Wracamy do piątkowych rozmów. Teraz, raz na dwa tygodnie, będziemy tutaj publikowali długie wywiady z różnymi ludźmi związanymi z polską piłką. Czasem będą to piłkarze, czasem trenerzy, czasem dziennikarze, a innym razem mniej lub bardziej zapaleni kibice. Słowem wszyscy ci, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia.
Dziś udało nam się usiąść przy filiżance kawy z obrońcą Legii, Jakubem Rzeźniczakiem, z którym ucięliśmy sobie długą pogawędkę. O czym? Między innymi o fantasylidze, twitterze, kontaktach z fanami, Legii, prezesie Leśnodorskim i książkach. Zapraszamy do lektury.
***
Jak tam fantasyliga?
Chyba nie jest najgorzej. W pierwszej kolejce uzbierałem 54 punkty, to niezły rezultat jak na początek.
Wiesz, że Twoja liga jest najlepsza w ogólnym rankingu?
Nie, nie wiedziałem. Ale nie dostanę za to dodatkowych punktów? (śmiech)
Pewnie nie. Ale satysfakcje możesz mieć.
Fajnie, że ludzie chcą się w takie coś bawić. To taka odskocznia od poważnego futbolu. Gram w fantasy już któryś raz, w zeszłym sezonie wpadłem na pomysł, żeby założyć swoją ligę, w której będę rywalizował z kibicami. Spodobało mi się, fanom też, więc gramy dalej.
Zaskoczony tak dużą popularnością swojej ligi?
Hm, nie wiem. Na pewno jest to miłe, że sporo osób chce tam grać.
Masz Kubę Rzeźniczaka w składzie?
No niestety w tej kolejce nie miałem (śmiech). Ja raczej bramek nie strzelam – teraz się akurat tak zdarzyło, że trafiłem do siatki – więc postawiłem na takich obrońców, którzy trafiają do siatki: Golańskiego i Stano. Także tu się trochę pomyliłem.
Fantasyliga, to kolejna forma Twojej interakcji z kibicami. Twitter, Facebook, Instagram…
Z tym Instagramem, to mocno przyhamowałem.
Dlaczego?
Doszedłem do wniosku, że trochę za dużo tego było. Jest twitter, jest FB – wystarczy.
A może dlatego, że niektórzy przypięli Ci łatkę Kuba „instagram” Rzeźniczak?
Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie Cię krytykował. Szczególnie wtedy, kiedy idzie gorzej. Mnie nie było przez ostatnie pół roku na boisku, więc śmiać się ze mnie było łatwiej.
Po ostatnich dwóch, dobrych w Twoim wykonaniu meczach, pojawiły się nawet głosy, że jesteś najlepszym transferem Legii.
Jak to?
Z Instagrama na boisko.
Różni są ludzie. Każdy ma prawo do swojego zdania. Z drugiej strony ostatnio ktoś mi powiedział, że twitter mi służy, bo teraz lepiej gram. W pewnym czasie rzeczywiście moja aktywność w mediach społecznościowych była za duża, więc zrezygnowałem z instagrama. Ale twittował dalej będę, bo to fajne.
Po co Ci to wszystko?
Dzięki temu jestem bliżej kibiców. Pamiętam, że jak byłem dzieciakiem, to zawsze interesowało mnie to, jak wygląda życie piłkarzy. Teraz jestem po drugiej stronie i staram się pokazać chociaż małą część tego, jak to wszystko funkcjonuje od środka.
Zresztą na zachodzie takie zachowania to norma.
Tam wielu piłkarzy ma twittera.
Dokładnie tak. W Premier League pewnie co drugi piłkarz ma twittera i nikt nie robi z tego powodu problemów. Zresztą zauważyłem, że zawodnicy, którzy wyjechali z Polski, bardzo szybko założyli sobie konto na tt.
Fojut, Zieliński, Wolski…
… Kamil Glik, Mateusz Klich. To są piłkarze, którzy po wyjeździe bardzo szybko przekonali się, że to fajna rzecz. Zresztą powiedzmy sobie szczerze – napisanie 140 znaków nie zajmuje dużo czasu i nie przeszkadza w wykonywaniu obowiązków.
Zostawmy już media społecznościowe i pogadajmy trochę o piłce. Jesteś zaskoczony swoją bardzo wysoką formą na początku sezonu?
Chyba nie. Czuję się mocny fizycznie, wiem, że przepracowałem dobrze okres przygotowawczy, nic mnie już nie boli, więc spodziewałem się tego, że powinienem grać dobrze.
Ale ostatnie pół roku miałeś z głowy, więc różnie to mogło być.
Powiem tak, w ostatnich dwóch meczach poprzedniego sezonu grałem na tabletkach przeciwbólowych, ze świadomością, że jeśli coś pójdzie nie tak, to mogę stracić następne miesiące. Ale chciałem się pokazać kibicom, zaznaczyć swoją obecność w tym mistrzowskim sezonie, więc zacisnąłem zęby i grałem. Wtedy mógłbym się usprawiedliwiać półroczną przerwą. A teraz? Teraz mam dawać z siebie wszystko i grać jak najlepiej. Oczywiście cieszę się, że moja dobra dyspozycja została zauważona, bo zawsze lepiej zbierać pochwały niż być ganionym.
Jakbyś nie zagrał w tych dwóch ostatnich meczach, to nie czułbyś się mistrzem?
Może nie aż tak, ale na pewno lepiej się czułem z medalem na szyi mając te dwa mecze więcej.
Rok wcześniej przegraliście mistrzostwo w głupi, wręcz frajerski sposób. Teraz odbiliście sobie tamte niepowodzenia podwójnie. Jak to było jechać przez całą Warszawę w mistrzowskim autobusie i widzieć tych wszystkich szczęśliwych ludzi?
To niezapomniane przeżycie. Ja w sumie już raz tym mistrzem Polski z Legią byłem w 2006 roku, ale teraz wydaje mi się, że ten tytuł był bardziej przez warszawiaków wyczekiwany. Trochę lat od tamtego sukcesu przecież minęło i to było widać na ulicach.
Wtedy nie zdobyliście dubletu.
No tak, poprzedni sezon był pod tym względem dla nas bardzo udany i uwierz mi, że chcemy ten wynik powtórzyć też w tym roku. Po to w końcu trenujemy, żeby coś wygrać.
W porównaniu do poprzedniego sezonu, to dość mocno zmieniła się kadra Legii. Jesteście mocniejsi czy słabsi?
To wszystko zweryfikuje boisko.
Teoretycznie tak, ale przecież na treningach jesteś w stanie zobaczyć różnicę.
Powiem tak – mamy szeroką, wyrównaną kadrę. Właściwie każdy zawodnik może wskoczyć do pierwszego składu i drużyna na tym nie ucierpi. Jesteśmy mocni, ale nie możemy osiąść na laurach i myśleć, że skoro mamy taki zespół, to Lech, Wisła, Śląsk czy Podbeskidzie się przed nami położą i oddadzą nam punkty.
Chyba tylko w obronie macie spore problemy.
Gdyby Marco Suler i Inaki Astiz nie byli kontuzjowani, to ta defensywa nie prezentowałaby się tak ubogo. Pod względem liczby zawodników oczywiście.
Ale trener Urban wciąż powtarza, że chce kupić środkowego obrońcę. Dziwi Cię to?
Widocznie trener uważa, że taki zawodnik jest mu niezbędny.
A Ty nie czujesz się takim trochę, mówiąc kolokwialnie, „zapchajdziurą”? Raz prawa obrona, raz środek.
W defensywie grałem już wszędzie, bo i na lewej stronie też mi się zdarzyło, więc nie robi mi to różnicy. Najważniejsze żeby grać. Trenerowi Urbanowi wiele zawdzięczam i gdzie mnie wystawi, tam będę grał.
Może trochę te kontuzje przeszkadzają Ci w ustabilizowaniu swojej pozycji w drużynie.
Nie zgadzam się z opinią, że jestem zawodnikiem, który często łapie urazy. Tak naprawdę ta kontuzja, którą leczyłem ostatnio, to była pierwsza taka poważniejsza w mojej karierze. Wcześniej nie miałem żadnych, które wykluczyłyby mnie z gry na dłużej.
Poza tym nie mam czegoś takiego, że jak wychodzę na boisko, to rozmyślam o tym, żeby mi się nic nie stało. Wtedy pewnie przyciągnąłbym jakiś uraz.
Jak już o tych kwestiach mentalnych mówimy, to ostatnio napisałeś na tt, że głowa, to 50% sukcesu. Jeśli nie więcej. Rzeczywiście aż tyle?
Tak. Nogi robią to, co każe głowa. Jeżeli źle wejdziesz w mecz, to później gra ci się zdecydowanie gorzej, niż jeżeli w pierwszej akcji założysz przeciwnikowi siatkę, strzelisz bramkę, czy efektownie odbierzesz piłkę.
Korzystałeś kiedyś z pomocy psychologa?
Przez pewien czas tak. Szczerze mówiąc bardzo sobie tę współpracę chwaliłem.
Po dwóch pierwszych meczach w tym sezonie chyba nie możecie narzekać na brak pewności siebie. Dwa zwycięstwa, stosunek bramek 8:2. Nieźle.
No nieźle, ale musimy być czujni, żeby nie odlecieć. Bo jak będziemy zbyt pewni siebie, to może zadziałać w drugą stronę i zaczniemy przegrywać.
Coraz więcej osób mówi o tym, że Legia może być hegemonem w Polsce. Ostatnio Bobo Kaczmarek powiedział, że zdominujecie naszą ligę na lata. Zgodzisz się z nim?
Powiem tak, już po zimowych transferach pisało się, że będziemy ze wszystkimi jechać bez problemu, a – przynajmniej na początku – to wyglądało nieco inaczej, bo najpierw była porażka w Kielcach, a potem remis z Bełchatowem. Nikt się przed nami nie położy, więc punkty będziemy sobie musieli wywalczyć sami.
Ale jesteście faworytami?
No tak, ale musimy to potwierdzić na boisku. Nie chcemy być mocni w gadaniu, tylko w grze w piłkę.
A propos tych zimowych transferów. Wszyscy wtedy mówili, że to będzie najsilniejsza Legia od lat, że kupiliście dobrych piłkarzy i jedynym, który nieco studził nastroje był trener Urban, który mówił, że to tylko uzupełnienia. W przypadku letnich transferów mówił już o wzmocnieniach. Jak Ty to odbierasz z perspektywy piłkarza. Teraz były wzmocnienia czy uzupełnienia?
Zimą też przyszli ważni zawodnicy…
… tak, ale nie oszukujmy się – wtedy to rzeczywiście były bardziej uzupełnienia. Właściwie tylko Bereszyński i Dwaliszwili wskoczyli do pierwszego składu. Jak jest teraz?
Dossa Junior i Helio Pinto, to naprawdę nieźli piłkarze. Obaj zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie podczas treningów na obozie w Austrii. Dossa jest naprawdę solidnym, silnym obrońcą, którego ciężko jest minąć, a Helio przypomina mi trochę stylem gry Rogera.
Czekamy aż obaj odpalą. Szczególnie Pinto. Widać, że trudno jest mu się przestawić na grę w lidze polskiej. Myślę, że jak nadrobi braki w przygotowaniu fizycznym i przyzwyczai się do naszego stylu gry, to pokaże pełnię swoich umiejętności, a ma je naprawdę spore.
Wspomniałeś Rogera, którego kiedyś opisałeś jako „największego kozaka z jakim grałeś”. Był lepszy od Ljuboji?
Bardziej podobał mi się jego styl. Poza tym, on był pomocnikiem i zawsze trochę pomagał w defensywie, a ja jestem zwolennikiem takiej gry, w której cała drużyna broni. Danijel miał z tym trochę problemów. On raczej nie angażował się w grę defensywną.
A dużo się można było od takich piłkarzy jak Ljuboja, Roger, Żewłakow nauczyć? Wiadomo, że pierwsza dwójka, to gracze ofensywni, ale coś podpatrzeć zawsze się da.
Jasne, że można. Od każdego staram się coś wyciągnąć. Najwięcej chyba nauczyłem się jednak od Tomka Łapińskiego, który był dla mnie wzorem środkowego obrońcy. Kapitalnie grał jeden na jednego. Powiem Ci, że jak trenowałem w Widzewie i on tam był asystentem trenera Smudy, to jak czasami z nami grał w wewnętrznej gierce, to nikt nie mógł go minąć. Nikt. A to był facet, który kilka lat wcześniej skończył karierę.
A Żewłakow?
U niego podpatrywałem przede wszystkim to, jak się zachowywał. Był naszym kapitanem i uwierz mi, że miał niesamowity posłuch w szatni. On mógł powiedzieć znacznie więcej.
Wzorem dla Ciebie był też chyba Tomasz Kiełbowicz.
Tomek to stuprocentowy profesjonalista. Zawsze przywiązywał wielką wagę do swojego odżywiania, treningu, wagi. Do wszystkiego, co mogło mieć wpływ na jego formę.
Gorzej z tym trzymaniem wagi u sędziów.
Sprawa sędziego Musiała została niepotrzebnie rozdmuchana. Facet miał 3 kg nadwagi, czyli tyle, ile da się zgubić w dwa dni. Dowiedziała się o tym cała Polska, jakby to była jakaś wielka afera. Wydaje mi się, że sędziowie powinni to załatwić we własnym gronie. Po cichu.
Może chcieli odwrócić uwagę od tego co działo się z Siejewiczem?
Nie wiem. Może. W drużynie też się czasem zdarza, że ktoś ma nadwagę. Gość dostaje karę od trenera, gubi kilogramy i po sprawie. Nikt nie musi o tym wiedzieć.
Spędziłeś w Legii 9 lat, teraz kończy Ci się kontrakt, nie chcesz wyjechać zagranicę?
Różnie może być. Rozmawiałem ze swoim menadżerem, Cezarym Kucharskim, i powiedziałem mu, że ja chciałbym zostać przy Łazienkowskiej, ale zobaczymy jak się to wszystko ułoży. Może klub nie będzie chciał przedłużyć ze mną umowy?
Dostałeś już jakiś sygnał od władz Legii, że chcą z Tobą przedłużyć kontrakt?
Nie, jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat. Ale ostatnio polityka klubu się nieco zmieniła w tej kwestii i z tego co wiem, to nowe umowy podpisywane są miesiąc, dwa przed wygaśnięciem starej.
Ale rozumiem, że masz plan b?
Tym już zajmuje się mój menadżer. Ja jestem od kopania piłki.
Liga Polska wchodzi w grę?
Nie chciałbym odchodzić do innego klubu w naszej lidze.
Nie dziwi Cię taka polityka klubu co piłkarzy?
Nie zastanawiam się nad tym.
A dobrze Ci się współpracuje z prezesem Leśnodorskim? Od jego przyjścia Legia stała jeszcze bardziej medialnym klubem.
I dobrze, że tak jest. Nie ma się co oszukiwać, piłka to w pewnym stopniu biznes i to, żeby o Legii mówiło się jak najczęściej, leży w interesie klubu.
Dla was, piłkarzy, przyjście Leśnodorskiego też wiązało się ze zmianami?
Pozmieniało się trochę. Może to nie są jakieś diametralne różnice, ale takie małe rzeczy, które sprawiają, że Legia idzie w kierunku klubów zachodnich.
Książkę od prezesa przeczytałeś?
Biografie Phelpsa?
Tak.
Doczytałem do połowy. Nie wciągnęła mnie. To nie ten poziom co Ibrahimović czy Agassi. Mam nadzieję, że się prezes nie obrazi (śmiech).
Rozmawiał: Łukasz Grabowski