Na zachodzie bez zmian. Arsenal zawodzi w pierwszej kolejce Premier League

Wreszcie. Najdłuższe trzy miesiące życia dobiegły końca. Fanom angielskiej piłki przypięto w końcu tlen. 22. sezon Premier League, zaczyna pisać swoją wyjątkową historię.
Pierwsze słowa na czyściutkiej karcie lat 2013/2014 zapisał Daniel Sturridge. Gol Anglika przeciwko Stoke przyniósł pierwsze zwycięstwo Liverpoolowi, który przynajmniej na kilka godzin mógł poczuć smak fotelu lidera.

***

O wiele ciekawiej jednak zapowiadało się starcie Arsenalu z Aston Villą. Jeśli podopieczni Paula Lamberta w jakimkolwiek momencie mieli liczyć na zwycięstwo nad londyńczykami, to właśnie teraz. Przetrzebiony urazami oraz licznym odejściami zespół Wengera, dodatkowo nie wspartymi żadnymi wartościowymi nowymi piłkarzami, zdawał się słaby jak nigdy.

Po raz kolejny Kanonierzy mieli jednak udowodnić, że historia lubi się powtarzać. Rokrocznie, po jałowym zazwyczaj okienku transferowym, wielu skazuje Kanonierów na niepowodzenie w walce o pierwszą czwórkę. Pierwsze dwadzieścia minut znów temu zaprzeczało. Arsenal kontrował grę. Zdobył w końcu, lewą nogą Oliviera Giroud, bramkę. Pierwszy triumf wydawał się spacerkiem. Na nieszczęście Fabiańskiego i spółki The Villans wyczuli rozproszenie oponenta. Odsłonili gardę, wyprowadzili cios. Cios, po którym pierwszy raz liczono Arsenal. Wojciech Szczęsny sfaulował Gabriela Agbonlahora. Do jedenastki podszedł Christian Benteke. Belgowi z głowy już wyleciała idee fixe opuszczenia Birmingham. Postanowił dalej kolekcjonować gole dla AV. Karnego strzelił, choć na raty. Pierwsze uderzenie Polak wybronił.Na wyjęcie drugiego, zabrakło centymetrów.

Poziom wówczas bardzo się wyrównał. Nie brakowało esencji brytyjskiego futbolu – twardej, zdecydowanej, momentami brutalnej gry. Trudów walki nie wytrzymał Kieron Gibbs i Wenger zmuszony został wprowadzić na boisku rezerwowego Carla Jenkinsona.
Druga połowa rozpoczęła się od obustronnej wymiany ciosów. Rosicky, po koronkowej akcji całego zespołu, w sytuacji sam na sam wysłał piłkę na misję ratunkową zagubionej piłki Sergio Ramosa. 60 sekund później, szybciej niż Nicolas Cage, Fabian Delph trafił w słupek. Szalę przechylił kolejny faul. A raczej omamy Anthony’ego Taylora. Angielski sędzia wyimaginował sobie faul Laurenta Koscielnego na Benteke. Poszkodowany znów podszedł do karnego. I znów trafił. Na domiar złego dla londyńczyków, cztery minuty później dublet żółtych kartoników zgromadził Koscielny. Mimo czerwieni, Arsenal rzucił się do ataków. Ataków dających chaos, z którego zrodzono ledwie 2-3 dogodne okazje. Bram Villi strzeżył jednak Brad Guzan, nie tylko fizycznie przypominający Brada Friedela. Birmingham w końcu dobili wyczerpanego, krwawiącego brakiem kolegi rywala. Antonio Luna, chociaż nominalny lewy defensor, zabawił się w środkowego napastnika. Z chirurgiczną precyzją zakończył wzorcową kontrę ekipy Paula Lamberta.

1-3.

In Arsene we trust?

Arsenal – Aston Villa 1:3
Giroud 6′
Christian Benteke 22′
Christian Benteke 61′
Antonio Luna 86′

Pozostałe wyniki:
Liverpool – Stoke 1:0
Norwich – Everton 2:2
Sunderland – Fulham 0:1
West Bromwich Albion – Southampton 0:1
West Ham – Cardiff City 2:0

Tomasz Gadaj

Pin It