Pokaż mi swoją ławkę rezerwowych, a powiem ci, jaką masz drużynę. To powiedzenie od lat nie znajduje swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości polskich drużyn, w których tworzy się niekiedy Kluby Kokosa. Za granicą jest podobnie. Z tą różnicą, że tam na ławce sadzają wiekowego Javiera Zanettiego, a nie Daniela Kokosińskiego…
Postanowiliśmy sprawdzić, kto w tym roku grywał ogony, chociaż ma predyspozycje do tego, aby pojawiać się co tydzień w podstawowej jedenastce. Kryteria były jasne – do „ławkowiczów” kwalifikują się ci, którzy w obecnym sezonie w swojej lidze rozegrali mniej, niż 720 minut (równowartość 8 pełnych spotkań). Oczywiście, niektórzy z wymienionych zawodników narzekali na kontuzje, jednak przez większą część sezonu byli gotowi do gry.
6. Micah Richards (160 minut)
25-latek zaliczył już w Manchesterze City 179 występów, jednakże od dwóch sezonów siedzi przyspawany do ławki. Wręcz odcisnął na niej swoje piętno. Zjadła go konkurencja, w końcu szejkowie nie próżnują i w każdym okienku dokonują wzmocnień kadrowych. Richards może grać na pozycji prawego bądź środkowego obrońcy. Miał być wielki, szykowano go na następcę Johna Terry’ego. Legendarna jest już grafika przedstawiająca kadrę przyszłości reprezentacji Anglii. Richards miał być jej kapitanem.
- Rozmawiałem już z Manchesterem City i chcą mnie zatrzymać. Powiedziałem jednak działaczom, że chciałbym wiedzieć, ile jeszcze meczów w tym sezonie zagram. Nigdy tak naprawdę nie chciałem opuszczać klubu, ale muszę spojrzeć na swoją sytuację i zapytać siebie, czy gram wystarczająco dużo. Myślę, że w tym momencie tak nie jest - mówił pół roku temu Richards. Niewykluczone, że latem przejdzie do Liverpoolu, gdzie zastąpić ma Glena Johnsona.
5. Mirko Vucinić (405 minut)
Ofiara zakupów Juventusu. Mając pewne miejsce w wyjściowej jedenastce imponował skutecznością i walecznością. Jeszcze grając dla Romy potrafił skopać bandy reklamowe, a następnie – i w meczu reprezentacyjnym i w jednej z konfrontacji Juventusu – z radości po zdobytej bramce zdjąć spodenki. Publiczne pokazanie majtek karane nie jest, więc czemu nie?
W obecnym sezonie skręcił kolano, przez co pauzował przez kilka tygodni, jednak dla „Starej Damy” nie był to żaden problem, przecież w swoich szeregach mieli Carlosa Teveza i Fernando Llorente. W dodatku już wcześniej planowano jego sprzedaż, a dokładniej wymianę. Czarnogórzec był gotowy na przejście do Interu, a w przeciwnym kierunku powędrować miał Fredy Guarin. Kibice z Mediolanu, delikatnie mówiąc, zachwyceni nie byli, stąd też do transakcji nie doszło.
4. Fabio Coentrao (653 minut)
W zdecydowanie większym stopniu zaznaczył swoją obecność w Lidze Mistrzów, aniżeli w rozgrywkach krajowych, gdzie przegrywał rywalizację z Marcelo. Tak jak teraz Carlo Ancelotti, tak i wcześniej Jose Mourinho niechętnie na niego stawiał, głównie ze względu na incydent z papierosami, które sam piłkarz palił. Z tego powodu niejednokrotnie nie pojawił się nawet w szerokiej kadrze Realu. Później miał kłopoty z prawem jazdy – został oskarżony o fałszowanie dokumentów – jednak to już całkiem inna historia.
Głośno mówi się o transferze Portugalczyka do Juventusu, który latem zamierza poważnie się wzmocnić. Zmiana otoczenia mogłaby mu dobrze zrobić, skoro od dłuższego czasu jest dopiero drugim lewym obrońcą w Realu.
3. Diego Milito (636 minut)
To już koniec Diego Milito w Interze Mediolan. Klub oficjalnie potwierdził, że nie zamierza przedłużyć z nim kontraktu. W tym sezonie zdobył zaledwie dwie bramki, jednak z każdym kolejnym rokiem dostaje coraz mniej szans na grę. Kibice z Mediolanu pamiętają jednak jego zasługi, wszak to właśnie w głównej mierze dzięki niemu zdobyli upragnioną Ligę Mistrzów w sezonie 2009/10. W tym samym czasie został wybrany najlepszym napastnikiem LM oraz najlepszym piłkarzem Serie A.
Wcześniej reprezentował między innymi Real Saragossa i Genoę. Milito prawdopodobnie powróci do Argentyny, aby pokopać dla przyjemności. Zakończenie kariery nie wchodzi w grę, przynajmniej póki co. Wątpliwym jest jednak, aby ciągle interesowała go piłka na najwyższym poziomie.
2. Claudio Pizarro (691 minut)
Najpoważniejszy rywal Roberta Lewandowskiego w walce o miejsce w podstawowej jedenastce. Mario Mandżukić najprawdopodobniej odejdzie, wszak nikt specjalnie nie ukrywa, że nie po drodze mu z Josepem Guardiolą. Pizarro zdobył w tym sezonie 10 bramek, co oznacza, że strzela średnio co 69 minut, podczas gdy Mandżukić na zdobycie bramki potrzebuje 112 minut. Typowy lis pola karnego ze świetnym wyszkoleniem technicznym. Różnica ogromna, w zeszłym sezonie była również podobna, choć nie tak wyraźna. Pytaniem jest, dlaczego żaden trener nie potrafi zaufać mu w większym stopniu. Wiadomo, latka lecą, sam przeżył już 35 wiosen, jednak pięć-sześć spotkań więcej na pewno by mu nie zaszkodziło, a kości by nie popękały.
Wiadomo już, że Pizarro dostanie ofertę nowego kontraktu. Powtórzymy się – zabrzmi to trochę niepatriotycznie – ale czy Pizarro, kosztem Lewandowskiego, nie powinien częściej pojawiać się w pierwszym składzie? Nie stawiamy odpowiedzi.
1. Iker Casillas (180 minut)
Miał zastąpić Wojciecha Szczęsnego w Arsenalu. Wcześniej pisano o jego wypożyczeniu do Schalke 04 Gelsenkirchen, które później – wraz z kolegami z Realu – pokonał w rundzie pucharowej Ligi Mistrzów. W nocy z soboty na niedzielę świętował zdobycie Ligi Mistrzów, chociaż jego nastrój mógł być całkiem inny, w końcu przy pierwszej bramce dla Atletico popełnił juniorski błąd, do którego sam się później przyznał.
Zachwycał w Lidze Mistrzów, ale w krajowych rozgrywkach rozegrał wyłącznie dwa spotkania. Spragniony wydarzeń nieskutecznie usiłował zostać ich częścią. Wyżej, przynajmniej w mniemaniu Carlo Ancelottiego, stoją akcje Diego Lopeza, ale ta sytuacja powinna niebawem ulec zmianie. Mimo wszystkich przeciwieństw losu, nie wyobrażamy sobie, aby Casillas miał odejść z Madrytu. Zwłaszcza po La Decimie , która, jak sam twierdzi, jest dla niego cenniejsza niż Puchar Świata.