Piotr Świerczewski: W Rosji mają wojnę i nie mogą jeździć na mecze…

swirfoto

O tym, jakim politologiem (tak, tak!) jest Obraniak, co uniemożliwia Rosjanom grę w piłkę i czy Messi poradziłby sobie w Podbeskidziu. Gdzieś tam w tle reprezentacja. Zapraszamy – Piotr Świerczewski.

***

- Zanim zaczniemy rozmawiać o reprezentacji, proszę wyjaśnić jedną kwestię. Co to ten model japoński?

- Model japoński?

- Ten, który chce pan wprowadzić w Motorze Lublin.

- Ja? Nie rozumiem.

- Powiedział pan tak parę miesięcy temu w wywiadzie dla 2×45.

- Pan myśli, że ja wiem, co mówię? (śmiech)

- (śmiech)

- Nie no, nie wiem nic o żadnej Japonii. Co to jest w ogóle ten model?

- Nie wiem, dlatego pytam.

- Ja też nie.

- OK, to pomówmy o reprezentacji. Jaki jest dziś największy problem kadry Fornalika?

- A czemu ta kadra ma mieć jakieś problemy?

- Nie ma żadnego? Jakby nie miała, wygrywałaby wszystkie mecze.

- Złe pytanie pan zadał – ta kadra zwyczajnie nie ma umiejętności. Ale to nie jest jej problem. Problem by mieli, jeśliby nie mieli pieniędzy, autokaru. A oni mają wszystko zapewnione.

- Chodziło mi o problemy sportowe, chociażby te z obsadą niektórych pozycji.

- Widzi pan – problem to mają gdzieś tam w Rosji, Azerbejdżanie. Mają wojnę i nie mogą jeździć na mecze. A my? Żadnego. Dla mnie sprawa jest bardzo prosta – mamy takich piłkarzy, jakich mamy, lepszych nie będziemy mieć. Właściwie nie mamy żadnego wyboru, nie możemy wziąć lepszych piłkarzy na ich pozycje. Nie możemy sobie wziąć nikogo z Argentyny czy Hiszpanii. A przegrywamy mecze, bo jesteśmy słabsi. Logiczne, nie?

- Jakby wszystko było takie zerojedynkowe, Grecja nigdy nie zostałaby mistrzem Europy a Porto nie wygrałoby Ligi Mistrzów.

- Często jak rozmawiam z kibicami czy dziennikarzami, śmieję się, bo oni nigdy nawet nie byli sportowcami  i nie bardzo wiedzą o czym mówią. Jak na bieżni startuje ośmiu biegaczy – faworytami mogą być wszyscy, ale i tak wygra jeden. Tak samo jest w piłce. Sześć drużyn w grupie – wygra jedna.

- To jest oczywiste.

- O umiejętności chodzi. Albo je masz, albo nie masz. Nie będziemy nagle mistrzami świata. I przez najbliższe parę lat też nie.

- Co pan myśli o konflikcie Roberta Lewandowskiego z Ludoviciem Obraniakiem?

- Bzdura. Lewandowski ma grać jak najlepiej z tym, którego wstawi trener Fornalik. Być może mają między sobą jakiś problem komunikacyjny. Ale, bez przesady – Robert zaraz pójdzie do innego klubu i co? Z tamtymi też nie będzie się mógł dogadać? Moje pytanie brzmi inaczej – czy Obraniak jest w swojej najlepszej formie? Czy to na dzień dzisiejszy najlepszy zawodnik w środku pola?

- Proszę sobie odpowiedzieć.

- Nie, bo nie walczy. Na poziomie międzynarodowym trzeba więcej walczyć. Mam wrażenie, że ciągle przechodzi koło meczu. My jesteśmy słabą reprezentacją – nasza dobra gra to za mało, musimy to jeszcze poprzeć walką.

- Obraniakowi ewidentnie na tej kadrze nie zależy. Widać to choćby po tym, że do tej pory nie nauczył się języka polskiego.

- Wybraliśmy chłopaka, daliśmy mu polski paszport, nie wymagajmy od niego, żeby on się tak od razu nauczył języka.

- Od razu?! Przecież to już 3,5 roku!

- Dobra, zgadzam się. Powinien znać chociaż podstawy. A on nic a nic, nie?

- „Cześć”, „dzień dobry”…

- Kurde, trochę słabo…

- Albo taki głupi, albo taki leniwy.

- No, żeby pan tylko pozwu za takie coś nie dostał (śmiech). A co by było, gdyby Obraniak był fenomenalnym strzelcem? Wygrywał w pojedynkę wszystkie mecze? Wtedy byśmy nie szukali dziury w całym. Ja go nie rozliczam z tego, jakim jest politologiem. Zagra dobry mecz – pierwszy powiem, że Obraniak sobie poradził. Nie wiem, może ja mam taki charakter, że zwracam uwagę na tę walkę?

- A ten argument, że Obraniak jest nam potrzebny, bo dobrze bije stałe fragmenty, przemawia do pana? Z jednej strony – fakt, to nasza główna broń. Z drugiej – przecież Rybus czy Łukasik też umieją dorzucić piłkę. Bo poza stałymi fragmentami, to raczej hamulcowy.

- Kiedyś o Deynie też mówili, że to hamulcowy. Ale jednym zagraniem potrafi zrobić coś, co żaden z zawodników nie potrafi. Trzeba się zastanowić, czy Obraniak może funkcjonować na podobnych prawach. Dla mnie te stałe fragmenty to za mało. Tym bardziej, że bramkarze są dziś tak wygimnastykowani, że trudno trafić z wolnego.

- Parę miesięcy temu powiedział pan w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, że Obraniakowi brakuje konkurencji. Podtrzymuje pan to zdanie?

- Znowu mnie pan łapie za jakieś słówka. Ja naprawdę nie wiem, co mówię dziennikarzom. Oni później to piszą, ja tego nie czytam. Gazeta to dla mnie, wie pan, dzisiaj jest, a jutro ląduje w śmieciach.

- OK, ale jeśli chodzi o meritum – Obraniak to w kadrze święta krowa, która nic nie musi, bo nie ma alternatywy?

- Wszyscy muszą. Nie ma tak, że ktoś ma taryfę ulgową. Jakaś tam konkurencja jest, wiele wariantów można podać. Ja bym spróbował na „dziesiątce” Kubę Błaszczykowskiego. A na prawą – Grosickiego. Bardzo dobry mecz zagrał z Anglią. Jest kilka możliwości, ale ja nie chcę być mądrzejszy niż trener i broń Boże niczego mu nie doradzam jako jakiś niby-ekspert. On zrobi tak, jak będzie chciał. Śmieję się jak znawcy piłki nożnej mówią, że trener powinien postawić na tego i tego. Gówno prawda. Powinien zrobić to tak, jak uważa. Nikt mu się nie może w to wtrącać. To on ich ogląda, dopasowuje, rozmawia z nimi na zgrupowaniu. Nie mówię, że z nimi śpi, ale mieszkają razem w hotelu, trener poznaje ich charaktery. To są rzeczy, których my – ludzie z zewnątrz – nie rozumiemy. To, co widzimy na meczach, to nie wszystko.

- To są czytelne sygnały. Obraniak żali się francuskim dziennikarzom, że prezes Boniek jest do niego uprzedzony.

- Nieładnie, nie powinien tak mówić. Nie wiemy też, czy on naprawdę tak powiedział – od polskich dziennikarzy się tego dowiedzieliśmy. Ja znam Francuzów, rozmawiam z nimi. I oni mi o tym nie powiedzieli. Także trzymałbym raczej do tego dystans.

- Jak to nie wiemy? Powiedział to w magazynie Bordeaux.

- Jak ja byłem piłkarzem to nie przywiązywaliśmy wagi do tego, co kto mówił w mediach. Jak ktoś coś powiedział – trudno. Było, minęło. Jakoś specjalnie o tym nie dyskutowaliśmy w grupie. Ja się Obraniaka o nic nie czepiam – on ma grać i walczyć. Tyle. A czy on mówi po polsku, czy nie mówi? Nie interesuje mnie to. Chociaż zgodzę się z panem, że przez te trzy i pół roku mógłby się czegoś nauczyć. Bez przesady.

- Jeszcze słówko o Robercie Lewandowskim. Jaka jest pana teoria na temat jego nieskuteczności? Mówi się, że w reprezentacji nie bardzo ma mu kto podawać.

- Trochę w tym prawdy jest, bo tam w Dortmundzie naciskają na przeciwników, grają na ich połowie. Wtedy, siłą rzeczy, Robert ma więcej sytuacji. A w reprezentacji to my jesteśmy przyciskani, „Lewy” ma więcej zadań w defensywie. To tak, jakby Messi poszedł do Podbeskidzia. Może by błysnął kilka razy, ale jakby się skapnęli ludzie, kto to jest, od razu stałoby przy nim dwóch i by nie było Messiego. Musiałby bronić się i by nie istniał w ataku. Tak samo jest z Lewandowskim.

- Teraz to pan pojechał po całości.

- Dobra, przesadziłem. Mogłoby stać przy nim nawet pięciu a i tak by dał radę. A wtedy druga połowa drużyny nie potrafiłaby się obronić. Chodziło mi tylko o to, że Lewandowski nie radzi sobie grając w zespole, który nie jest stworzony do ataku przez 90 minut.

- To nie jest dla Lewandowskiego tania wymówka? Najłatwiej powiedzieć, co zresztą uczynił, że w reprezentacji nie ma typowej „dziesiątki”. Ręce umyte.

- OK, ale czy Obraniak to jest taka typowa „dziesiątka” grająca za napastnikiem? Przecież w klubie to skrzydłowy. Dlatego ja bym spróbował inne rozwiązanie.

- Już na Ukrainę?

Chyba za wcześnie. Zresztą, my sobie możemy rozmawiać, a i tak Fornalik wie znacznie więcej.

- W końcu żyjemy w kraju 40 milionów selekcjonerów.

- No właśnie. Dopingujmy, kibicujmy, ale nie wtrącajmy się.

- Jest pan optymistą przed Ukrainą?

- Zdecydowanie!

- Czyli wygramy?

- Myślę, że tak.

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK

Pin It