Sensacyjna porażka na Selhurst Park sprawiła, że w kontekście Chelsea znowu powrócił temat napastników. Brak klasowych zawodników na szpicy sprawia, że Jose Mourinho w czasie letniego okienko transferowego cel ma jasno określony. Ściągnąć zawodnika, który będzie motorem napędowym The Blues.
Demba Ba – 15 spotkań w lidze w tym dwa od początku, Samuel Eto’o – 19 spotkań w tym 15 od pierwszego gwizdka, Fernando Torres – 23 z czego dziewięć rozpoczętych na ławce rezerwowych. Jak łatwo zauważyć, żaden z nich nie ma monopolu na pozycję pierwszego napastnika u Jose Mourinho. Trudno się temu dziwić. Trójka doświadczonych snajperów w bieżącej kampanii ma w sumie na koncie 15 goli i 7 asyst. Jest to dorobek tragiczny. I to nie ze względu na to, że porównując niebieskie trio do duetu SAS (Suarez & Sturridge), to tak jakbyśmy porównywali multiplę z porsche. Oprócz zawodników z Anfield czterech graczy ma na swoim koncie minimum 15 trafień, a inna dziesiątka przynajmniej siedem razy zagrywała piłkę, po której padała bramka.
Mourinho problem widzi i chce go jak najefektywniej zlikwidować. Mecz z Crystal Palace pokazał, że nie zawsze Torres będzie widoczny, nie zawsze wejście Demby Ba zmieni oblicze zespołu, nie zawsze Eto’o strzeli trzy bramki, jak z Manchesterem United. Portugalczykowi potrzebny napastnik ze światowego topu, taki który jednym zagraniem będzie w stanie odmienić losu meczu, taki który swoją grą pociągnie resztę drużyny za sobą. Kandydatów widzę trzech, a każdy z nich przy odrobinie pracy idealnie wpasuje się w taktykę Chelsea. Wybór pozostaje w rękach The Happy One.
Mario Balotelli
Nie od dziś wiadomo, że Mourinho jest wielkim fanem talentu Włocha o buntowniczej naturze. SuperMario ma tę przewagę nad pozostałymi pretendentami do miejsca na szpicy The Blues, że Premier League już poznał i zdążył nawet zapisać się we wspomnieniach wielu fanów celebracją bramki w pogromie „Czerwonych Diabłów”. Obdarzony dobrym uderzeniem z dystansu i świetnym dryblingiem zawodnik ma tylko jedną wadę – brak dyscypliny. Ale czy to nie przypadkiem Mourinho znany jest z pracy z twardymi charakterami? Eto’o i Ibrahimovic do ludzi o łagodnym charakterze zaliczyć nie można, a obaj gotowi są śpiewać peany na cześć The Special One.
Radamel Falcao
Mimo że rosły Kolumbijczyk aktualnie jest kontuzjowany, to o jego klasie nie trzeba nikogo przekonywać. Zdobycie korony króla strzelców Ligi Europy, czy grubo ponad dwudziestu bramek w La Liga w ciągu sezonu podczas gry w Atletico, to nieliczne z indywidualnych sukcesów El Tigre. Kilka tygodni temu Mourinho dobitnie podkreślił, że gracz Monaco znajduje się na jego liście życzeń:
„Mam zespół, lecz brak w nim napastnika. Falcao zaś nie ma drużyny. Gracz jego klasy nie może występować przed trzema tysiącami widzów.”
Diego Costa
To hiszpańska bestia najprawdopodobniej zasili Chelsea w nadchodzącym sezonie. W prasie pojawia się coraz więcej informacji o tym, że zawodnik już się z klubem dogadał, a kwestią sporną pozostaje cena, za którą Costa miałby odejść. Mówi się o kwocie 35 mln funtów, ale nic nie jest jeszcze w stu procentach przesądzone. Możliwy jest scenariusz, gdy Atletico sięga po mistrzostwo, a może i po coś więcej w Europie. Czy wówczas rozgrywający najlepszy sezon w karierze napastnik odszedłby i zamienił słoneczny Madryt na deszczowy Londyn? Jedno jest pewne: Sky Bet przestało przyjmować zakłady na transfer Hiszpana do stolicy Anglii.
A co z Lukaku?
Przyjście nowego napastnika i odejście strzelców bez naboi to scenariusz letniego okienka transferowego na Stamford Bridge. Ale gdzie w tym wszystkim znajduje się miejsce dla Romelu Lukaku? Grający na wypożyczeniu w Evertonie Belg zbiera dobre oceny, nabiera doświadczenia i co najważniejsze stał się kluczowym elementem taktyki Martineza, który najchętniej widziałby go w swoim zespole na stałe. Z wypowiedzi Jose Mourinho wynika, że w przyszłej kampanii, w szatni na Stamford Bridge zabraknie miejsca dla rosłego snajpera. Jedyny możliwy kierunek to zagranica, bo Portugalczyk nie pozwoli na wzmocnienie konkurencji kosztem własnego zespołu, a prawdą jest, że po przyjściu do klubu jednego z trzech potencjalnych wzmocnień, w barwach Chelsea będziemy mieli dwóch napastników o podobnej charakterystyce. Wiadomo, co będzie dalej. Przecież nowy nabytek od razu z klubu nie odejdzie.
TOMASZ MILESZYK
fot. chelseatrueblue.com