Z czym kojarzy nam się mundial z 2002 roku w Korei i Japonii? Z porażkami kadry prowadzonej przez Jerzy Engela? Z upadkami wielkich ekip – Francji, Portugalii i Argentyny, które nawet nie zdołały wyjść z grupy? Z pewnością też, ale najbardziej – przynajmniej mnie – turniej ten kojarzyć się będzie głównie z jednym. Z najbardziej obrzydliwym faworyzowaniem gospodarzy przez sędziów, jakie kiedykolwiek miałem okazję oglądać.
To właśnie podczas mistrzostw w Azji pozbawiono mnie – i pewnie nie tylko mnie – dziecięcej naiwności, światopoglądu, który mówił, że świat jest sprawiedliwy i że rządzą nim takie wartości jak uczciwość i bezstronność. Niby byłem tylko dzieckiem, jednak już na tyle „dorosłym”, że udało mi się poskładać wszystkie elementy do kupy i domyślić się, że decyzje panów Moreno i Al-Ghandoura nie były przypadkowe. Że gdyby nie ich skandaliczne sędziowanie, Korea wcale nie byłaby rewelacją turnieju i o finał mistrzostw z Niemcami, mogłaby sobie pograć jedynie na PlayStation. Przypomnijmy sobie tę historię raz jeszcze…
W fazie grupowej nic nie wskazywało na to, że Koreańczycy objęci są jakimś specjalnym immunitetem. W meczu z Polską – choć nasi rodacy mówią, że sędziowie często przymykali oko na ostre zagrania gospodarzy – wygrali w pełni zasłużenie, w zasadzie mogło to się skończyć znacznie wyższym wynikiem niż 2:0 i nie powinniśmy mieć o to do nikogo pretensji. Podobnie było w spotkaniu ze Stanami Zjednoczonymi, zakończonym remisem 1:1. Arbiter pozwalał na męską grę, ale obyło się wówczas bez większych kontrowersji. Nawet w ostatnim grupowym starciu z Portugalią, mimo że podopieczni Antonio Oliveiry kończyli mecz w dziewiątkę, nie można mówić o sędziowskim skandalu. Zarówno bezpośrednie „czerwo” dla Joao Pinto, jak i dwie żółte kartki dla Beto, były całkowicie słuszne.
TUTAJ czytaj wielkich przekrętach we Włoszech!
Wprowadzenie Korei do fazy medalowej zaczęło się od meczu z Włochami, poprzednio kilka razy skrzywdzonych już podczas mistrzostw. W fazie grupowej podopiecznym Giovanniego Trapattoniego nie uznano dwóch prawidłowo zdobytych bramek Fillipo Inzaghiego w meczach z Chorwacją i Meksykiem, ale mimo to i tak udało im się wyjść ze swojej grupy z drugiego miejsca. W Italii nie spodziewali się jednak, że prawdziwy „wiatr w oczy” czeka na nich dopiero w 1/8 finału. Niesłusz nie podyktowany rzut karny, ł okcie na Alessandro del Piero, flying attack w Gianlucę Zambrottę, kopnięcie w głowę Paolo Maldiniego, poniewieranie Francesco Tottiego, najgłupsza w historii czerwona kartka dla tego ostatniego i wreszcie nieuznana bramka strzelona prawidłowo przez Damiano Tommasiego – wszystkie te grzechy ma na swoim koncie ekwadorski sędzia Byron Moreno. W konsekwencji, Koreańczycy strzelili złotego gola autorstwa Ahn Jung-Hwana i awansowali do ćwierćfinału eliminując OKRADZIONYCH Włochów z turnieju.
TUTAJ czytaj o dramacie i korupcji w… białoruskim futbolu.
Całe szczęście, główny winowajca tej sytuacji, Byron Moreno, wkrótce poniósł konsekwencje swojego nieudolnego sędziowania. Kilka miesięcy po zakończeniu mistrzostw przedłużył jeden z meczów ligi ekwadorskiej aż o 14 minut, pozwalając, by jedna z drużyn strzeliła w końcu zwycięskiego gola, po czym został zawieszony na kilka miesięcy. Po powrocie na boisku znów popełnił błąd, niepotrzebnie wyrzucając z placu trzech piłkarzy Deportivo Quito i wkrótce po tym odszedł na emeryturę. W 2010 roku na lotnisku w Nowym Jorku Moreno został aresztowany za próbę przemycenia 6 kilogramów heroiny, za co rok później skazano go na dwa i pół roku więzienia.
Prezydent jednego z najlepszych klubów świata skazany na wyrok więzienia! – czytaj TUTAJ .
To, co zrobił Moreno nie było jednak nauczką dla Gamala Al-Ghandoura, który w kolejnej fazie turnieju – ćwierćfinale – skompromitował się chyba jeszcze bardziej niż Ekwadorczyk. Pomijając już niezliczoną ilość nieczystych zagrań, których Egipcjanin nie widział lub widzieć nie chciał, najważniejszymi błędami jakie popełnił, i które wypaczyły wynik tego meczu, to oczywiście nieuznanie dwóch prawidłowo zdobytych przez Hiszpanów goli. Numer 1 – po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę głową do siatki skierował Ruben Baraja. Sytuacja jakich wiele, wydawałoby się, ale nie dla wszystkich. Naprawdę, ciężko jest po latach, nie znając powodu nie uznania tej bramki, doszukać się go samemu patrząc tylko na telewizyjne powtórki. Kilka klepnięć w klawiaturę i – aha, wszystko jasne. Baraja przed oddaniem strzału faulował któregoś z Koreańczyków.
Druga sytuacja była chyba jeszcze bardziej oczywista i tym samym decyzja o przerwaniu akcji była jeszcze bardziej skandaliczna. W trzeciej minucie dogrywki aktywny w tym meczu Joaquin po dynamicznej akcji na skrzydle celnie dośrodkował na głowę Morientesa, a ten z bliska umieścił piłkę w bramce. Ale zaraz, zaraz, wcześniej w górę powędrowała chorągiewka asystenta, który dostrzegł… wyjście futbolówki poza linię i nakazał rozpocząć grę od bramki. Wątpliwości natychmiast rozwiały powtórki telewizyjne. Hiszpanie, tak jak poprzednio Włosi, zostali okradzeni w meczach przeciw gospodarzom turnieju i w efekcie musieli pożegnać się z turniejem. Z taką różnicą, że przybysze z Półwyspu Iberyjskiego odpadli po rzutach karnych.
TUTAJ typuj wyniki mundialu i WYGRAJ 750 zł!
Całe szczęście, w kolejnych meczach mistrzostw – z Niemcami i Turcją - sędziowie się opamiętali i przestali pomagać gospodarzom. Efekt? W sportowej walce na boisku Koreańczycy przegrali oba te spotkania – kolejno 0:1 i 2:3 – i na szczęście nie zdobyli choćby brązowego medalu. Niesmak jednak pozostał, a smród po skandalicznych decyzjach sędziów z Ekwadoru i Egiptu ciągnie się za mundialem w Korei i Japonii aż do dziś…