Odradzająca się Roma, czyli Totti i spółka

Chimeryczna. Jeśli mielibyśmy to określenie przypisać do którejś z włoskich drużyn byłaby to bez dwóch zdań AS Roma. Od momentu nieudanej próby zaszczepienia klubowi przy pomocy Luisa Enrique barcelońskiego DNA kibice „Giallorossich” musieli być gotowi co weekend na każdą ewentualność. W słowniku ich pupili nie było takiego pojęcia jak regularność. Równie dobrze mogli zebrać oklep od ekip spadających z hukiem do Serie B jak i pokonać któregoś z faworytów do scudetto. Od sezonu 2011/2012 do chwili obecnej „Romaniści” aż 24 razy musieli przełknąć gorycz porażki co jest wynikiem doprawdy zatrważającym.


Nowi, amerykańscy właściciele klubu oczywiście zdawali sobie sprawę, że przebudowa ich drużyny na katalońską modłę niesie ze sobą duże ryzyko, ale nie przypuszczali, że Roma w ciągu niecałych dwóch lat oddali się jeszcze bardziej od czołówki Serie A zamiast się do niej sukcesywnie przybliżać. Dalsza współpraca z Luisem Enrique nie miała sensu, więc Hiszpan został z Rzymu przepędzony. Były trener Barcy B pomylił odwagę z odważnikiem i zapomniał, że w Romie jest jeden piłkarz, który stoi ponad wszystkimi innymi. Enrique chciał udowodnić, że może sobie poradzić bez Francesco Tottiego co było rzecz jasna karygodnym błędem. Gra Romy po raz pierwszy od kilkunastu lat nie kręciła się wokół FT , między oboma panami nie było chemii, więc kibice stanęli murem za swoim kapitanem i Katalończyk został pożegnany bez jakiegolwiek żalu. Chciał wyjść przed szereg i być ważniejszy od rzymskiego Boga, co się po prostu udać nie mogło.

Jego następcą został Zdenek Zeman. Wydawało się, że ten doświadczony szkoleniowiec najlepsze lata ma już za sobą, że do Serie A już raczej nie zawita,  ale doświadczony trener jeszcze raz zagrał na nosie swoim krytykom. W sezonie barcelońskiej degrengolady Romy stworzył z Pescary drużynę, grającą na wskroś ofensywnie i efektownie wprowadził ją do najwyższej klasy rozgrywkowej, czym otworzył sobie furtkę do przybycia na Stadio Olimpico.

Apetyty kibiców „Giallorossich” ponownie zostały rozbudzone. Zeman jest gwarantem ofensywnej, wręcz szaleńczej gry oraz innowatorem (nie zawsze skutecznych) pomysłów taktycznych. Wszak to on jako jeden z pierwszych w Europie zaczął stosować taktykę 4-3-3 zanim stała się ona modna i powszechnie używana na Starym Kontynencie.

Jednak już po pierwszej rundzie kampanii 2012/2013 stało się jasne, że pomysł na grę czeskiego trenera nie okaże się skuteczny. Tylko 10 zwycięstw w pierwszych 19 spotkaniach i znowu Romę czekała pogoń za czołówką. Jedno Zemanowi można oddać – jeśli chciał, żeby postronni kibice nie nudzili się oglądając mecze jego drużyny to plan sędziwego coacha wypalił w stu procentach. Ultra-ofensywna taktyka sprawiła, że ekipa z Wiecznego Miasta tworzyła ze swoimi przeciwnikami spektakle zapierające dech w piersiach, w których gole sypały się jak z rogu obfitości. Jednak co z tego, że owe widowiska podobały się niesympatyzującym z Romą fanom piłki, skoro kibice „Giallorossich” musieli przeżywać kolejne bolesne porażki swojej drużyny? Czara goryczy przelała się po blamażu z Cagliari na Stadio Olimpico.

link: http://www.youtube.com/watch?v=MYxLqceJMtc

Zemana zastąpił jego asystent Aurelio Andreazzoli, który w zamyśle ma być trenerem rzymian tylko do końca sezonu. I tu się na moment zatrzymajmy. Potencjał piłkarski i kibicowski Romy predysponuje ten klub do gry o dużo wyższe stawki niż walka o awans do Ligi Europejskiej. Ostatnie udane, zwycięskie mecze pod wodzą „tymczasowego” szkoleniowca wlały w serca sympatyków „Giallorossich” nadzieję, że obecne rozgrywki nie są jeszcze stracone. My wybiegniemy delikatnie w przyszłość i wskażemy trzy powody, dzięki którym następne rozgrywki będą dla Romy udane i przy dobrych wiatrach w końcu po kilku latach posuchy zaczną się liczyć w Serie A.

1. Aurelio Andreazzoli


Historia futbolu zna już takie przypadki, gdy trener tymczasowy zostaje w klubie na dłużej, gdy z drugoplanowego szaraka staje się bohaterem pierwszoplanowym. Nowy szkoleniowiec Romy zaczął swoją przygodę z poważną karierą trenerską w sposób niezwykle udany. Delikatnie zmodyfikował taktykę drużyny i przeszedł na grę trójką obrońców, która jest obecnie najpopularniejszym ustawieniem w Italii. Andreazzoli również hołduję ofensywnemu systemowi, ale nie zapomina o zabezpieczaniu tyłów. Eksperci we Włoszech żartują, że w końcu po dwóch latach pojawił się w Romie trener, który nauczył piłkarzy grać w defensywie.

- Moje relacje z Zemanem nie wyglądały dobrze, ale jakie mogły być skoro trener nie odezwał się do mnie przez pół roku? – zaatakował czeskiego szkoleniowca Leandro Castan. Wcześniej kamyczek do ogródka Zemana wrzucił Miralem Pjanić mówiąc, że w drużynie brakowało balansu między obroną a ofensywą. Z Zemanem nie wszystkim się dogadywali, a Andreazzoli stał się dla osieroconych piłkarzy starszym bratem, do którego mogą przyjść z każdym problemem. Obarczył większą odpowiedzialnością bardziej doświadczonych zawodników jak Totti, Daniele De Rossi czy Simone Perrotta i efekty w postaci kolejnych zwycięstw przyszły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Piłkarze Romy podkreślają na każdym kroku, że tak dobrej atmosfery  jak za nowego trenera nie było w klubie od dawna. A jak wiadomo jest to podstawą do osiągnięcia sukcesu. Futboliści są z natury kapryśną grupą zawodową, która nie będzie się zabijać na boisku dla coacha, z którym ma nie po drodze. Najrozsądniejszą decyzją szefostwa Romy będzie powierzenie drużyny Andreazzolemu również na przyszły sezon. Skoro obecnie jest tak dobrze, to za moment może być jeszcze lepiej.

2. Rosnące w siłę Lazio
„Giallorossi” nie są przyzwyczajeni do oglądania pleców swoich rywali zza miedzy. W XXI wieku tylko trzykrotnie „Bianocelesti” plasowali się w tabeli na koniec rozgrywek wyżej niż Romy. Palący fanów Tottiego i spółki jest fakt, że działo się tak w ostatnich dwóch sezonach, a i w obecnym do czasów „pozemanowskich” pachniało podobnym scenariuszem. Jednak Lazio ostatnio obniżyło loty, roztrwoniło przewagę nad Romą i obecnie ekipy z Wiecznego Miasta dzielą trzy punkty, a łączy taki sam cel, którym jest awans do europejskich pucharów.

Wiele może wyjaśnić derbowy pojedynek, która czeka nas już w przyszłotygodniowej kolejce. Co więcej mogą to nie być ostatnie Derby della Capitale w tym sezonie, bo Lazio po wyeliminowaniu Juventusu czeka już w finale Pucharu Włoch na swojego przeciwnika, który wyłoni się z pary Roma-Inter. W rewanżu na San Siro zawodnicy Andreazzolego będą bronić przewagi z pierwszego meczu (2-1 na Olimpico) i możemy być pewni, że już półfinałowe starcie z mediolańczykami potraktują jak finał. Romaniści muszą wynagrodzić swoim sympatykom ostatnie wstydliwe miesiące, a pokonanie Lazio w Coppa Italia powinno ich w pełni udobruchać.

Wszyscy związani z Romą będą trzymać kciuki za jeszcze jedną drużynę. Mowa o Fenerbahce, które jest przeciwnikiem Lazio w 1/4 Ligi Europy. Drużyny ze stolicy Włoch czekają na międzynarodowy sukces od 1999 roku, kiedy to ekipa „Biancocelestich” została ostatnim tryumfatorem nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharu. Oglądanie „Laziale” świętujących na ulicach Rzymu europejski sukces byłoby dla „Romanistów” przyjemnością porównywalną z podziwaniem Anny Grodzkiej.

Podsumowując: nie ma lepszego motywatora niż fetowanie jakiekolwiek pucharu na oczach derbowych rywali, a taka rywalizacja może wyjść jednym i drugim jedynie na dobre.

3. Totti i De Rossi

„Książe Rymu” i jego prawa ręka. Kolejne bramki Tottiego i awans na drugie miejsce w klasyfikacji strzelców Serie A sprawiły, że w ostatnim czasie zostało powiedziane o nim dosłownie wszystko. Wiadomo, że kapryśny z natury kapitan Romy najlepszy jest wtedy, kiedy mu się bardzo chce i jest skupiony na swoich boiskowych poczynaniach. Śrubowanie swojego dorobku strzeleckiego będzie dla niego najlepszą motywacją do skutecznej gry w przyszłym sezonie. Ambicji Tottiemu nie brakuje, oznajmił, że czeka na nowy kontrakt (obecny wygasa w 2014 roku), więc jeszcze jakiś czas będziemy mogli delektować się popisami włoskiego fantasisty. Więcej o „Księciu Rzymu” znajdziecie TUTAJ.

Z Daniele De Rossim jest ten problem, że jak tylko otwiera się okienko transferowe to zostaje on wytransferowany do połowy topowych europejskich klubów. Real Madryt, Bayern, Chelsea, oba Manchestery i tak na okrągło, a kończy się zawsze tym samym. DDR wielokrotnie podkreślał swoje przywiązanie do Romy i nie ma (na razie) zamiaru odchodzić do innej ligi, a w Italii liczy się dla niego tylko jeden klub.

- Odejdę tylko wtedy, gdy mnie władze klubu o to z jakiegoś powodu poproszą – nie pozostawia wątpliwości pomocnik rzymian. Wielokrotnie przerabialiśmy już podobne sytuacje na przykładzie innych piłkarzy i często takie deklaracje okazywały się jedynie czczym gadaniem. De Rossi powinien być chlubnym wyjątkiem wśród nich.. Jeśli do tej pory nie opuścił szeregów swojej drużyny (a kuszony był przez wszystkich możnych futbolowego świata) to nie zrobi tego również w najbliższe wakacje widząc, że sytuacja w klubie się normuje i najbliższy sezon może być tym przełomowym.

Każdy zawodowy gracz pragnie jednak zdobywać kolejne trofea, bo to one będą punktem odniesienia dla potomnych. Mistrz świata z 2006 roku może się pochwalić jedynie właśnie tym tytułem, wicemistrzostwem Europy 2012 oraz dwoma Pucharami Włoch. Dorobek cokolwiek skromny jeśli mówimy o piłkarzu takiego formatu. Walter Sabatini odpowiadający w Romie za transfery musi zrobić wszystko, by skład drużyny na kolejne rozgrywki był bardziej konkurencyjny, bo przydałoby się dostawić do klubowej gabloty jakieś trofeum. Nic bowiem nie jest lepszym magnesem przyciągającym do klubu graczy o tych bardziej znanych nazwiskach, a wiadomo, że taki De Rossi chciałby obracać się w towarzystwie piłkarzy zbliżonych do siebie poziomem.

Oczywiście nawet przy braku jakiekolwiek trofeum życzymy Romie i jej wychowankowi, by ten pozostał w jej składzie do końca kariery. Zwyczajnie lubimy takie romantyczne historie, gdy przywiązanie do barw jest silniejsze od siły pieniądza. De Rossi zwyczajnie zasługuje na to, by coś na niwie klubowej wygrać, więc każdemu związanemu z Romą powinno zależeć by przyszły sezon był w końcu tym przełomowym. A nuż coś się DDR odwidzi i w przypadku kolejnego roku posuchy zażąda transferu, a przecież lepiej takiego klasowego grajka mieć w  swoich szeregach, prawda?

Co jak co, ale timing na wychwalanie sytuacji w ekipie ze Stadio Olimpico mamy kiepski. „Giallorossi” są świeżo po oklepie od beznadziejnego w tym sezonie Palermo, ale nie może to zamazać pozytywnego wizerunku Romy wykreowanego w ostatnich tygodniach. Solidny bramkarz, dobra linii pomocy i najlepi (po tych Milanie) napastnicy. Wielu piłkarzy na dorobku, ale z ogromnym talentem jak Erik Lamela, Alessandro Florenzi czy nękany w tym sezonie kontuzjami Mattia Destro, którzy mogą być w przyszłości tylko lepsi. Dodajmy do tego niezwykle obiecującego trenera Andreazzolego i wychodzi nam mieszanka, mogąca sprawić fanom „Giallorossim” sporo radochy.

I tylko nieszczęśni defensorzy Romy nie dorównują poziomem swoim kolegom z drużyny, ale tutaj pole do wykazania się zostawiamy dyrektorowi Sabatiniemu.

MARCIN PĘKUL

Pin It