holandii: 1999
Liverpool FC
Puchar Anglii: 2006
Puchar Ligi Angielskiej: 2003
Tarcza Wspólnoty: 2006
Liga Mistrzów: 2005
Superpuchar Europy: 2005
Real Madryt
Mistrzostwo Hiszpanii: 2008
Superpuchar Hiszpanii: 2008
Puchar Króla: 2011
Indywidualnie
Najlepszy bramkarz Eredivisie: 1999, 2000
Najlepszy zawodnik Eredivisie: 2000
Piłkarz Roku („Piłka Nożna”): 2000
MARCIN SZYMAŃSKI