Nikt już nie staje na „Pasach”

Cztery mecze i  jeden punkt. Gorszy bilans w 2014 roku ma tylko beznadziejny Górnik Zabrze, a lepszy nawet zdegradowany już w oczach wielu Widzew. Wiosenne powietrze ma chyba zły wpływ na podopiecznych Wojciecha Stawowego, bo „krakowska Tiki-Taka” nie dość, że nie przynosi punktów, to w dodatku zaczyna przypominać futbol podpatrzony od samej reprezentacji Polski. Celne podania? Tylko do tyłu.

HDP-RGOL-640x120

O tym, jak ważne dla Wojciecha Stawowego jest posiadanie piłki, atak pozycyjny i próba gry katalońskiej piłki, wiemy już doskonale. „Pasy” w ekstraklasie dały się poznać z tego, że lubią – tylko pozornie – kontrolować grę i klepać akcje od własnej połowy, bez pominięcia żadnej formacji. Ostatnie mecze pokazują jednak, że ta taktyka, o ile jeszcze na początku sezonu jako tako funkcjonowała, dziś, zamiast postrachem, staje się pośmiewiskiem ligi.

Spójrzmy na liczby Cracovii z ostatnich pięciu meczów – 2 gole strzelone, 10 straconych, 1 punkt zdobyty. Od razu nadmienię, że obie bramki – strzelone przez Saidiego – nie były efektem starannie przygotowanych akcji, a wręcz przeciwnie – przypadku i szczęścia, jak w spotkaniu z Legią, a także dwóch szybkich podań na jeden kontakt, podczas derbowego meczu z Wisłą. Wniosek? Pod nieobecność Dawida Nowaka - napastnika w Krakowie nieocenionego – brak klasycznego żądła rozbija strategię Stawowego w drobny mak. Zastąpić go nie jest w stanie ani Przemysław Kita, który lepiej sprawdza się w roli jokera, ani przemianowany do ataku z defensywnej pomocy Boljević, ani tym bardziej pozorant Rakels (Dudzica w ogóle nie biorę pod uwagę). O ile jesienią Cracovia miała kim straszyć, o tyle wiosną, zdobywanie goli spada już tylko na barki Saidiego. Bardzo nieporadny pod bramką przeciwnika wciąż jest bowiem Sebastian Steblecki, który uchodzi za całkiem niezłego piłkarza, ale ma jedną poważną wadę – brakuje mu liczb.

„Powiedziałbym, że jest lekki kryzys. Do naszej gry nie można mieć zastrzeżeń, ale to nie jest łyżwiarstwo figurowe i za samą grę nikt punktów nie przyznaje, a przegraliśmy kolejny mecz. To ostatni dzwonek na to, żeby się obudzić i zacząć zdobywać punkty.”

Adam Marciniak po meczu ze Śląskiem (za sportowefakty.pl)

W ostatnim meczu z Pogonią, gra „Pasów” wyglądała podobnie, jak dotychczas. Posiadanie piłki na poziomie 60%, a sytuacji strzeleckich, jak na lekarstwo. Użytkownicy Twittera żartowali sobie nawet, że Radosław Janukiewicz mógłby w swoim polu karnym rozpalić grilla, a i tak nic by to na boisku nie zmieniło. Inni, równie zabawnie, porównywali grę krakowian do Toma Cleverleya, wyszydzanego przez fanów Manchesteru za wieczną grę do bramkarza. Jednak nie ma im się co dziwić, wszak grę Cracovii wiosną ogląda się naprawdę ciężko. Tym bardziej, jeśli do wyjątkowej indolencji w ataku dołożymy dziurawą obronę, z której zimą wyciągnięto jej kluczowy element – Milosa Kosanovicia. Na dzień dzisiejszy wygląda to więc tak, że za grę obronną Cracovii odpowiadają Mateusz Żytko, Krzysztof Nykiel, przesunięty z pomocy Damian Dąbrowski i Paweł Jaroszyński. Macie jeszcze jakieś pytania?

Przed drużyną Wojciecha Stawowego najważniejszy moment sezonu. Krakowianie – jak większość stawki – wciąż marzą o zakończeniu rundy zasadniczej w górnej połówce tabeli, a przed sobą mają trzy mecze z bezpośrednimi rywalami o pierwszą ósemkę – Jagiellonią, Górnikiem i Koroną. Jeśli szkoleniowiec Cracovii liczy, że przed jego „Pasami” ktoś jeszcze zechce się zatrzymać, musi chyba  szybko wdrożyć (przygotować?) plan B. Strategia z polską „Tiki-taką”, po tylu miesiącach treningów, dziś nadaje się bowiem do kosza.

WIKTOR DYNDA

fot. cracovia.pl

HDP-RGOL-640x120

Pin It