MOMENTY BYŁY. Nie głód, a Michał jest najlepszym „Kucharzem”

No i stało się. Nasi wytrwali ligowcy po raz ostatni w tym roku kopnęli piłkę na ekstraklasowych boiskach i teraz udadzą się na mniej lub bardziej zasłużony wypoczynek. Podczas ostatnich mgnień piłkarskiej jesieni nieoczekiwanie odpalił duet skrzydłowych Legii, który wespół w zespół popsuł święta nie tylko Cracovii, ale także drugiemu w tabeli Górnikowi. W związku z wygraną mistrzów Polski zabrzański klub traci do podopiecznych Jana Urbana już pięć punktów i bardziej niż na walce o pierwszą lokatę, musi się skupić na obronie przed naporem Lecha i Wisły.

***

NA PLUS

+ Co ma Henrik z Estonii? Ojamaa. Tak jak bez radioaktywnego pająka nie byłoby Spider-mana, tak bez cudownych zagrań Henrika Ojamy nie byłoby trzech goli Kucharczyka. Pomocnik Legii w końcu zagrał na miarę oczekiwań i to on powinien zostań okrzyknięty bohaterem potyczki z Cracovią, jednak przydarzyło mu się to, co wielu herosom przed nim – ktoś okazał się jeszcze lepszy. Robin marzł w cieniu Batmana, Samwise Gamgee stał za plecami Frodo Bagginsa, a Ojamaa został przyćmiony przez Michała Kucharczyka. Były piłkarz Motherwell zapewne żałuje, że forma przyszła tak późno, ale przecież z drugiej strony wcale mogła do niego nie zawitać, więc niech tak znowu nie złorzeczy. Dzięki trzem asystom może liczyć na względnie spokojną zimę i przedłużenie kredytu zaufania, bo na sam koniec udowodnił, że faktycznie potrafi kopać piłkę i chyba jednak nie jest przysłanym z Poznania estońskim Konradem Wallenrodem.

+ Nie głód, a Michał jest najlepszym „Kucharzem”. Krótko – Michał Kucharczyk w niedzielny wieczór zagrał mecz życia. Nie co dzień zdobywa się trzy bramki i jeszcze do tego zalicza asystę, a już na pewno, gdy jest się właśnie Kucharczykiem. Sprawdziliśmy, kiedy ostatni raz „Kucharzowi” udało się ustrzelić hat-tricka i zdarzyło się to dawno, bo aż cztery i pół roku temu. Wówczas obecny piłkarz Legii kręcił takimi asami jak Wojciech Skorupka, Arkadiusz Pyskło czy Jakub Zalewski, a piłkę z siatki po jego strzałach wyciągał niejaki Sylwester Janowski. W ostatniej jesiennej kolejce Kucharczyk Cracovii zrobił to, co wcześniej Narwi Ostrołęka, z hukiem przewracając ostatnią kartkę kalendarza. Swoją drogą skoro już jesteśmy przy kulinarnych mistrzach – Okrasa łamał przepisy, Pascal po prostu gotował, a legijny „Kucharz” połączył to w jedno – złamał „Pasy” i po prostu strzelał.

+ Poznańska TEOkracja. Jeśli w tym sezonie chwalono napastników grających w T-Mobile Ekstraklasie, to raczej nie było wśród wyróżnianych Łukasza Teodorczyka. Wielbiono Marco Paixao, odpalano fajerwerki na cześć Pawła Brożka, koguty w Zabrzu uciekały w popłochu na widok Mateusza Zachary, a piłkarza Lecha jakoś w tych ochach i achach pomijano. I co się okazało na koniec? Ano że „Teo” ma na koncie tyle samo trafień co wspomniani Paixao i Zachara, a tylko jednego gola więcej wbił Brożek. Cóż, jesteśmy gotowi się założyć, że Mariusz Rumak dużo by zapłacił, byle tylko jego snajper dalej zawodził w ten sposób.

NA MINUS

Defensywa Cracovii . No dobra, raczej formacja, która powinna odpowiadać w krakowskim zespole za obronę, ale z niewyjaśnionych powodów po raz kolejny postanowiła zastrajkować. Nie wiemy, czy Mateusz Żytko wraz z kolegami założyli jakiś komitet bądź związek i wysunęli listę postulatów, od przyjęcia których uzależnili wykonywanie swojej pracy, jednak na miejscu Wojciecha Stawowego chcielibyśmy prędko dojść do porozumienia. Więcej goli od „Pasów” stracił tylko ostatni w tabeli Widzew, co jest wystarczająco wymowne i haniebne. Jeśli Cracovia poważnie myśli o zakończeniu sezonu zasadniczego w pierwszej ósemce, w zimę koniecznie musi załatać defensywę dziurawą jak budynki w Damaszku.

Celownik Eduardsa Višņakovsa . Dwie bramki w ostatnich dziesięciu meczach o stawkę – taki bilans wyśrubował łotewski snajper Widzewa na koniec rundy jesiennej. Pan Hilary zgubił okulary, a młodszy z braci Višņakovsów podział gdzieś swoją skuteczność, co kosztowało łódzki RTS kilka dobrych punktów. Nie ma co się oszukiwać – prędzej Tomasz Wieszczycki użyje grzebienia, niż Widzew się utrzyma, ale bez goli EV jest to jeszcze mniej prawdopodobne.

Śląsk Wrocław. Co tu można napisać? Po pierwsze, rezultaty Śląska mówią same za siebie, po drugie, za bardzo lubimy sympatycznego skądinąd czeskiego Guardiolę, żeby kopać go, gdy i tak już leży. Oby Stanislav Levy dobrze wykorzystał te kilka tygodni przerwy, bo jak na razie skandal wisi w powietrzu, cała szatnia w ekskrementach, szamotanina wydaje się nieunikniona, ligowe eldorado zaburzone.

***

A które momenty 21. kolejki zapisały się w Waszej pamięci?

Pin It