Po Interze, przed Bayernem

Juventus ma w tym sezonie wybitnego pecha jeśli chodzi o terminarz spotkań. Genoa, Roma, Napoli, Inter, Lazio, Torino, Fiorentina, Napoli i ostatnio Inter – to ligowi rywale „Starej Damy” przed meczami Ligi Mistrzów. Tak jak w sobotę trenerzy Bayernu, Realu czy Barcy mogli dać odpocząć podstawowym zawodnikom, tak Antonio Conte zwyczajnie nie mógł skorzystać z takiej możliwości.

To znaczy teoretycznie mógł, ale trener Juve dał odpocząć jedynie Stephanowi Lichtsteinerowi oraz Mirko Vuciniciowi posyłając do boju swoją najsilniejszą jedenastkę. Wiemy jakie stosunki panują na linii Turyn-Mediolan i Conte nie mógł pozwolić by w ciągu jednego sezonu fani „Bianconerich” dwukrotnie przeżywali gorycz porażki po meczach z Interem. Chciał się również mediolańczykom zrewanżować za domową przegraną z rundy jesiennej (1-3), która była o tyle bolesna, że przerwała serię meczów bez porażki w wykonaniu turyńskiego klubu. Licznik zatrzymał się na liczbie 49.

Sobotnie spotkanie w Mediolanie nie było widowiskiem, które zapadnie nam w pamięci na dłużej. Wyglądało to na starcie ambitnego ucznia z doświadczonym profesorem. Inter szczególnie w drugiej połowie miał momenty, kiedy dzięki walce i zawziętości przejmował inicjatywę, ale piłkarska jakość była po stronie Juventusu. I to właśnie dzięki tej dojrzałości ekipa Conte wywiozła z San Siro trzy punkty zbytnio nie wypruwając sobie żył. W końcówce turyńczycy skupili się jedynie na rozbijaniu ataków rywali, nie w głowie były im wyczerpujące kontrataki, bo z tyłu głowy jawił się już wtorkowy mecz z Bayernem.

W ekipie Interu najbardziej sfrustrowany porażką był Esteban Cambiasso. Argentyński pomocnik w ostatniej akcji meczu postanowił targnąć się na życie Sebastiana Giovinco:

Tylko cud sprawił, że noga włoskiego napastnika nie jest w kawałkach i z bolącym stawem skokowym mógł ruszyć ze swoimi kolegami do Monachium.

Zastanawiając się nad karą dla Cambiasso przechodziły nam przez myśli różne pomysły, na zsyłce do Guantanamo kończąc. Poważnie mówiąc 5-10 meczów kary dla pomocnika Interu zupełnie by nas zadowoliło. Takie brutalne ataki trzeba sowicie „nagradzać” by odstraszać tym kolejnych śmiałków chcących zakończyć karierę swojego przeciwnika. Komisja dyscyplinarna Serie A postanowiła jednak zrobić wszystkim żart primaaprilisowy i zawiesiła Cambiasso na… jeden mecz. Podobno Jacek Gmoch podsumował to tylko krótkim HEHEHE.

We wtorkowych spotkaniach Ligi Mistrzów wszystkie oczy podstawówek i gimnazjów będą zapewne skierowane na Parc des Princes, gdzie PSG podejmie Barcelonę. Jednak to monachijsko-turyńska para powinna nam zapewnić najwięcej emocji na tym etapie Champions League. Tak przynajmniej nakazywałaby logika.

W zasadzie nikt z Bayernu i Juventusu nie powiedział przed tym spotkaniem nic odkrywczego. Wszyscy jak mantrę powtarzają, że znają siłę i szanują swojego rywala, że na tym etapie nie ma słabych drużyn, że liczą na dobry wynik przed rewanżem, że woleli trafić na innego przeciwnika. Bla, bla, bla. Z tych ram postanowił się jedynie wychylić Toni Kroos twierdząc, że jedynym obecnie silniejszym zespołem od Juve jest Barcelona. Albo go poniosło, albo zapomniał o pewnej drużynie z Madrytu, albo po ubiegłorocznym wyeliminowaniu Realu czuje się na tyle pewnie, by obawiać się jedynie drużyny z Katalonii.

W opinii fachowców faworytem tego dwumeczu jest Bayern, co ma odzwierciedlenie u bukmacherów (kursy na wygraną Bawarczyków oscylują w okolicy 1.6-1.7). Na korzyść drużyny z Allianz Arena z pewnością przemawia doświadczenie w europejskich pucharach, w których w ostatnich latach odgrywają czołowe role. Dla „Starej Damy” to pierwszy ćwierćfinał LM od 2006 roku, kiedy to odpadli po starciach z Arsenalem. Z obecnego składu mistrzów Włoch pamiętają tamte spotkania jedynie Gianluigi Buffon i wchodzący wówczas do zespołu Giorgio Chiellini. Dla większości aktualnych piłkarzy Juventusu już sam awans do 1/4 jest największym sukcesem w ich pucharowej karierze. Pod tym względem nie mają się nawet co porównywać ze swoimi rywalami z Monachium, którzy mają za sobą przegrane, bo przegrane, ale aż dwa finały najważniejszych klubowych rozgrywek w ostatnich trzech edycjach.

Nie brakuje oczywiście apetycznych smaczków, jak pojedynek dwóch trenerskich pokoleń (24 lata różnicy między Juppem Heynckesem a Antonio Conte), dwóch najskuteczniejszych drużyn tej edycji LM czy żądza rewanżu Juve za bolesne zlanie (1-4) przez Bayern w Turynie z 2009 roku. „Bianconeri” śrubują swoją serię meczów bez porażki w europejskich pucharach (18), zaś Gianluigi Buffon zalicza kolejne minuty bez puszczonego gola w Champions League. Ma ich obecnie 490 minut, a rekordzistą pod tym względem jest Jens Lehmann (Arsenal), który w latach 2005-2007 nie dał się pokonać przez 853 minuty. Oba zespoły łączy osoba Arturo Vidala, który odchodząc z Bayeru Leverkusen odrzucił ofertę Bawarczyków i przeniósł się do stolicy Piemontu, czym rozjuszył monachijskich decydentów z Uli Hoenessem na czele. Toni Kroos ostrzegł swojego kolegę jeszcze z czasów wspólnej gry w drużynie „Aptekarzy”, żeby nie spodziewał się ciepłego powitania na Allianz Arena.

Jak to się zwykło ładnie mówić, wszystko zweryfikuje rzecz jasna boisko i to, co najważniejsze wydarzy się jutro wieczorem na murawie stadionu w Monachium. Spragnionych większej ilości ciekawostek związanych z tym meczem kierujemy tutaj . Tak, tak. Czasem nawet Kwejk staje na wysokości zadania.

MARCIN PĘKUL

***

BAYERN MONACHIUM – JUVENTUS TURYN, 20:45

Pin It