Piłkarskie uczty (4). Wisła – Panathinaikos dwumecz 4:5

Podczas kolejnej piłkarskiej uczty wspomnimy dwa mecze Wisły Kraków z Panathinaikosem Ateny. Oba wspominamy z rozrzewnieniem, bo w sezonie 2005/2006 upragniony od dawna awans polskiej drużyny do Ligi Mistrzów był bliżej niż kiedykolwiek.

HDP-RGOL-640x120

W sierpniu 2005 roku kwalifikacje do Ligi Mistrzów  były rozgrywane jeszcze na starą, obecnie niepraktykowaną modłę: cała eliminacyjna „drabinka” składała się z trzech, a nie z czterech szczebli. Ówcześni mistrzowie Polski zaczęli eliminacje na ostatnim kwalifikacyjnym etapie – wystarczyło jedynie pokonać Panathinaikos, a w fazie grupowej na krakowian czekały czekały splendor i wielkie pieniądze, nie mówiąc już o zapisaniu się w annałach polskiej klubowej piłki.

Czytaj także: Przed nami przedwczesny finał Ligi Mistrzów!

Zerknijmy na wyjściowe składy w pierwszym meczu:

WISŁA : Majdan- Błaszczykowski (Stolarczyk 75′), Głowacki, Kłos, Dudka- Uche, Sobolewski (Paulista 67′), Cantoro, Zieńczuk- Brożek (Penksa 64′), Frankowski.

PANATHINAIKOS : Galinovic – Vyntra, Morris, Kotsios, Seric – Wooter (Theodoridis 74′) Flavio Conceicao, Biscan (Tziolis 62′), Papadopoulos (Haralabides 80′) – Olisadebe, Gekas.

Pierwsze spotkanie rozgrywane było na stadionie przy Reymonta w Krakowie i to Polacy mieli jak najszybciej ukąsić i zdominować przeciwnika. No właśnie, słowo „Polaków” jest kluczem, bo trener Jerzy Engel nominował do wyjściowej jedenastki tylko dwóch obcokrajowców. Resztę stanowiły tuzy polskiego futbolu na czele z Kłosem, Dudką, Brożkiem czy Frankowskim. Skutecznie zaatakował jednak kto inny, bo przeciwnik. Ukąszenie okazało się wyjątkowo bolesne. Jego sprawcą był reprezentant Polski, Emmanuel Olisadebe. „Oli” dobił strzał Gekasa z rzutu rożnego i od czwartej minuty Wisła miała zdecydowanie pod górkę. Wspierani dopingiem kibiców piłkarze w czerwonych trykotach nie poddawali się, co zaowocowało wyrównaniem już parę minut później – sytuację sam na sam wykorzystał niemal bezbłędnie Paweł Brożek – w tamtych czasach talent z zadatkami na napastnika na miarę reprezentacji Polski i dobrego zachodniego klubu. Co wyszło z takich oczekiwań później, wiemy wszyscy, bo zamiast profesji wytrawnego snajpera Paweł w zachodnich podbojach doświadczył jedynie gorzkiego rozczarowania. Wróćmy do meczu. Wynik nie zmienił się aż do przerwy, ale na drugą część spotkania piłkarze „Białej Gwiazdy” wyszli zdyscyplinowani, a w ich grze było mnóstwo intensywności. W końcu i to przyniosło pozytywne rezultaty. W 51. minucie koronkową akcję rozegrali Frankowski z Zieńczukiem, a wykończył ją strzałem po ziemi Kalu Uche. Piętnaście minut później widzowie na krakowskim stadionie wstrzymali oddech, bo groźny strzał głową Gekasa, niezwykle aktywnego w grze powietrznej, minimalnie minął bramkę Majdana. A – jak mawia Dariusz Szpakowski – niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W 69. minucie Tomasz Frankowski fantastycznym strzałem z główki, mocno odbitym od ziemi, zmylił Mario Galinovicia. Piłka wpadła do bramki. Wisła prowadziła już 3:1 i do końca rezultat się nie zmienił. Do Aten „Biała Gwiazda” leciała w fenomenalnych nastrojach – polska drużyna była jedną nogą i palcami drugiej w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Wystarczyło jedynie nie pozwolić „Koniczynkom” rozwiązać worka z bramkami i grać z najwyższą koncentracją.

Jan Furtok: Real wyeliminuje Bayern

Składy w rewanżu:

PANATHINAIKOS : Galinović – Biscan (Leontiou 74′), Kotsios, Morris, Seric-  Charalambidis, Flavio Conceicao, Wooter (Papadopoulos 60′)- Gekas, Olisadebe (69′ Andric).

WISŁA : Majdan- Baszczyński, Kłos, Głowacki, Dudka- Uche (Kuźba 74′), Sobolewski, Cantoro, Zieńczuk (Paulista 60′)- Brożek (Penksa 62′), Frankowski.

Nie wiadomo, co stało się z Wisłą w rewanżu. Prawdopodobnie nastąpił efekt tzw. balonika, a więc gwałtowny wzrost oczekiwań przy równoczesnym kryzysie wiary u podopiecznych Jerzego Engela. Nie pomogła nawet świadomość, że wespół z Dariuszem Szpakowskim zmagania krakowian komentować będzie w telewizji sympatyczny trener Jacek Gmoch. Wiślakom udawało się bronić przez całą godzinę gry, by w ciągu czterech minut Panathinaikos spuścił z owego balonika całe powietrze. Strzelali kolejno Morris i po raz drugi w dwumeczu Olisadebe – trudno wytłumaczyć interwencję Radka Majdana przy strzale Sericia, który dobił reprezentant Polski, bo choć bramkarz rzeczywiście popisał się fantastyczną paradą, to do piłki  z łatwością dostał się Oli i dobił ją do pustej bramki. Nadzieję w serca Polaków wlał Sobolewski za sprawą atomowego strzału z lewej nogi w okienko. Takie piłki nachodzą na nogę tylko parę razy z życiu… Niestety, Wisła została szybko skarcona za zdobycie bramki na niegościnnym Apostolos Nikolaidis. Po strzale Papadopoulosa i pechowym rykoszecie piłka po raz trzeci wpadła do bramki Majdana. Parę chwil wcześniej na ateńskiej arenie doszło do kuriozum. Sędzia Mike Riley nie uznał prawidłowo zdobytego przez Marka Penksę gola. Podobno angielski arbiter dopatrzył się u zmiennika Brożka zagrania ręką – czy była tam ręka, można polemizować. Gdyby jednak gol został uznany, dość anonimowy napastnik stałby dla nas tym, kim dla Słowaków jest Juraj Janosik, a Panathinaikos musiałby w ciągu pięciu minut trzy gole. Strzelili tylko jednego, już w dogrywce, po główce Kotsiosa z rzutu rożnego. Ateńczycy mieli tamtego sierpniowego wieczora wyjątkowe szczęście… W końcu przydomek „Koniczynki” zobowiązuje. Innego zdania był  Marcin Baszczyński, który w 2013 roku udzielił wywiadu „Piłce nożnej” i odniósł się do wydarzeń z sezonu 2005/2006.

„Grając w Atromitosie, miałem okazję poznać z bliska układy rządzące greckim futbolem. Tam wszystko jest możliwe i dziś nie mam złudzeń, że w rewanżowym meczu III rundy kwalifikacji LM sezonu 2005-06 zostaliśmy przekręceni”

Wisła Kraków 4:5 Panathinaikos Ateny (dwumecz)

Pierwszy mecz 3:1 (Brożek 11′, Uche 51′, Frankowski 69′- Olisadebe 4′)

Drugi mecz 1:4 (Sobolewski 78′-Morris 62′, Olisadebe 65′, Papadopoulos 86′ Kotsios 115′)

MARIUSZ JAROŃ

fot. pamesports.gr

Pin It