To już nowa rzeczywistość, czy nieco dłuższy okres słabości? Zdumiewające, jak w ciągu zaledwie kilku miesięcy, z wielkości można popaść w przeciętność. Przeciętność niedoświadczoną na Old Trafford od kilkudziesięciu lat.
***
Początek meczu przypomniał kibicom Manchesteru United najgorsze chwile z dosyć szczęśliwie wygranego meczu z Sunderlandem. Brak pomysłowości w konstruowaniu akcji, stagnacja, momentalna, a nie całkowita dominacja. Od pierwszego gwizdka swój poziom prezentował jedynie Robin Van Persie, który kilkukrotnie zagrażał bramce Artura Boruca. Holender zainspirował kolegów. Wystarczyło lekkie podkręcenie tempa, by Czerwone Diabły schodziły na przerwę z przewagą.
Kluczem były skrzydła. Chyba już nikt na Old Trafford nie uważa Marouane’a Fellainiego za ofensywne zbawienie środka pola. Łudzono się jedynym, zeszłym sezonem, w którym Belg grał za napastnikami i zdobył 11 goli w lidze. Sam piłkarz i David Moyes w Manchesterze widzą jednak pomocnika bliżej własnego pola karnego. Tak więc aktywność Fellainiego ogranicza się do podania do najbliższego partnera i jednego-dwóch potężnych, zazwyczaj blokowanych, strzałów z daleka. Wydaje się, że takim zadaniom sprostałby ktoś niekoniecznie kosztujący aż 28 milionów funtów. Choćby taki hiperaktywny Morgan Schniederlin, który dzisiaj nakrył kudłatego przybysza z Evertonu. Szkocki menedżer w odpowiednim momencie otrzymał jednak dar od losu.
Ma na imię Adnan, a na nazwisko Januzaj. Wonderkid, o którego lojalkę biją się cztery kraje. Moyes upiekł dwie pieczenie przy jednym ogniu. Nie rozbijał kosztem 18-latka pary Carrick-Fellaini, tylko skopiował manewr pierw Rafaela Beniteza w Liverpoolu i ostatnio Arsene’a Wengera. ustawił nominalnego ofensywnego pomocnika z boku, dzięki temu rozgrywający miał więcej wolnej przestrzeni. I kto otwierającym podaniem rozpoczął bramkową akcję Rooneya? Oczywiście były piłkarz Anderlechtu. Niech dopełnieniem podsumowania świetnej gry Januzaja będzie fakt, że kryjący go Nathaniel Clyne ani razu nie zatrzymał go bez faulu.
Na przeciwległym biegunie znalazł się, a właściwie zasnął, Pablo Osvaldo. Włoch przed meczem wziął chyba to samo, co zaszkodziło brazylijskiemu Ronaldo przed finałem mundialu w 1998 roku. Dziwaczne decyzje, ospałość, waleczność na poziomie Marcina Najmana, celność za to na wzór Daniela Sikorskiego. Napastnik, niczym Sebastian Boenisch, musi chyba mieć jakieś kwity na trenera. Swoją drogą, Mauricio Pochettino, choć sam jest Argentyńczykiem, to raczej niespecjalnie przepada za Latynosami. Przynajmniej tymi w Southampton. Kasowany jest Gaston Ramirez, przygasa również Osvaldo, do niedawna przecież napastnik bardzo skuteczny w Serie A.
Było 1:1, choć uczciwsze byłoby 0:0. Przy cudownym podaniu Januzaja Rooney znajdował się na minimalnym spalonym. Karma jednak działa. Nim Lovren bardzo szczęśliwie wtoczył piłkę do bramki De Gei, James Ward-Prowse ze zbyt bliskeij odległości dogrywał futbolówkę przy rzucie rożnym. Pierwszą fałszywkę dostrzegł arbiter, lecz sprytny 19-latek udanie zakamuflował drugi szwindel.
United zgubiła pycha. Przy niepewnym prowadzeniu, Moyes ściągnął Rooneya i Naniego, zastępując ich mało produktywnymi: Ryanem Giggsem oraz Chrisem Smallingiem. Tym samym Szkot uchylił furtkę, którą w 89 minucie szeroko otworzył chorwacki obrońca.
Manchester United – Southampton FC
1:1
26′
Van Persie –
89′
Lovren
Pozostałe wyniki dotychczas rozegranych, sobotnich meczów ósmej kolejki Premier League:
Newcastle United – Liverpool
2-2
Arsenal – Norwich City
4:1
Chelsea – Cardiff City
4:1
Everton – Hull City
2:1
Manchester United – Southampton
1:1
Stoke City – West Bromwich Albion
0 – 0
Swansea City – Sunderland
4 – 0
TOMASZ GADAJ
fot. mrwallpaper.com