Stawka – nie za wysoka. Prestiż – ogromny. Mecz – nie za ciekawy, ale emocje – niesamowite. Do ostatnich minut mecz był zacięty, wyrównany, nie zawsze piękny, ale jakże zacięty. Przez dwie godziny szala zwycięstwa nie przechylała się na żadną ze stron, aby w samej końcówce skłonić się w stronę Bayernu.
Borussia Dortmund – Bayern Monachium 0:2
0:1
– Arjen Robben 107′
0:2
- Thoma Mueller 122′
Momentami mecz był naprawdę nudny. Długimi okresami piłka nie mogła wyrwać się ze środkowej strefy, a kibice desperacko tęsknili za strzałami i sytuacjami bramkowymi. Ale za to nie było ani jednej sekundy w tym meczu, w której nie widzielibyśmy po obu stronach stuprocentowego poświęcenia i zaangażowania.
Co ciekawe i przede wszystkim rzadkie – w tym spotkaniu najbardziej wyróżniali się obrońcy: Matts Hummels, Sokratis Papastathopoulos i Javi Martinez. Obrońcy często są bohaterami. Cichymi bohaterami. Ale naprawdę rzadko kiedy się wyróżniają. Szczególnie ci środkowi. A dziś cała ta trójka była absolutnie bezbłędna i stuprocentowo skoncentrowana przez niemal pełne 120 minut meczu. O ile klasę Javiego Martineza i Mattsa Hummelsa znamy już od dobrych kilku lat, o tyle Sokratis dopiero w tym sezonie pokazuje światu, że jest naprawdę wybitnym stoperem. I to on przez cały ten sezon był liderem defensywy BVB, nawet po powrocie Hummelsa.
Sceny dekoracji aktorów tego spektaklu ładunkiem emocjonalnym dorównywała włąściwemu widowisku. Łzy w oczach, tych dorosłych facetów, którym na szyję założono medal nie tego koloru, który widzieli w swoich marzeniach w połączeniu z fantastycznie dobranym podkładem muzycznym na stadionie olimpijskim w Berlinie naprawdę bez problemu zburzyła powłokę dziennikarskiego cynizmu i neutralności, które mam obowiązek przybierać.
I chociaż oczywiście wolelibyśmy zobaczyć w tym meczu grad goli, tak jak przed dwoma laty, wydaje mi się, że to i tak było fantastyczne zwieńczenie fantastycznego sezonu fantastycznej Bundesligi. Kunszt piłkarski i taktyczny, zaangażowanie, emocje i piękna oprawa… Tak, to jest właśnie Bundesliga!
MICHAŁ SIWEK
fot. Twitter.com