Piłka nożna dla kibiców. CR7 broni fana, który wbiegł na boisko, by go uściskać

Ma pieniądze, sławę, zdrowie, urodę, najpiękniejsze kobiety świata i… w zasadzie dalsza wyliczanka nie ma specjalnego sensu, ponieważ tak naprawdę może mieć wszystko, na co tylko najdzie go ochota. Teraz okazało się, że nie jest mu obca także zwykła, ludzka empatia. Gdy Cristiano Ronaldo – bo o nim mowa – dowiedział się, jak poważne konsekwencje może ponieść kibic, który nieco ponad dwa miesiące temu wtargnął na murawę, by objąć swojego idola, zareagował w rzadko spotykany sposób. Stanął w jego obronie.

Co zrobił? Napisał list. Fakt, pewnie nie jest to najbardziej spektakularny rodzaj obrony, o jakim słyszał świat. Ok, może nie zarobił tylu punktów u kibicowskiej społeczności, jak szarpiący się z ochroniarzami Jorge Jesus albo Zbyszek Małkowski, ale mimo to, warto zachowanie Portugalczyka docenić. Mówimy o gościu, który równie dobrze mógł udać, że sprawy w ogóle nie ma, czyli kolokwialnie to ujmując – wyłożyć na chłopaka lachę, i raczej nikt nie miałby do niego o to większych pretensji. Nie zrobił tego i to się chwali.

Zajście miało miejsce siódmego sierpnia podczas towarzyskiego meczu Realu z Chelsea, który był rozgrywany na Sun Life Stadium w Miami. Ronald Gjoka, dziewiętnastoletni student z Kanady, poszedł na stadion, by zobaczyć swojego idola. Ubrany w koszulkę z nazwiskiem Ronaldo siedział przy linii bocznej i z bliska podziwiał popisy tych, których na co dzień może oglądać tylko na ekranie telewizora. W pewnym momencie nie wytrzymał i poniosły go emocje, które na chwilę wyłączyły zdrowy rozsądek. Widać uznał, że raz się żyje, że trzeba chwytać dzień, a może, że w sumie nic mu za to nie zrobią. Trudno powiedzieć.

W każdym razie przeskoczył przez bandę reklamową, przebiegł pół boiska szybciej niż pewien redaktor pędzi po gulasz na Legii i dopadł CR7. Uścisnął go, zamienili kilka słów i spokojnie dał się zwlec ochronie z murawy. Tyle. Ronaldo choć nie wyglądał na wniebowziętego – skądinąd trudno mu się dziwić – odwzajemnił uścisk, a następnie poklepał chłopaka po plecach i na tym sytuacja się skończyła.

Oto ona:

No, przynajmniej dla CR7, bo Gjoka następnie dwa dni spędził w więzieniu, a w najbliższy poniedziałek stanie przed sądem z zarzutami o bezprawne wtargnięcie i zakłócanie porządku. Nastolatek mieszka w USA tylko dzięki studenckiej wizie, którą w konsekwencji sierpniowego zajścia może stracić.

Prawnik Gjoki, Richard Hujber, postanowił powiadomić o problemach swojego klienta prawników Ronaldo, a ci nie zbagatelizowali wydarzenia i faktycznie dali o wszystkim znać gwieździe Realu, która z kolei napisała list o takiej treści:

Nazywam się Cristiano Ronaldo i jestem piłkarzem Realu Madryt. W poprzednim miesiącu grałem mecz na Sun Life Stadium, kiedy jeden z kibiców wbiegł na boisko. To był Ronald Gjoka, młody student. Objęliśmy się, chwilę porozmawialiśmy, po czym ochrona zabrała go z boiska. Jego zachowanie w żaden sposób nie było ani agresywne, ani gwałtowne. Ponadto muszę dodać, że nie stawiał oporu policji czy też ochronie. Jestem bardzo zaniepokojony, ponieważ dowiedziałem się, że jeśli stawiane mu zarzuty nie zostaną oddalone, chłopak będzie miał problemy z urzędem imigracyjnym i uczelnią. W pełni rozumiem wasze położenie i konieczność przestrzegania przepisów prawa. Jednak proszę o rozważenie swojej decyzji i oddalenie dwóch zarzutów, które postawiono temu młodemu człowiekowi.

Z poważaniem

Cristiano Ronaldo

Komentarz prokuratury stanowej był jednoznaczny – zachowanie piłkarza jest „bardzo, bardzo miłe”, ale nie będzie miało znaczenia na sali sądowej, ponieważ to nie Portugalczyk jest oskarżycielem, lecz władze Sun Life Stadium.

I tutaj pojawia się pytanie – gdzie jest granica między ochroną a zdrowym rozsądkiem? Jasne, dziewiętnastolatek nabroił, więc powinien ponieść karę, jednak czy aby konsekwencje jego czynu nie będą niewspółmiernie duże do wykroczenia? Deportacja i relegowanie z uczelni za 30 sekund na boisku? Przecież koniec końców Gjoka nie miał złych zamiarów. Po prostu odbiła mu palma i chciał chociaż na chwilę zbliżyć się do swojego bohatera. Kto wie, czy nie była to najszczęśliwsza chwila w jego dotychczasowym życiu.

Oczywiście kara powinna pełnić rolę prewencyjną, czyli odstraszać przed popełnieniem przestępstwa, tylko czy akurat Gjoka powinien zostać dotkliwie ukarany? A może raczej stadionowa ochrona, która pozwoliła pierwszemu lepszemu miglancowi bezproblemowo przebiec pół boiska i dobre kilkadziesiąt sekund ściskać jednego z najcenniejszych sportowców świata? Jeśli cokolwiek może powstrzymać jakiegoś głupka przed wyrządzeniem piłkarzowi krzywdy, to na pewno nie widmo uciążliwych konsekwencji, lecz ludzie, którzy dostają hajs za to, by tłum na trybunach pozostał na trybunach. Nie oszukujmy się – sankcje mogą temperować poczynania normalnego, zdrowo myślącego człowieka, a taki nigdy nie wpadnie na pomysł, żeby atakować drugiego jedynie dlatego, że ten ma nie taki emblemat na koszulce jak trzeba.

W sierpniu w Miami nie tylko Gjoka dał ciała, ale przede wszystkim stewardzi i to ich w pierwszej kolejności powinny spotkać surowe konsekwencje.

Nie wiemy, jak skończy się ta sprawa, ale jednego jesteśmy pewni – uwielbienie, którym wcześniej Gjoka darzył Ronaldo, po całym tym zamieszaniu z pewnością jeszcze wzrosło.

MATEUSZ JANIAK

fot. guardian.co.uk

Pin It