MOMENTY BYŁY. Rumak jak Dante, kibice jak Woody Allen

W 24. kolejce momentów było naprawdę sporo i z pewnością przynajmniej kilka z nich zapisze się w pamięci kibiców na stałe. Koniec końców nie co tydzień bywalcy trybun czerpią inspirację z Woody’ego Allena, a jeden z ligowych trenerów idzie w ślady średniowiecznego geniusza.

HDP-RGOL-640x120

NA PLUS

+ Odrobaczony Rumak. Z piekła do nieba w tydzień. W XII wieku na taką wędrówkę zdecydował się sławny Dante (nie, to nie rodzina obrońcy Bayernu), a mniej więcej 700 lat później przebycie podobnej drogi zajęło Lechowi Mariusza Rumaka o jeden dzień więcej. Najpierw w piątek wszelką nadzieję odebrała „Kolejorzowi” Pogoń, po czym osiem dni później Piast oprowadził poznaniaków po niebie. Jak widać, niemożliwe nie istnieje. Coraz poważniejsze kroki w dorosłym futbolu stawia Dawid Kownacki, który w drugim meczu z rzędu pokazuje się z dobrej strony. W Szczecinie strzelił honorowego gola, a w sobotę na swoim stadionie zaliczył dwie asysty. Czyżbyśmy byli świadkami narodzin gwiazdy?

+ Cudotwórca Kocian. Nie wiemy jak to się stało, jednak Jan Kocian zmienił Ruch Chorzów w czołową ekipę T-Mobile Ekstraklasy. Wystarczy powiedzieć, że „Niebiescy” po trzech seriach spotkań są najlepszą drużyną w tym roku, bo jako jedyni w stawce odnieśli trzy zwycięstwa w trzech meczach! Dlatego coby się później nie działo, i tak należy bić pokłony przed warsztatem Kociana. Nauczyć Grzegorza Kuświka trudnej sztuki zdobywania bramek? Łatwiej znaleźć pannę, która odmówiłaby Justinowi Timberlake’owi, a 55-letni Słowak mimo to dał sobie radę. Prawdę mówiąc, przed jego przybyciem na Cichą dalibyśmy sobie rękę uciąć, że Kuświk i strzelanie w jednym zdaniu mogą funkcjonować tylko, jeśli chodziłoby o problemy ze stawami. I wiecie co? I byśmy teraz, kurwa, nie mieli ręki…

+ Gorączka miedzi. Pisaliśmy to po pierwszym tegorocznym meczu z Górnikiem, napiszemy i teraz po wygranej z Zawiszą – Zagłębie Lubin nie spadnie z ligi z Orestem Lenczykiem na ławce. O sędziwym szkoleniowcu można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że nie zna się na swojej robocie. Często mówi się, że mecze wygrywają piłkarze, a przegrywa trener. W tym wypadku nie mamy wątpliwości – „Oro Profesoro” jest dla kopaczy z Lubina jak magiczny napój dla Galów. Bez niego Zagłębie byłoby lane przez byle zbieraninę i nie chodzi nam tylko o bramy kamienic.

NA MINUS

O osiemnastej w Warszawie. „O północy w Paryżu” Woody’ego Allena najwyraźniej podziałało na wyobraźnię kibiców Legii oraz Jagiellonii i w związku z tym postanowili spróbować podróży w czasie. Mało tego! Nawet zdecydowali się przebić amerykańskiego reżysera, bo o ile on przenosił w przeszłość tylko Owena Wilsona, o tyle „kibole” zafundowali taką wycieczkę całemu narodowi. Postacie w warszawsko-białostockiej wersji albo przychodzą sobie jakby nigdy nic na Ł3, albo siadają wygodnie przed telewizorami, po czym BANG! Nagle znajdują się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. W powietrzu latają petardy, kibice skaczą sobie po głowach, a na koniec musi wkroczyć policja, by uspokoić krewkie towarzystwo. Wypisz, wymaluj schyłek poprzedniego tysiąclecia. Daliśmy się do tego stopnia ponieść atmosferze, że chcieliśmy zapytać sąsiada, jak tam wojna domowa w Bośni, zaczęliśmy się zastanawiać, kiedy „Batman Forever” wyjdzie na VHS-ie i czy po meczu nie skoczyć do kolegi pograć na pegasusie. Genialna produkcja. Tym bardziej, że na trybunach zobaczyliśmy więcej celnych strzałów niż na boisku. Dobra, a tak poważnie – szkoda, że Bogusław Leśnodorski srogo się pomylił w ocenie fanów mistrzów Polski. Szkoda.

Bandytyzm drogowy w TME, czyli nikt nie zatrzymuje się na „Pasach”. Źle się dzieje w Cracovii. Trzy mecze i trzy porażki. Krakowska tiki-taka miała zapewnić europejskie puchary, a zanosi się na walkę o utrzymanie. Na wiosnę nikt się na „Pasach” nie zatrzymał i jeśli Wojciech Stawowy szybko nie zamontuje sygnalizacji świetlnej, może w niedługim czasie zostać potrącony.

Bunt w Gdańsku. W piątek obejrzeliśmy najgorszy mecz w polskiej lidze od wielu, wielu lat. Próbowaliśmy jakoś wytłumaczyć tak słabą postawę piłkarzy Lechii i Wisły i tylko jedno przyszło nam do głowy – protest przeciwko stanowi murawy na PGE Arenie. Zawodnicy obu drużyny zobaczyli resztki boiska, na którym mieli grać i gremialnie stwierdzili – nie, nie zagramy. Oczywiście z szatni wyjść musieli, bo inaczej hajs na koncie by się nie zgadzał, dlatego zdecydowali się zastrajkować w inny sposób. „Wypuszczają nas na pastwisko dla baranów, to będziemy biegać i kopać jak barany. A co!” – stawiamy, że mniej więcej tak sobie pomyśleli. I faktycznie, jak pomyśleli, tak zrobili. Piątkowe spotkanie było fatalne jak ostatnie skoki Piotra Żyły i dłużyło się niczym powrót Odyseusza do Itaki. Tragedia kibiców i zarazem sukces piłkarzy. Naturalnie jest jeszcze druga opcja – po prostu zawodnicy Lechii i Wisły nie potrafią grać w piłkę, ale przecież mówimy o ekstraklasie, więc to chyba niemożliwe, prawda?

MATEUSZ JANIAK

HDP-RGOL-640x120

Pin It