Naczelna Komisja Odwoławcza podtrzymała decyzję Komisji Dyscyplinarnej, która zawiesiła ŁKS Łódź licencję na grę w pierwszej lidze. Włodarze klubu poinformowali, że będą jeszcze walczyli o to, aby zespół mógł dokończyć rozgrywki, ale patrząc realnie są na to niewielkie szanse. Tym samym można stwierdzić, że pierwszoligowej tradycji stało się zadość. Tak, jak w poprzednich sezonach, tak i teraz, znalazł się klub, który do rozgrywek po prostu nie powinien zostać dopuszczony.
Kwestia przyznawania licencji na grę w poszczególnych ligach, to delikatny temat, ale w przypadku zaplecza ekstraklasy powraca, jak bumerang. To, co dzieje się na tym szczeblu rozgrywek, można określić jednym słowem – patologia. Przed rokiem koniec z końcem ledwo wiązała Polonia Bytom, wcześniej Odra Wodzisław Śląski czy GKP Gorzów Wielkopolski. Brak pieniędzy na wynagrodzenia, wyjazdy na mecze, oddawanie spotkań walkowerami – tak w ostatnich latach wygląda pierwszoligowa rzeczywistość. Teraz, kiedy do zakończenia rozgrywek zostało ponad dwa miesiące, bez prawa do gry pozostał ŁKS.
– Można powiedzieć, że co jakiś czas dyskutuje się na temat przyznawania klubom licencji, ale tak naprawdę nic z tego nie wynika. Takie przypadki, jakie mają miejsce w Polsce w ogóle nie powinny mieć miejsca w profesjonalnej piłce. Mówię tu nie tylko o ŁKS-ie, ale nawiązuję też do tego, co dzieje się w Polonii Warszawa. Żenujące jest to, że kluby zgłaszają się do rozgrywek, a nie płacą piłkarzom pensji. Sam pracowałem w klubie, w którym się nie przelewało, przez co dochodziło do absurdalnych sytuacji. Kiedy mówiłem piłkarzowi o założeniach taktycznych, on odpowiadał: „Pan mi tu o taktyce, a ja nie mam za co żyć!” – mówi Marek Motyka, były trener Polonii Bytom, która od dłuższego czasu również jest pogrążona w kryzysie.
Patrząc na to, co dzieje się w pierwszej lidze, trudno mówić o profesjonalizmie. Do udziału w rozgrywkach dopuszczane są kluby, które nie są w stanie funkcjonować na normalnych zasadach przez cały sezon. – Ktoś kiedyś dał na to przyzwolenie i dlatego tak to funkcjonuje. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, aby takie sytuacje miały miejsce w poważnych zachodnich ligach, ale u nas wciąż się zdarzają – twierdzi Motyka i dodaje: – Szanuję ŁKS, jego bogatą historię i jest mi szkoda łódzkich kibiców, lecz takie funkcjonowanie klubu nie powinno mieć miejsca. Niestety, ŁKS to nie odosobniony przypadek, bo klubów ledwo wiążących koniec z końcem jest więcej.
Jeżeli w sprawie licencji ŁKS nic się już nie zmieni – a prawdopodobnie taj właśnie będzie – w rywalizacji na zapleczu ekstraklasy pozostanie siedemnaście drużyn. To oznacza, że w każdej kolejce jeden zespół będzie musiał przymusowo pauzować. W pierwszej lidze, to jednak nie nowość, a niemalże standard. Dwa sezony temu w trakcie rozgrywek wycofał się GKP Gorzów Wielkopolski. Istny folklor i kabaret!
MARCIN MICHALEWSKI