Dla obu drużyn było to spotkanie o przysłowiowe sześć punktów. „Górale” pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego u siebie jeszcze nie przegrali, dlatego mogli liczyć nawet na to, że po tym meczu zrównają się punktami z lubińskim Zagłębiem. Jednak również gościom z Krakowa trzy punkty bardzo przydałyby się w walce o grupę mistrzowską. Jak to często w polskiej lidze bywa skończyło się za to na nudnej grze i nikogo nie satysfakcjonującym remisie 1:1.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Cracovia 1:1 (0:1)
0:1 -
Papadopoulos 38′
1:1 -
Sokołowski 61′
Podbeskidzie:
Zajac – Górkiewicz, Pietrasiak, Pietruszka, Chmiel (Sokołowski 46′) – Sloboda, Telichowski, Iwański (Kołodziej 73′), Łatka – Malinowski, Stąporski (Chrapek 46′). Trener Leszek OJRZYŃSKI.
Cracovia:
Pilarz – Nykiel, Żytko, Marciniak, Jaroszyński (Szeliga 80′) – Danielewicz, Dąbrowski, Steblecki (Kita 84′), Štraus – Papadopoulos, Boljević (Bernhardt 76′). Trener Wojciech STAWOWY.
Żółte kartki:
Łatka – Kita.
Sędzia:
Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
Widzów:
3 056
.
***
DELICJA.
Gra Marka Sokołowskiego. Można śmiało powiedzieć, że wprowadzenie po przerwie tego doświadczonego zawodnika odmieniło całą grę Podbeskidzia. Mimo że gracz ma na karku już trzydzieści sześć wiosen, to gołym okiem było widać, że góruje zaangażowaniem i umiejętnościami nad swoimi kolegami z drużyny. Sokołowski był wszędzie: raz na jednym skrzydle, raz na drugim. Do tego wszystkiego zdobył bramkę z karnego. Co prawda nie wszystkie jego dośrodkowania zasługiwały na pochwałę, ale bezsprzecznie dodał jakości swojemu zespołowi.
ZAKALEC.
Gra w ataku gospodarzy, a właściwie jej brak. Szczególnie było to widoczne w pierwszej połowie, gdy piłkarze z Bielska sprawiali wrażenie kompletnie niezainteresowanych jakąkolwiek aktywnością w ofensywie. W szczególności brakowało ruchu do piłki i zrozumienia między poszczególnymi liniami. W drugiej odsłonie Podbeskidzie musiało zaatakować bramkę Krzysztofa Pilarza, i tak się stało. Mimo strzelenia gola, wciąż do gry bielszczan można było mieć duże zastrzeżenia.
SMACZEK.
Konflikt pomiędzy prezesem Cracovii a trenerem Stawowym. Rzadko bywa tak, że na kilka miesięcy przed końcem sezonu trener oświadcza, że nie będzie prowadził drużyny po zakończeniu kampanii. Mimo remisu gra Cracovii wcale nie wyglądała najgorzej, a na dodatek drużyna Stawowego wykształciła swój własny styl. Dlatego na miejscu prezesa Filipiaka zaczęlibyśmy zastanawiać się, czy było warto otwarcie krytykować szkoleniowca swojej drużyny. Od razu oszczędzimy szanownemu profesorowi trochę czasu. Otóż nie było warto, za to teraz warto uderzyć się w pierś i przeprosić.
NASZA WRÓŻBA.
Piłkarze z grodu Kraka podejmą u siebie drużynę z Łodzi i jeżeli chcą dalej liczyć się w walce o czołową ósemkę, muszą ten mecz wygrać. Nie powinno być to trudne, bo – jak powszechnie wiadomo – piłkarze Widzewa są zatwardziałymi pacyfistami i już od dobrych kilkuset minut, powstrzymują się od celnych strzałów na bramkę rywala. Piłkarze z Bielska natomiast wybiorą się do Chorzowa. Jeszcze do niedawna drużyna spod Klimczoka jechałaby na Śląsk jak na ścięcie, jednak ostanie spotkanie Ruchu na własnym stadionie może świadczyć o tym, że przy Cichej goście powinni powalczyć, bo i jest o co…
***
Pozostałe spotkania 27. kolejki:
Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 0:0
Wisła Kraków – Zawisza Bydgoszcz 0:1
Jagiellonia Białystok – Korona Kielce 1:1
Lech Poznań
–
Lechia Gdańsk 2:1
Pogoń Szczecin – Ruch Chorzów
Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze
Piast Gliwice – Legia Warszawa
sk
Fot. Podbeskidzie.pl