Pirlo w drodze na piłkarski Olimp

pirlo

Andrea Pirlo był wczoraj jednym z piłkarzy, dzięki którym Juventus ograł Milan 3:2. Włoch zamienił dwa rzuty wolne z bliskiej odległości na gola i uderzenie w poprzeczkę, które dobił Chiellini. Te dwa strzały zepchnęły w cień fakt, że Pirlo nie dyrygował grą swojej drużyny w sposób, do którego nas wszystkich przyzwyczaił. „Stempel” (jak to lubią określać komentatorzy i eksperci) zasłużonego pomocnika nie jest już tak wyraźny, a dyskusja o jego przyszłości ciągle aktualna. Czy kończący po mundialu karierę reprezentacyjną „Il Maestro” skończy również z futbolem na najwyższym poziomie?

Pirlo to człowiek, który sprawia wrażenie oddychającego trzy tempa wolniej od innych. W erze piłkarzy-atletów przemierzających całą długość boiska w czasie porównywalnym do olimpijskich rekordów, włoski pomocnik najczęściej drepta sobie bez pośpiechu poprawiając raz po raz toczoną przed sobą piłkę. Przez dziesięć lat odciskał swoje piętno na każdej akcji przeprowadzanej przez Milan obsługując partnerów perfekcyjnymi podaniami i bombardując bramkarzy z rzutów wolnych. Był jednym z architektów sukcesu Italii na mundialu w Niemczech, by sześć lat później przypomnieć o sobie futbolowemu światu na turnieju w Polsce i na Ukrainie. Spisywany już na straty w Milanie nie dogadał się co do warunków nowego kontraktu i przeniósł do Juventusu. Zrobił to z łzami w oczach, ale z pewnością nie żałuje, bo w Turynie odżył i kibice przez dwa ostatnie lata znów mogli oglądać kilkudziesięciometrowe podania serwowane z chirurgiczną precyzją. Jednak czas nie stanął w miejscu i Maestro miewa coraz większe problemy na boisku. Jego obecność na murawie jednoznacznie definiuje styl gry drużyny, partnerzy muszą go ubezpieczać, gdyż Pirlo niezależnie od sytuacji spokojnie holuje piłkę i czasem traci ją tuż przed własną bramką. Odpowiednio nałożony „plaster”, a takim dysponuje coraz więcej ekip nie tylko w Europie, ale i rodzimej lidze, może wyłączyć go z akcji na całych 90 minut i sprawić, że drużyna utraci znaczną część swojej wartości. Zawodnicy przyzwyczajeni do grania na alibi, podaj do Pirlo – on coś wymyśli, muszą się natychmiast reorganizować.

W dwóch poprzednich sezonach pomocnik Juventusu grał praktycznie zawsze. Nie pojawił się na murawie jedynie w meczach o najniższą stawkę, które można zliczyć na palcach jednej ręki. W dodatku, pomimo 32 lat na karku, nigdy nie był ściągany z boiska przed końcowym gwizdkiem arbitra. „Nie jestem typem zawodnika, którego się zmienia” – przyznał kiedyś w jednym z wywiadów, a potwierdził niedawno. Antonio Conte był tak zdenerwowany stratami piłkarza grającego tuż przed obrońcami w meczu z Interem w Mediolanie, że postanowił zdjąć Pirlo na kilka minut przed końcem meczu. Dziennikarze odnotowali wyjątkowe posunięcie, Maestro milczał. Tydzień później młody pomocnik Hellas Werona, Jorginho, tak utrudnił mu życie na murawie, że Pirlo właściwie nie zaistniał w tym meczu. Conte znów się wściekł i zmienił swojego dyrygenta po godzinie gry. Reprezentant Włoch nie ukrywał swojego niezadowolenia. Ze skwaszoną miną udał się prosto do szatni ignorując trenera, ławkę rezerwowych i oklaskujących go kibiców. Apodyktyczny Conte ustalił następnego dnia nową zasadę w klubie. Każdy zawodnik, który po zmianie nie usiądzie na ławce obok kolegów i nie obejrzy meczu do końca, zostanie ukarany grzywną i na miesiąc odsunięty od pierwszej drużyny. Wraz z gorszą formą, pogorszyły się również relacje z trenerem.

Niewielu pamięta ostatni naprawdę dobry mecz Pirlo. We wczorajszym klasyku z Milanem więcej podań zaliczył Riccardo Montolivo, który był również dokładniejszy. Jego starszy kolega rzadko ryzykował posyłanie piłki w okolice pola karnego rywali, a kilka razy zdarzyło mu się w prostej sytuacji podać prosto do piłkarza Rossonerich. Aby przypomnieć sobie ostatnią popisową partię włoskiego reżysera gry, trzeba cofnąć się aż do czerwcowego Pucharu Konfederacji. Włosi napędzani jego podaniami wygrali z Meksykiem 2:1. To starcie miało miejsce na legendarnej Maracanie, tam Pirlo chciałby zakończyć swoją przygodę z reprezentacją i być może futbolem na najwyższym poziomie. Jego kontrakt z turyńskim klubem wygasa po zakoczeniu sezonu, władze Bianconerich nie chcą się spieszyć z jego przedłużeniem. Rozmowy mają rozpocząć się w pierwszym kwartale 2014 roku. „Nie podpiszę nowej umowy bez pewności, że będę ważnym ogniwem drużyny” – komentuje zawodnik, którego rola w drużynie właśnie teraz stoi pod dużym znakiem zapytania. Zarówno Pirlo, jak i kierownictwo mistrzów Italii zdają sobie sprawę z tego, że unikatowy pomocnik stąpa teraz po cienkiej linii, która oddziela świetnego dyrygenta drugiej linii od wiekowego balastu obciążającego klubowy budżet 4 milionami euro (plus drugie tyle dla skarbówki), a kolegów z drużyny wzmożoną asekuracją. Wiele wskazuje na to, że obie strony mogą sobie podziękować za współpracę, a to będzie prawdopodobnie oznaczało dla Pirlo koniec z grą w piłkę na wysokim, europejskim poziomie. Media łączą go nieustannie z Carlo Ancelottim czy angielskimi drużynami, ale trudno w to uwierzyć. Pomocnik wspomniał kilka razy o chęci spróbowania się w MLS, być może właśnie tam zakotwiczy na sam koniec kariery.

Brazylijski mundial będzie dla zasłużonego reżysera gry pożegnaniem z szeroką widownią. Jeszcze raz postara się przekonać nas, że wcale nie jest gorszy od młodszych konkurentów i zająć swoje miejsce na piłkarskim Olimpie. Nie ma do tego lepszej sceny, niż świątynia futbolu – Maracana.

HENRYK PISZCZEK

Pin It