Następny, proszę! Jedenaście nowych produktów niemieckiego szkolenia

Niektórych z nich wciąż na trening wożą rodzice, a na drużynowych wyjściach jeszcze niedawno o kupienie piwa musieli prosić starszych kolegów. Żadnych ograniczeń nie mają za to na boisku, przebojem wdzierając się do podstawowych jedenastek swoich klubów. 51. sezon Bundesligi przyniósł kolejny już wysyp młodych talentów, owoców niemieckiego systemu szkolenia. Konkurencja była spora, więc wprowadziliśmy ograniczenie wiekowe – przedstawiamy jedenastu chłopaków z rocznika 94′ i młodszych, podbijających ligowe boiska.

HDP-RGOL-640x120

***

Fot. ran.de

TIMO WERNER - „TurboWerner”, „nowy Thomas Muller”, jak okrzyknęła go niemiecka prasa. Zawodnik VfB Stuttgart w dorosłość wkraczał na początku marca, mogąc pochwalić się przed rówieśnikami ponad dwudziestoma spotkaniami w Bundeslidze. W seniorskiej drużynie debiutował mając 17 lat, 4 miesiące i 25 dni, przebojem wdzierając się do podstawowej jedenastki i wysyłając na ławkę dużo bardziej doświadczonych kolegów. Nic w tym dziwnego, bo mówimy o prawdziwym fenomenie, maszynce do strzelania bramek. W dwóch ostatnich sezonach w drużynach młodzieżowych zdobył ich 48 w 47 spotkaniach. Równie skuteczny był w młodzieżowych reprezentacjach – w tej do lat 15 zagrał po raz pierwszy w spotkaniu z Polską i strzelił nam hat-tricka. Później w przyspieszonym tempie pokonywał kolejne reprezentacyjne kategorie wiekowe i dziś występuje już z kolegami z U-19, a całkiem prawdopodobne, że w nadchodzącym spotkaniu z drużyną Adama Nawałki doczeka się debiutu w seniorskiej kadrze. Po znakomitej rundzie jesiennej, skończonej z bilansem czterech goli i czterech asyst, wiosną, jak cała drużyna Stuttgartu, spuścił z tonu, a w warunkach twardej walki o utrzymanie, w której dominuje żelazna konsekwencja taktyczna, trudno pokazać mu swoje walory. A tych Wernerowi nie brakuje – może grać zarówno jako napastnik, jak i skrzydłowy, na obu z tych pozycji imponując świetnym panowaniem nad piłką, dynamiką i wykończeniem akcji. Przez „transfermarkt.de” wyceniany na 12 mln euro i akurat w jego przypadku nie jest to kwota zawyżona.

Fot. sportschau.de

MAXIMILIAN ARNOLD - Najmłodszy debiutant i najmłodszy strzelec w historii VfL Wolfsburg. Choć pierwsze minuty na boiskach Bundesligi dostał jeszcze od Felixa Magatha w sezonie 2011/12, to w pełni jego talent rozbłysł dopiero w tym. Mijając Arnolda na ulicy moglibyście wziąć go za aktora, który w serii filmów o Harrym Potterze grał kogoś z rodziny Weasley’ów. Nastoletni rudzielec czaruje jednak głównie na boisku. W wyjściowej jedenastce ekipy Dietera Heckinga pojawił się w 9. kolejce i od tamtej pory nie oddał miejsca w składzie, długo legitymując się znakomitą jak na ofensywnego pomocnika średnią niemal 0,5 bramki na mecz. Do juniorów Wolfsburga trafił mając 15 lat z Dynama Drezno i później systematycznie wspinał się po kolejnych szczeblach. Dziś, mimo że dotarł już tak wysoko, podkreśla że jeszcze sporo pracy przed nim. – Z treningów wychodzi zawsze jako jeden z ostatnich. Mimo tego, że już sporo osiągnął, widać po nim, że on po prostu lubi trenować – mówi o Arnoldzie trener Hecking. Mimo sukcesu osiągniętego w tak młodym wieku, sodówka mu raczej nie grozi, a choć czerwoną kartkę już na boiskach Bundesligi obejrzał, to w gruncie rzeczy jest spokojnym, ułożonym chłopakiem, który bardziej niż imprezy ceni wypoczynek w towarzystwie dziewczyny. Dopytywał już o niego Arsenal, ale jak sam twierdzi, z Wolfsburga na razie ruszać się nie chce.

Fot. mesingol.com

NIKLAS SÜLE - Jakkolwiek nie wyglądałoby umieszczenie w tym zestawieniu podstawowego obrońcy Hoffenheim, czyli jednej z najgorszych defensyw Bundesligi, to ten 18-latek zdecydowanie na to zasługuje. Rosły stoper (194 cm) debiut w najwyższej niemieckiej klasie rozgrywkowej zaliczył jeszcze w ubiegłym sezonie. Bieżący zaczynał na ławce, ale od 9. kolejki wychodzi już od pierwszej minuty. Süle od kilku lat jest pod obserwacją sztabów juniorskich reprezentacji, zaczynając grę w narodowych barwach od kadry U-16, a później grając w kadrach kolejnych kategorii wiekowych. Uważnie przygląda się mu też ponoć Arsene Wenger. Gdyby tylko do regularnych występów dołożyć mu doświadczonego i solidnego partnera występującego obok, od którego mógłby się uczyć, pewnie rozwijałby się jeszcze szybciej. Ale i tak warto zapamiętać to nazwisko.

Fot. schalke04.de

MAX MEYER - Urodzony w Oberhausen, 20 kilometrów od Gelsenkirchen, treningi zaczynał mając 5 lat. Po czterech latach praktykowania w klubach z rodzinnego miasta, przeniósł się do MSV Duisburg, gdzie w 2009 r. wypatrzyło go Schalke. A gdzie, jak gdzie, ale w Gelsenkirchen z młodzieżą pracują znakomicie. Trenerzy Meyera szybko zorientowali się, że mają do czynienia z diamentem, który wystarczy jedynie oszlifować. I to zrobili, a Meyer zaczął rozwijać się w imponującym tempie. Zachwycał w barwach klubowych, zachwycał też w reprezentacji. W 2012 r. wybrano go najlepszym piłkarzem mistrzostw Europy U-17, w tym samym roku uhonorowano go też srebrnym medalem Fritza Waltera, przyznawanym najbardziej obiecującym młodym piłkarzom. Debiut w Bundeslidze zaliczył w lutym ubiegłego roku, na dzień dobry notując asystę. Obecny sezon rozpoczął na ławce i wchodząc na ostatnie minuty meczów. To mu zupełnie wystarczyło, bo po kilku kolejkach zaczynał już w wyjściowym składzie, i to nie tylko w rozgrywkach Bundesligi, ale i Ligi Mistrzów. W związku z kłopotami ze zdrowiem Juliana Draxlera, szybko stał się jednym z liderów drugiej linii Schalke, odsuwając w cień choćby sprowadzonego za miliony Kevina Prince-Boatenga. O porównywanego do Thomasa Hasslera chłopaka pytały już i Chelsea, i Arsenal – Meyer nigdzie się jednak z Gelsenkirchen nie rusza. W lutym przedłużył kontrakt z Schalke do 2018 r., a jeżeli ktoś chciałby go stamtąd wyciągnąć, musiałby zaproponować sumę grubo przekraczającą 10 milionów euro. Aha, mówimy o chłopaku, który 18 września skończy 19 lat.

Fot. bayer04.de

JULIAN BRANDT - 18 lat skończył 2 maja, a ma za sobą występy nie tylko w Bundeslidze, ale i Lidze Mistrzów. Zimą pytały o niego czołowe kluby kontynentu, z Chelsea i Borussią Dortmund na czele, ale Brandt zdecydował się zamienić Wolfsburg na Bayer Leverkusen. – Wielu bardzo dobrych zawodników, jak Michael Ballack, czy Toni Kroos, rozwinęło się właśnie w Leverkusen. Tutaj mam zdecydowanie największe szanse na grę – mówił po podpisaniu kontraktu. Już niedługo może się okazać, że 350 tys euro wydane przez Rudi’ego Völlera było jednymi z najlepiej zainwestowanych przez „Aptekarzy” pieniędzmi w ich historii. Mimo, że w juniorskich rozgrywkach notował liczby rzędu trzynastu bramek i dwunastu asyst w dwudziestu trzech występach, to w barwach Wolfsburga debiutu w Bundeslidze nie doczekał. Taką szansę dostał na BayArena i od jedenastu kolejek występuje już niemal bez przerwy, najpierw dostając szansę w koncówkach spotkań, a ostatnie cztery mecze zaczynając już w wyjściowym składzie. Jeżeli nadal będzie prezentował się tak jak do tej pory, to szybko miejsca w niej nie odda. I bardzo dobrze, bo oglądanie gry tego chłopaka to czysta przyjemność, a obserwatorzy Bundesligi zgodnie podkreślają, że to jeden z większych talentów, jakie pojawiły się w ostatnim czasie na jej boiskach. Chętnie w swojej drużynie widziałby go ponoć Brendan Rodgers, zainteresowanie zgłaszają także Manchester United i Chelsea. Brandt jednak na razie nigdzie się nie wybiera, deklarując, że najpierw chce ugruntować swoją pozycję w Bayerze.

Fot. dfb.de

EMRE CAN – O jego talencie mówiono od lat. Grał w każdej juniorskiej reprezentacji Niemiec, bywał nawet jej kapitanem, brakowało mu tylko występów w Bundeslidze. A czas uciekał – w gronie wymienianych tu piłkarzy, jest jednym z najstarszych – w styczniu skończył 20 lat. W barwach Bayernu, w którym grał od 15 roku życia, zadebiutował dopiero w kwietniu ubiegłego roku, kiedy monachijczycy mieli już zapewniony tytuł mistrzowski. Późno, jak na wielokrotnego juniorskiego reprezentanta.  Latem za 5 milionów euro wyciągnął go z Monachium Bayer Leverkusen i już wiadomo, że zrobił dobry interes. Zanim zaczął regularnie wychodzić w wyjściowym składzie na nominalnej pozycji środkowego pomocnika, musiał odsłużyć swoje na lewej obronie, kiedy Sammi Hyppia tracił cierpliwość do Sebastiana Boenischa, bądź kiedy ten był kontuzjowany. Jak na małe doświadczenie w seniorskiej piłce, Can imponuje pewnością siebie i boiskowym spokojem, choć przecież w jego żyłach płynie gorąca turecka krew. Teoretycznie decyzja barwy której kadry będzie reprezentował w seniorskiej piłce wciąż przed nim, jednak Can już teraz deklaruje, że czeka na powołanie od Joachima Löwa. Jeżeli utrzyma ten poziom, wkrótce się doczeka, a w Monachium jeszcze będą żałować, że wypuścili taki talent.

Fot. schalke04.de

LEON GORETZKA - Jego były trener w VfL Bochum, Peter Neururer, nazwał go „talentem dekady”. Oglądać go w akcji i rozmawiać o ewentualnym transferze przyjeżdżali i z Londynu (Arsenal), i Manchesteru (United), czy Madrytu (Real). Goretzka odpowiadał, że czuje się zaszczycony zainteresowaniem, ale najpierw chce skończyć edukację, więc z Bochum nie ruszy się wcześniej niż w 2014 r. Ostatecznie dał się przekonać rok szybciej, dołączając latem do Schalke Gelsenkirchen, które zapłaciło za niego 3,2 mln euro. Jak na obsypywanego wszelkimi wyróżnieniami dla najbardziej utalentowanego piłkarza pokolenia, do tego chłopaka, który mając ledwie 18 lat, miał za sobą już ponad trzydzieści spotkań na poziomie 2. Bundesligi, cena była promocyjna. Początki w Gelsenkirchen miał jednak niełatwe. Jesienią pozostawał w cieniu imponującego formą Maxa Meyera, urywając jedynie pojedyncze minuty i często borykając się z drobnymi kontuzjami. Dopiero w rundzie wiosennej wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce i zaczął potwierdzać swój niewątpliwy talent. Duża przyszłość przed nim.

Fot. schalke04.de

KAAN AYHAN - Oj, Schalke udowodniło w tym sezonie, że w Gelsenkirchen z młodzieżą pracować potrafią. Ayhan to kolejny z talentów oszlifowanych w tamtejszej akademii, który przebił się do pierwszego zespołu. W awansie do pierwszej jedenastki pomogła mu plaga kontuzji wśród środkowych obrońców drużyny Jensa Kellera – problemy ze zdrowiem wciąż nękają Benedikta Höwedesa, kontuzja kolana niemal na cały sezon wyłączyła Kyriakosa Papadopoulosa, leczył się też Felipe Santana, a wypożyczony z Bayernu Jan Kirchoff nawet nie zdążył zadebiutować, zanim po raz pierwszy odwiedził gabinet klubowych lekarzy. Ayhan spisuje się jednak na tyle dobrze, że Keller będzie miał spory ból głowy na kogo postawić, kiedy wszyscy wymienieni dojdą do pełnej sprawności. 19- letni stoper był dotychczas kapitanem młodzieżowej drużyny Schalke, a w ubiegłym sezonie strzelił, uwaga, piętnaście goli, większość z wykonywanych przez niego stałych fragmentów. Ma jednak spore problemy ze zdefiniowaniem swojej narodowej tożsamości – grę w narodowych barwach rozpoczynał w niemieckiej reprezentacji U-16, w U-17 dla naszych zachodnich sąsiadów zagrał dwadzieścia razy, a w tej samej kategorii wiekowej dwa razy wystąpił już dla Turcji. Później znowu, w U-18, grał dla Niemiec, ale w U-21 gra już dla kraju swoich rodziców. Połapie się ktoś?

Fot. hsv.de

JONATHAN TAH - Na bardzo wysokiego konia wsadzono w Hamburgu młodzieżowego reprezentanta Niemiec. Tah zaczął grywać w wyjściowym składzie HSV mając niespełna 18 lat, na pozycji gdzie doświadczenie, jest tak samo ważne jak umiejętności – środkowego obrońcy. Miejsce w jedenastce wywalczył, gdy możliwości pierwszego w historii spadku z Bundesligi nikt w Hamburgu nie brał na poważnie. Jeszcze zanim zadebiutował w seniorskim zespole mocno dopytywały o niego kluby angielskie, z Liverpoolem i Arsenalem na czele. Wejście do składu HSV miał mieć komfortowe – w końcu stawał się częścią formacji w której partnerowali mu reprezentanci Niemiec, Heiko Westermman i Marcell Jansen, a za plecami też stał kadrowicz – Rene Adler. Tyle w teorii, bo rzeczywistość pokazała, że ci, którzy mieli być fundamentami hamburskiej drużyny, mogą przyłożyć rękę do jej relegacji. Gdy sytuacja HSV w tabeli wkraczała w krytyczną fazę, ledwie 18-letni Tah stracił miejsce w składzie. I dobrze, bo widać było po nim, że z presją nie radzi sobie najlepiej, grając niepewnie i mając udział w tym, że defensywa HSV jest najgorsza w całej Bundeslidze. Niemniej, wciąż mówimy o niewątpliwym talencie, który, jeżeli jest silny psychicznie i nie sparzył się na pierwszym kontakcie z seniorską piłką, wróci tylko lepszy. Ale tu już dużo zależy od tego co się będzie działo w klubie i jaką drogę odbudowy jego marki przyjmą działacze. Jeżeli nie zmieni się w nim nic i dalej drużynę HSV tworzyć będą piłkarze z łapanki, chyba lepiej dla talentu Taha będzie, jeżeli się z nią pożegna.

Fot. bayer04.de

LEVIN ÖZTUNALI - Mając takie geny, nie można kiepsko grać w piłkę. Öztunali przyszedł na świat 18 lat temu, dokładnie 18 marca, a jego rodzicami są Mete Öztunali i Frauke Seeler, córka legendy niemieckiego futbolu, ikony Hamburgera SV, Uwe Sellera. Levin, zanim jeszcze zadebiutował wśród seniorów, znalazł się na ustach całych piłkarskich Niemiec. Urodzony w Hamburgu wychowanek HSV, wnuk legendy klubu, zdecydował, że tuż po swoich 17 urodzinach opuści rodzinne miasto i przeniesie się do Leverkusen. W szoku byli zarówno działacze klubu z Hamburga, jak i jego kibice. Dla tych drugich, mocno akcentujących swoją tożsamość i tradycję klubu, był to spory cios, mimo, że chłopak przecież w ich drużynie nie zagrał ani minuty. Ci pierwsi za to zakazali mu treningów z młodzieżowym zespołem i powiedzieli, że do momentu odejścia do Leverkusen w barwach żadnej z drużyn HSV nie zagra – sytuacja rodem z naszej Ekstraklasy, a nie Bundesligi. Ojciec Levina podkreślał, że o odejściu jego syna zadecydowały wyłącznie względy sportowe i obiecująca perspektywa rozwoju na BayArena. I rzeczywiście, w Leverkusen Öztunali dołączył do kadry pierwszego zespołu, a we wrześniu ubiegłego roku miał już za sobą debiut w Bundeslidze. Dotychczas pojawiał się na boisku dziewięć razy, zaliczając głównie końcówki spotkań. Na pewno jednak warto się mu przyglądać, bo już w przyszłym sezonie tych minut powinno być o wiele więcej, jak nie w Leverkusen, to na wypożyczeniu do klubu o trochę mniejszych ambicjach.

Fot. peoplecheck.de

HAKAN CALHANOGLU - W 100% ukształtowany przez niemieckich trenerów, jednak, jak deklaruje, w 100% Turek. Grę w tureckich reprezentacjach rozpoczął od kategorii U-16, ma też za sobą debiut w seniorskiej kadrze. Jeszcze półtora roku temu kopał na poziomie trzeciej ligi, dziś jest jedyną nadzieją HSV na uratowanie ligowego bytu, choć ledwie skończył dwadzieścia lat. Mimo, że drużyna z Hamburga rozgrywa jeden z najgorszych sezonów w swojej historii, to Calhanoglu jest jego wielkim wygranym. W trzydziestu jeden spotkaniach strzelił jedenaście bramek, do których dorzucił cztery asysty, odsuwając w cień Rafaela van der Vaarta i stając się boiskowym liderem drużyny. Niestety wsparcia w partnerach nie ma żadnego i bardzo możliwe, że niedługo przyjdzie mu grać na boiskach 2. Bundesligi. Byłaby to spora strata dla całej ligi, jednak pytany o taką ewentualność, Calhanoglu stwierdził, że chce zostać w Hamburgu, a swoje słowa potwierdził składając podpis pod nowym kontraktem, wiążącym go z klubem do 2018 r. Mocno jednak zabiega o niego ponoć Jose Mourinho, który wykłada na stół 7,5 miliona euro.

MATEUSZ KOWALSKI

HDP-RGOL-640x120

Pin It