Kolejny wyrzut sumienia polskiego futbolu

W trzecim grupowym meczu Ligi Europy Legia Warszawa z nadzieją na pierwsze punkty wybrała się do tureckiego Trabzonu. Mistrz Polski mimo iż podjął walkę, to nie zdołał ugrać nawet punktu z  dziewiątą drużyną ligi tureckiej zeszłego sezonu. Trabzonspor wygrał 2:0 i z siedmioma punktami pewnie zmierza do awansu z grupy J.

***

Trabzonspor SK – Legia Warszawa 2:0
1:0 Janko 7’
2:0 Adin 82’

***

Trener Jan Urban już na początku meczu musiał zmienić kontuzjowanego Michała Żyrę, którego zastąpił Henrik Ojamaa. Mało brakowało żeby i Jakub Rzeźniczak musiał przedwcześnie opuścić boisko – w 1.minucie Skaba tak nerwowo interweniował, że „Rzeźnik” mało co nie został znokautowany. Nic na szczęście mu się nie stało, ale gra w defensywie warszawian pozostawia dużo do życzenia.

Co tu dużo mówić – obrońcy Legii popełniają więcej błędów niż dyslektyk na szkolnym dyktandzie. Skrzętnie wykorzystał to Marc Janko, który mimo asysty kilku legionistów, z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Mistrz Polski jak zwykle źle wszedł w mecz.

Również nienajlepiej prezentował się arbiter tego spotkania Władisław Biezborodow, który nie reagował na brutalną grę Turków. Do tego w 30. minucie nie podyktował ewidentnego karnego po faulu na Łukaszu Broziu. Idealną widoczność na całą sytuację miał sędzia bramkowy, ale po raz kolejny potwierdziło się, że dodatkowi arbitrzy są całkowicie bezużyteczni.

Mimo wszystkich przeciwności Legia w pierwszej połowie prezentowała się nieźle, ale nie wystarczyło to do pokonania stojącego w bramce Trabzonu Onura Kivraka. Aktywny był Wladimer Dwaliszwili, ale brakowało tej kropki nad „i”.

Co ciekawe gospodarze pozwali drużynie trenera Urbana prowadzić grę, a sami nastawili się na szybkie kontry. Legioniści całkiem ambitnie dążyli do zdobycia wyrównującego gola. Najbliżej byli w 78. minucie, kiedy to Kivrak najpierw instynktownie obronił strzał „Lado”, a sekundę później dobitkę Furmana. Jak mówi wyświechtany slogan – niewykorzystane sytuacje się mszczą. Ponownie się to potwierdziło.

Na osiem minut przed końcem meczu z bocznej strefy boiska dośrodkował Adin Olcan, piłkę głową próbował trącić Mustafa Yumlu, a ta przeleciała obok zdezorientowanego Skaby. Jak pokazały powtórki Yumlu nie dotknął piłki, więc gol zaliczamy na konto Adina.

Legia poniosła trzecią porażkę w trzecim grupowym meczu i straciła jakiekolwiek szanse na awans. Mecze rewanżowe – co staję się normą w ostatnim czasie – zagramy wyłącznie o honor (no i o ewentualne punkty i premie).

JAKUB KOWALEWSKI

Pin It