Na Concha Espina 1 wszyscy są w świetnym nastroju. Carlo Ancelotti jak na razie wykonuje w Madrycie fantastyczną pracę – Królewscy gładko ogrywają swoich rywali i prezentują futbol godny najlepszej drużyny w hiszpańskiej lidze. Innym z efektów jest resocjalizacja, jaką przeszedł Pepe. Choć warto się zastanowić, czy do Pepe przylgnąć powinna łatka bandyty, czy raczej łobuza.
Portugalski obrońca w opinii publicznej wyrobił sobie reputację rzeźnika. Nie bez kozery, bo próba skopania Javiera Casquero w nerwowym meczu z Getafe wyglądała, jak usiłowanie zabójstwa w afekcie – rozjuszony Pepe, nie licząc się z konsekwencjami niekontrolowanego wybuchu agresji, wyprowadził dwa ciosy mające ukarać Casquero za upadek w polu karnym. Na takie zachowania w futbolu zdecydowanie nie ma miejsca. Pepe został zawieszony na dziesięć spotkań, zaczęto nawet mówić o jego odejściu z Realu i o pogwałceniu „Królewskości” – tego, czym Real Madryt się legitymuje niemal od zawsze.
Minęło prawie pięć lat od feralnego ataku Pepe na zawodnika Getafe. Juande Ramos, ówczesny szkoleniowiec Realu Madryt, uprawia swój ogródek w innym kraju i innej lidze. Co się może zmienić przez pięć lat? Na przykład szkoleniowcy. Najpierw Manuel Pellegrini, potem Jose Mourinho, a teraz Carlo Ancelotti… O ile u Pellegriniego Pepe nie pograł ze względu na zerwanie więzadeł w kolanie i kilkumiesięczną pauzę, o tyle u Mourinho Portugalczyk stał się istotnym ogniwem w defensywie Królewskich. Ale nie tylko. W pierwszym sezonie „The Special One” pomiędzy Barceloną a Realem rozegrała się prawdziwa kampania – obie ekipy mierzyły się ze sobą pięciokrotnie, z czego cztery spotkania rozegrane były w ciągu niecałego miesiąca. Jose Mourinho w celu efektywnego rozpracowania Barcelony uciekł się do najprostszych rozwiązań – siłowy i nieskomplikowany futbol miał być celną ripostą wobec katalońskiej Tiki Taki. Zgodnie z założeniami „Mou”, obrońcy i środkowi pomocnicy Realu mieli dusić w zarodku próby rozgrywania piłki przez Blaugranę za pomocą agresywnych ataków na przeciwnika. Bohater artykułu wywiązywał się ze swoich rozwiązań jak należy… Punktem kulminacyjnym okazał się „faul” na Danielu Alvesie w pierwszym meczu półfinału Ligi Mistrzów. Według Wolfganga Starka Pepe zaatakował Alvesa wyprostowaną nogą w piszczel i niemiecki arbiter pokazał madryckiemu stoperowi czerwoną kartkę. Zachowanie Pepe podzieliło opinię publiczną – jedni zaciekle bronili Portugalczyka i krytykowali sędziego, a ci z tupetem, wierzący, że Alvesowi faktycznie stała się krzywda, prezentowali dwie postawy: jedni nie widzieli powtórek i utrzymywali, że rzeczywiście Pepe uszkodził Alvesa, drudzy zmienili linię: uznali, że Pepe to piłkarski bandyta i choćby ze względu na to miano nie powinno być dla niego miejsca w futbolu.
Taki podział – nie pierwszy raz – okazał się rysą na wizerunku portugalskiego obrońcy. Dwie czerwone kartki – jedna zasłużona, druga z kapelusza – w sporej mierze przyczyniły się do nagonki na niego. „Pepe morderca”, „Pepe bandyta”, „Pepe rzeźnik” – to tylko niektóre z kibicowskich inwektyw kierowanych w jego stronę. Nawet niedoszły trener Davida Beckhama, Czesław Michniewicz, pozwolił sobie kiedyś na złośliwy komentarz w kierunku Pepe:
Pięć czerwonych kartek w karierze, z czego jedna bezpośrednia (dwie, jeśli policzymy skopanie Casquero jako jedną czerwoną, a nie dwie żółte). Czy to daje podstawy nawet polskiemu Mourinho do zaliczania Pepe do miana największych piłkarskich brutali? Ktoś powie, że same statystyki nie oddają zachowania obrońcy w pigułce, że oprócz kartek jest jeszcze zachowanie boiskowe, kultura gry etc. A nic tak nie oddaje kultury gry jak inna statystyka. Pepe popełnił w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach 29 fauli w 36 spotkaniach. Nieźle, prawda? Dla porównania Gerard Pique popełnił taką samą liczbę fauli w 32 występach. To też nieźle, ale jak można być gorszym od brutala?! A 18 czerwonych kartek Sergio Ramosa wobec pięciu Pepego?
Niewątpliwie na zmianę Pepe wpłynęło przyjście Carlo Ancelottiego. Włoch porozmawiał z zawodnikiem i wpoił mu na nowo pewne wartości, dzięki którym Portugalczyk nie tylko zaczął grać pewniej w defensywie, ale również zgarnia mniej żółtych kartek. Także przyjście na świat córeczki, Angeli Sofii, która w grudniu skończyła już roczek, dało Portugalczykowi do myślenia. Pepe zapuścił bujne loki – podobno Angeli uwielbia się nimi bawić.
Po łysym bandziorze nie ma już śladu – tylko czy on naprawdę był bandytą, czy po prostu niedojrzałym piłkarzem, którego media zgodnie ochrzciły mianem brutala?