Bohaterów, którzy w 23. kolejce mieli swoje momenty było kilku, ale jeden zdecydowanie wyrwał się przed szereg – Marcin Robak przybił „piątkę” Lechowi i zgłosił akces do reprezentacji Polski.
NA PLUS
+ ROBAKap. Kryptonit Huberta Wołąkiewicza i bohater Pomorza Zachodniego. Ludzki cyborg, który pięciokrotnie zdołał oszukać Macieja Gostomskiego. Marcin Robak miał w dupie własne ograniczenia i był jak bulterier, jak wściekły byk, jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”. Pięć goli w jednym meczu? Nawet Santiago Munez tylu nie nastrzelał, bo Danny Cannon zdawał sobie sprawę, że jest to równie prawdopodobne, co telemark po skoku z dachu wieżowca. Supersnajper Pogoni zaczyna się upominać o kadrę i w takiej formie ma do tego pełne prawo.
+ Oda do RADOści. Bramki miał zdobywać Orlando Sa, a wyręczył go w tym stary, dobry Radović. Aż ciśnie się na usta parafraza słów Franza Maurera – zawodnicy i trenerzy się zmieniają, a Serb ciągle wybiega na boisko. Raz szybciej, innym razem wolniej, ale zawsze. Tym razem dwukrotnie skarcił dołującego Górnika, udowadniając, że w dalszym ciągu można na niego liczyć.
+ Semir Ci powie, kto rządzi w Krakowie. Bośniak prędko udowodnił, że wciąż pamięta jak się gra w piłkę. Gol i asysta w derbach – czy można w lepszy sposób przedstawić się swoim nowym kibicom? Jak widać po dwóch „wiosennych” meczach, Stilić pasuje do Smudy niczym Alfa do Romeo i obaj znowu są w stanie siać postrach w ekstraklasie, tak jak wcześniej robili to w Lechu. Nie poradził sobie na Ukrainie, w Turcji co najwyżej mógł objeść się kebabów, ale na naszych boiskach dalej dzieli i rządzi. Skądinąd, jak to świadczy o sile TME? Wam pozostawimy odpowiedź…
NA MINUS
–
Poznański Wallenrod vulgo Hubert Wołąkiewicz.
Piątkowy występ środkowego obrońcy Lecha należy pokazywać młodym adeptom futbolu ku przestrodze. Marcin Robak strzelił pięć goli, a wszystkie zawalił 28-letni defensor rodem ze Skarżyska-Kamiennej. Zresztą skoro mowa o tym duecie, to trudno oprzeć się wrażeniu, że obaj zagrali mecze swojego życia – gracz Pogoni najlepszy, a Wołąkiewicz najgorszy. Jeśli kapitan Lecha w kolejnych spotkaniach zaprezentuje równie dobrą formę, koledzy powinni sprawić mu jakiś porządny zegarek. Ot, żeby przestał się spóźniać w polu karnym…
– SAmotność w Warszawie. Może i umieszczamy go w tym zestawieniu trochę na wyrost, bo koniec końców była to dopiero jego pierwsza randka z Ekstraklasą, ale z drugiej strony od dna można się już tylko odbić, więc naszą decyzję da się podciągnąć pod przysługę. Teraz może być już tylko lepiej. Podczas swojego debiutu więcej uwagi od Orlando Sa przyciągały niedokończone trybuny stadionu w Zabrzu, co za dobrze o nim nie świadczy (o Portugalczyku, nie o stadionie). Miał jeden przebłysk, jednak jako że apetyty mieliśmy rozbudzone jak przed świątecznym obżarstwem, nie mogło to nas zaspokoić. Ponieważ ma odmienić grę Legii, trochę mu w tym pomożemy: gra Legii, gry Legii, grze Legii, grę Legii, grą Legii, grze Legii. Z wołaczem niech sam pogłówkuje.
–
Górnik Zabrze.
Dwa mecze i dwa razy trójka w plecy. Jeszcze kilka takich potyczek i będzie trzeba zmienić nazwę klubu na Górnik 03 Zabrze. Źle się dzieje na Roosvelta, oj źle.
MATEUSZ JANIAK
fot. pogonszczecin.pl