O co (i jak) gra Roma Garcii?

Roma

Ostatni tytuł mistrzowski Romy przypadł na czasy, kiedy w kinach walczył „Gladiator”, cała Polska z fascynacją śledziła kilkanaście osób zamkniętych w domu Wielkiego Brata, a Enrique Iglesias podbijał listy przebojów śpiewając Annie Kurnikowej, że może być jej bohaterem. Ponad 12 lat później piłkarze z Wiecznego Miasta rozpoczynają sezon od kompletu zwycięstw w siedmiu pierwszych kolejkach strzelając przy tym 20 bramek i tracąc zaledwie jedną. Czy Roma po ostatnich kompromitacjach odbije się aż na sam szczyt?

Po groteskowych wręcz popisach Luisa Enrique i Zdenka Zemana w roli trenera Giallorossich, Rudi Garcia wydawał się powiewem normalności i solidności, ale nikogo raczej na kolana ta nominacja nie rzuciła. Szczerze mówiąc, chyba więcej szumu było wokół trenera rezerw Barcelony, który miał przenieść tiki-takę na włoską ziemię, oraz kontrowersyjnego Czecha, który wszystkich piłkarzy posyłał do ataku licząc na strzelenie większej liczby goli niż przeciwnik. „Czy Rudi Garcia jest odpowiednim człowiekiem do tej roli? Nie wiem, nie znam go” – przyznał Zbigniew Boniek na kilka dni przed oficjalnym komunikatem. Nie ulega wątpliwości, że Francuz już od pierwszych dni rozpoczął przerabianie drużyny wedle swojej wizji. „Żaden piłkarz nie trafi tutaj bez mojej zgody. W szatni będą pewne zasady, to ja będę rządził” – mówił na pierwszych konferencjach prasowych nie pozostawiając piłkarzom i działaczom żadnych złudzeń.

Sprzedaż utalentowanej dwójki zawodników, Marquinhosa i Lameli, fani przyjęli sceptycznie, ale bez rozpaczy. Choć wspomniani byli jasnymi punktami, wręcz latarniami w morzu beznadziei, to ponad 60 milionów euro robiło wrażenie. Zwłaszcza połowa tej kwoty za brazylijskiego obrońcę, który ledwo błysnął w drużynie tracącej 56 bramek i już został sprzedany w cenie uznanej gwiazdy całej ligi. Być może rynek oszalał, ale to się najzwyczajniej w świecie Romie opłacało. Półwysep Apeniński opuścił także Maarten Stekelenburg, który bramkarzem wydaje się całkiem dobrym, ale jego dwuletnia przygoda w Serie A to prawdziwa katastrofa. Między słupkami Giallorossich zastąpił go Morgan De Sanctis. 36-latkowi zdarzało się dość często w Napoli, jak to mawiają, wpuścić szmatę, ale pod okiem Garcii prezentuje się znakomicie. Zadanie ułatwia mu z pewnością odnowiona linia defensywna, której liderem stał się Mehdi Benatia, kolejny świetny piłkarz wyszukany przed trzema laty przez Udinese. Marokańczyk dwoi się i troi nie dając rywalom chwili wytchnienia w pobliżu pola karnego, nierzadko wędrując również pod drugą bramkę co zaowocowało już dwoma trafieniami. Zwłaszcza gol strzelony Sampdorii mógł się podobać. Benatia ruszył do przodu i wbiegł z piłką przy nodze w pole karne mijając zdezorientowanych przeciwników niczym mistrz dryblingów. Jeden z nich go podciął i upadający obrońca Romy zdążył jeszcze trącić piłkę, która znalazła się w siatce. Bez przeszkód można stwierdzić, że Marokańczyk wskoczył na wyższy poziom, a że zrobił to akurat w ekipie, która w ciągu dwóch lat straciła 110 bramek, z miejsca stał się ulubieńcem trybun.

Garcia nie należy do grupy trenerów trzymającej się kurczowo jednego ustawienia, ale jego Roma gra elastycznym 4-3-3, które dobrze znamy choćby z poprzednich sezonów Lille czy wielu innych europejskich drużyn. Boczni obrońcy grają dośc wysoko, tuż przed stoperami operuje zawodnik wręcz stworzony do tej roli, czyli Daniele De Rossi, który wreszcie odżył po perypetiach związanych z przestawianiem go w inny sektor boiska czy sadzaniu na ławce rezerwowych przez Zdenka Zemana. Bardzo dobrze w realiach calcio odnalazł się Kevin Strootman, który pomaga drużynie w przejęciu kontroli nad wydarzeniami w okolicy środkowego koła. Zaskakująco trudno przewrócić tego piłkarza, albo wygrać z nim typową przebitkę,  na końcu to zawsze jego noga kopnie piłkę. Tę dwójkę uzupełnia zdecydowanie bardziej ofensywnie usposobiony i grający nieco wyżej Miralem Pjanić. Z przodu szaleje wiecznie młody Francesco Totti, który gra fałszywą dziewiątkę, co najlepiej było widać w ostatnim meczu w Mediolanie, kiedy kapitan Romy był ciągle w ruchu i wyciągał obrońców Interu tworząc miejsce dla wspierających go Florenziego i Gervinho.   O nieprzeciętnych umiejętnościach młodego reprezentanta Włoch wiadomo nie od dziś, a Iworyjczyk znalazł się w Rzymie na wyraźną prośbę Rudiego Garcii, który współpracował z nim w Lille. Fani nie byli przekonani, czy potrzebny drużynie jest zawodnik, który pogubił się w Arsenalu. Te myśli podzielał Walter Sabatini. „Znałem Gervinho bardzo dobrze i znałem również jego wartość, ale miałem wątpliwości co do jego szybkiego przystosowania się do włoskiej piłki. Garcia jednak bardzo nalegał na ten transfer” – przyznaje dziś dyrektor sportowy Romy. Nowy szkoleniowiec nie pomylił się również w tym przypadku. Gervinho z miejsca stał się ważną postacią drużyny, która jeszcze nawet nie była bliska remisu. Jego rajdy sieją popłoch u rywali, którzy często muszą uciekać się do fauli. Dynamiczny skrzydłowy świetnie odnajduje się w szybkiej, technicznej piłce swojego nowego zespołu. Liderujący całemu zespołowi Totti jest w takiej formie, że największe włoskie dzienniki nie pytają już czy powinien wrócić do kadry, ale czy włoską piłkę stać na pominięcie 37-latka w powołaniach na mundial.

Czy na dzień dzisiejszy Roma gra o scudetto? Wydaje się, że tak. Rzymianie zaliczyli już cały wachlarz spotkań, którym każda licząca się ekipa sprostać musi. Było męczenie się z beniaminkiem z Werony, którego defensorzy po godzinie dobrej i uważnej gry wpakowali sobie gola samobójczego i ostatecznie przegrali trzema bramkami. Był mecz walki w Genui, kiedy zwycięstwo trzeba było wyszarpać i w pole karne ruszył Benatia. Był mecz w Mediolanie, kiedy to Inter odradzający się pod okiem Waltera Mazzarriego miał inicjatywę, ale trzy perfekcyjne kontrataki pozwoliły gościom dość gładko zgarnąć trzy punkty. Był mecz z Parmą, kiedy Giallorossi schodzi na przerwę przegrywając, a kolejnych 45 minut wykorzystali najlepiej jak mogli, strzelając trzy bramki. W końcy był mecz-kanonada, czyli 5:0 z Bologną. Najbardziej imponuje spokój, z którym przeprowadzają kolejne akcje niezależnie od wyniku. Piłkarze Garcii wydają się być pewni swego od początku do samego końca. Różni ich to od momentami atakujących na hura zawodników Juve i Napoli, drużyn wymienianych w kontekście tytułu mistrzowskiego w pierwszej kolejności. Nie jest to oczywiście drużyna idealna, słabym punktem jest bez wątpienia Federico Balzaretti, który dobrze czuje się wspierając kolegów w akcjach ofensywnych ale znacznie gorzej z powrotem do obrony i pojedynkami powietrznymi. Często zmuszony jest do ostrych fauli, przez co zgarnął już czerwoną kartkę. Niestety wydaje się, że najlepszy okres w karierze tego piłkarza przypadł na sezony 2009/2010 i 2010/2011. W ofensywie o swój czas na boisku walczą ciągle Ljajić i Marquinho, ale brakuje alternatywy dla Tottiego na środku ataku. Marco Borriello od dawna już nie chce grać w Romie, a Roma nie chce tego zawodnika w swoich szeregach, ale pokaźna pensja (4 miliony euro rocznie według La Gazzetta dello Sport) sprawia, że bardzo trudno gdziekolwiek go sprzedać. Nie zagrzał miejsca w Juventusie, nie było na niego stać Genoi, krótko: jest bo nie było innego wyjścia.

Roma gra o pełną pulę, ale wydaje się, że niezależnie od rezultatu tej walki, już wygrała bardzo dużo. Francesco Totti wreszcie ma drużynę, na którą zasługuje.

hp

fot. forzaitalianfootball.com

Pin It