Nie taki faworyt mocny! Albo… nie taki Meksyk słaby!

nota_1_3

Dziś pole do popisu mieli miłośnicy zakładów bukmacherskich. Żaden przeciętny kibic nie był w stanie przewidzieć dzisiejszych rozstrzygnięć. Najpierw Belgia rzutem na taśmę wydarła Algierii zwycięstwo, mimo że spodziewano się pogromu, a potem zdecydowanie faworyzowana Brazylia bezbramkowo zremisowała z dobrze dysponowanymi Meksykanami.

Na początek jeszcze krótkie info o meczu z godziny 18:00. Tam Belgia z ogromnymi problemami, ale jednak ostatecznie pokonała Algierię.

Belgia – Algieria 2:1

0:1 – Seghouli 25′
1:1 – Fellaini 70′
1:2 – Mertens 80′

***

A teraz już przejdźmy do rzeczy…

Brazylia – Meksyk 0:0

1. Wolność dla Neymara!

Jeśli tylko dostałbym od kogoś gwarancję, że w Barcelonie bez Messiego, Neymar będzie grał tak, jak gra w reprezentacji Brazylii, właśnie zmierzałbym na kolanach w kierunku Częstochowy błagając Boga, aby – w jakikolwiek sposób, byle szybciej – pozbył się Messiego z Camp Nou. Neymar, którego oglądamy na Mundialu i Neymar, którego widzieliśmy przez cały sezon w Barcelonie różni się nie tylko fryzurą. Ten, który przywdziewa żółtą koszulkę reprezentacji Brazylii, to nietuzinkowy, pozbawiony hamulców, nieskończenie kreatywny, niewiarygodnie finezyjny, do bólu dokładny, genialny piłkarz. Ten zaś, który dzieląc szatnię z małym-wielkim Argentyńczykiem ubiera na siebie granatowo-bordowy trykot Barcelony, to zagubiony, niedokładny, zakompleksiony, samolubny dzieciak.

Być może Neymar jest jednym z tych piłkarzy o specyficznej psychice, którzy potrzebują czuć presję. Których napędza dźwiganie odpowiedzialności. Którzy chcą, by wszystkie, pełne wyczekiwania i nadziei oczy były skierowane właśnie na nich. Aby oni, mogli dzięki temu rozbłysnąć pełnią blasku.

2. Emocje ukryte, ale były

Mimo że końcowy rezultat – 0:0 sugeruje nudny, pozbawiony emocji mecz, to spotkanie wpasowało się w dotychczasowy klimat Mundialu. Bramek zabrakło, ale widowisko było przednie. Druga połowa, to niemal nieustające bombardowania raz jednej, raz drugiej bramki. Meksykanie zachowywali się, jakby u nich, nieco na północ bramki były o dobre pół metra wyższe, niż w Kraju Kawy. Wszystkie ich strzały przelatywały paręnaście centymetrów nad poprzeczką bramki Julio Cesara. Zaś Brazylijczycy rozkręcali się z każdą upływającą minutą. Przez ostatni kwadrans meczu, na pewno pobiłem swój rekord we wstrzymywaniu oddechu.

3. Ktoś tu chyba znajdzie pracę…

Głównym bohaterem tego meczu, bez dwóch zdań został Guillerno Ochoa. Meksykański bramkarz swój festiwal rozpoczął broniąc przepiękny strzał głową Neymara, później dając się zapamiętać każdemu kolejnemu śmiałkowi, który podejmował próbę pokonania go. Jak słusznie zauważył Dariusz Szpakowski, Ochoa ma kartę na ręku, co w połączeniu z jego dzisiejszą fantastyczną dyspozycją czyni z niego bardzo łakomy kąsek na rynku transferowym.

4. Twitter czuwa!

A oto wymowny komentarz Szamo na Twitterze:

5. Co wy wiecie o czarnych koniach?

Oto (!) prawdziwy czarny koń Munidalu. Nie Belgowie, którzy w ciągu ostatnich kilku miesięcy zdążyli przestali być potencjalnym czarnym koniem, a zaczęli być faworytami. Po Meksyku zaś nikt niczego się nie spodziewał. A jest to drużyna perfekcyjnie zdyscyplinowana taktycznie (bo tego wymaga system 5-3-2), niesamowicie waleczna i do tego finezyjna. Czego chcieć więcej ?!

MICHAŁ SIWEK

Pin It