Od prezesów polskich klubów niejednokrotnie słyszymy buńczuczne zapowiedzi w stylu: „Za trzy lata Lech będzie grać w Lidze Mistrzów”, „Za dwa lata Górnik będzie mistrzem Polski”. Ok, wszystko fajnie, tylko podstawowe pytanie – jaki jest plan? I jak chcemy to osiągnąć?
Świetnym przykładem na to, co chcemy Wam dziś pokazać jest przypadek Wisły Kraków, gdzie ogromne pieniądze zostały zainwestowane w seniorów, a kompletnie zapomniano i nie skupiono się na rozwoju młodzieży. Liczył się sukces tu i teraz. Były kolejne mistrzostwa, efektowna gra w europejskich pucharach, zabrakło tylko wyśnionej Ligi Mistrzów…
Załóżmy nawet, że owszem udałoby się awansować to tej wymarzonej Ligi Mistrzów, tylko… co z tego, skoro nie ma drugiego planu? Na horyzoncie nie widać było żadnych potencjalnych zastępców, a po sukcesach w pucharach europejskich,na kolejne lata klub popadł w przeciętność. TUTAJ czytaj o dramatycznym obrazie kadr wojewódzkich w Polsce.
Ale Wisła nie jest tutaj żadnym wyjątkiem, a wręcz przeciwnie – jej przypadek jest raczej regułą. Polskie kluby nie mają żadnej długofalowej wizji budowania zespołu, zatrudniają trenerów na krótki okres, a prezesi często są amatorami nie mającymi strategii budowania profesjonalnego klubu piłkarskiego. TUTAJ czytaj jak powinno się zbudować system rozgrywek w Polsce.
Już na starcie brakuje zadania sobie podstawowych pytań – co chcemy osiągnąć i jak chcemy grać? Niestety nadal brakuje myślenia systemowego, takiego jakie panuje na zachodzie i w profesjonalnym futbolu – jeżeli dany trener nie wypali, to owszem bierzemy kolejnego, ale takiego, który gra tym samym stylem, co jego poprzednik. Stylem pasującym do naszej wizji zespołu. Natomiast w Polsce mamy wolną amerykankę, zatrudnia się jednego trenera grającego z kontry, a później kolejnego próbującego nauczyć, ukształtowanych już w konkretny sposób, piłkarzy grania atakiem pozycyjnym .
Jak być powinno? Już od U7 aż do seniorskiej drużyny wszystkie roczniki powinny grać tym samym systemem i stylem gry. Należy szukać określonego – tego samego – rodzaju zawodników. Niestety, w Polsce tego nie ma. Teraz jest tak, że owszem powstają kolejne akademie, ale w praktyce wygląda to tak, że akademia, czy szkółka piłkarska żyje sobie swoim życiem, a pierwsza drużyna swoim. To niedopuszczalne jeżeli myślimy o długofalowym rozwoju klubu.
W Polsce trenerzy pierwszej drużyny spędzają w klubie po 2 czy 3 lata, a często też dużo mniej, więc po co na przykład mają interesować się zdolnym trzynasto- czy czternastolatkiem, skoro i tak wiedzą, że u nich prawdopodobnie nigdy nie zagra? No bo przecież zanim podrośnie i będzie się nadawał do pierwszej drużyny, to minie siedem lat… A proszę mi pokazać trenera, który pracował w polskim klubie przez siedem lat. Powstaje samozamykające się koło – trenerzy nie interesują się grą juniorów, bo drżą o posadę i wyniki, a prezesi zwalniają trenerów, bo ci nie mają wyników. Brakuje profesjonalizmu i cierpliwości.
Dosyć wymowny powinien być przykład Arsene’a Wenger z Arsenalu, który przerwy od trenowania pierwszego zespołu, spędza na treningach i obserwacjach zawodników z młodszych roczników.
Kiedyś graliśmy mecz z akademią młodzieżową Arsenalu – rocznik U-11, rozmawiałem z trenerem tamtego zespołu i opowiadał mi, że ubiegłym sezonie sam Arsene Wenger dwukrotnie prowadził treningi dla.. jedenastolatków! Wiadomo, że nie jest to przecież specjalista od tego rocznika, ale dla tych chłopców jest to gigantyczny prestiż i motywacja. A przede wszystkim jasny i klarowny komunikat – wszyscy jesteśmy jedną i tą samą drużyną, a jeżeli ciężko pracujesz, to tu i teraz trener Cię widzi. TUTAJ czytaj o wspaniałym, modelowym szkoleniu w Belgii!
Zresztą, tak samo było z Fergusonem, który spędził ponad 25 lat w jednym klubie, i ci młodzi zawodnicy widzieli, że tu i teraz jest realna szansa, wiedzieli, że stawia na nich i że kiedyś to oni mogą stanowić o sile jednego z najlepszych zespołów na świecie!