Pierwsze rewanże LM za nami. Arrivederci Milano! [WIDEO]

To nie był wieczór niespodzianek. Bayern dopełnił formalności i spokojnie wkroczył do ćwierćfinału, z kolei w Madrycie upokorzony został Milan. Włosi żegnają się z Ligą Mistrzów z jednym przygnębiającym pytaniem w głowach – na ile lat?

HDP-RGOL-640x120

Bayern Monachium – Arsenal Londyn 1:1 (0:0)

1:0 – Schweinsteiger 54′
1:1 – Podolski 57′

Jak mógł starał się przed meczem zmotywować swoich zawodników Arsene Wenger. Przywoływał mecz sprzed roku, w którym „Kanonierzy” wygrali w Monachium 2:0, twierdząc, że powtórka z historii jest przecież możliwa. Wspominał też inne spotkania, w których jego gracze potrafili wspiąć się na wyżyny swoich możliwości. Przez pierwsze 45 minut meczu wydawało się jednak, że nie przekonał nawet swoich zawodników. Wyglądało na to, że obie drużyny wyszły na boisko dopełnić formalności i że obu bezbramkowy rezultat pasuje. Bayern niby atakował, ale bez właściwego sobie rozmachu. Z kolei gracze Arsenalu prezentowali zaangażowanie i energię godną pensjonariuszy domu spokojnej starości. W ich plan nie był wtajemniczony jedynie Alex Oxlade – Chamberlain, ale jego starania nie przynosiły żadnego efektu.

Ataki Bayernu poskutkowały po rozpoczęciu drugiej połowy.

Gdy wydawało się, że dalej pójdzie z górki i zaczną się trudne chwile dla Łukasza Fabiańskiego, gola „z niczego” zdobył Lukas Podolski.

Rozruszało to trochę niewyraźny do tej pory Arsenal – starał się głównie strzelec wyrównującej bramki, dobrą zmianę dał też Tomas Rosicky. Jeżeli jednak ktoś wierzył, że próby „Kanonierów” mogą przynieść efekt, to musieli to być długoletni fani drużyny z Emirates. Mimo że gracze Wengera zaczęli grać zdecydowanie odważniej, nie mając już nic do stracenia, nie umieli zagrozić drużynie Pepa Guardioli. Na czwarte z rzędu pożegnanie Arsenalu z Ligą Mistrzów w 1/8 finału Łukasz Fabiański obronił rzut karny wykonywany przez Thomasa Mullera i jeżeli ktoś mógł opuszczać boisko z podniesioną głową, to właśnie polski bramkarz.

MATEUSZ KOWALSKI

* * *

Atletico Madryt – AC Milan 4:1 (2:1)

1:0 – Costa 3′
1:1 - Kaka 27′
2:1 – Turan 40′
3:1 – Garcia 71′
4:1 – Costa 85′

Mając w pamięci pierwszy mecz, trudno było spodziewać się porywającego widowiska na Vincente Calderon. Milan przyjechał do Madrytu po dwóch ligowych porażkach, co w konfrontacji z murowanym faworytem do gry w ćwierćfinale Champions League, delikatnie rzecz ujmując, nie napawało optymizmem. Na dodatek szybko zdobyta bramka przez podopiecznych Diego Simeone miała ustabilizować emocje na poziomie niedzielnego podwieczorku u cioci Heleny.

Ku powszechnemu zdziwieniu, próżno było szukać na boisku sielankowego nastroju. Nie zrozumcie mnie źle – spotkanie nie powalało na kolana, niemniej jednak tym razem stos naczyń czekający w zlewie nie wydawał się być atrakcyjniejszą formą spędzenia wieczoru. Bramka Kaki zwiastowała emocje, a przebłysk dobrej gry Rossonerich dawał cień szansy na sprawienie niespodzianki. Los nie był jednak dla mediolańczyków tak łaskawy, efektem czego był jego niewątpliwy uśmiech w stronę Ardy Turana w 40. minucie meczu. Gol Turka podłamał Włochów, których w drugiej części gry nie było stać na stawienie oporu.

Sielanka, kolejne gole dla Atletico i pozorowane próby oszukania przeznaczenia – tak w telegraficznym skrócie wyglądała druga część meczu. Do ćwierćfinału awansował faworyt w stylu nie pozostawiającym złudzeń rywalom. Fiesta w Madrycie, żałoba w Mediolanie – wszystko wskazuje na to, że kibiców Rossonerich czeka przynajmniej rok przerwy od europejskich pucharów. Arrivederci Milano!

BARTŁOMIEJ KRAWCZYK

HDP-RGOL-640x120

Pin It