Transfery, wszędzie transfery. Na ławce trenerskiej wzmacniają się Manchester United i FC Barcelona, a na podbój Portugalii wysłano Pawła Dawidowicza, który od następnego sezonu będzie bronił barw Benfiki Lizbona. Wcześniej do Ajaksu Amsterdam przeszedł Arkadiusz Milik. Licznik jednak się nie zatrzymał – w ciągu najbliższych tygodni możemy być świadkami potężnej lawiny transferowej z udziałem Polaków. Oby nie zakończyło się tak jak w kilka lat temu, kiedy Jakub Wawrzyniak rzekomo miał przejść do Juventusu, a Maciej Żurawski wzmocnić szeregi wspomnianej Barcelony…
10. Kamil Biliński
Napastnik trafiający seriami w Żalgirisie Wilno – który zresztą w europejskich pucharach wyeliminował poznańskiego Lecha – od kilku miesięcy nie może odnaleźć się w Rumunii, dokładniej Dinamie Bukareszt. Czasem gra więcej, czasem gra mniej – norma. Jest on typowym snajperem, czeka na nadarzające się okazje, niekoniecznie lubi się cofać pod własną bramkę. Jeśli chcielibyście z nim „potikitakować”, to sorry – źle trafiliście. Ale wykończyć akcję potrafi. Problem jest jednak większy, a tkwi u podstaw, bowiem jego drużyna złożyła wniosek o upadłość, przez co Kamila w Dinamie już chyba nie zobaczymy. (CZYTAJ TAKŻE: Piotr Włodarczyk: Cisse chodził nago w garniturze! )
Być może powróci do ojczyzny. Chętnych na skorzystanie z jego usług powinno być wielu. Chociażby Śląsk Wrocław, który kilka lat temu beznamiętnie go odpalił, a po ewentualnym odejściu Marco Paixao wrocławski zespół będzie gwałtownie potrzebował klasowego napastnika, gwarantującego przynajmniej 10 bramek w sezonie.
9. Marcin Kamiński
Obrońca Lecha Poznań podąża dosyć nietypową drogą. Już w 2012 roku interesowały się nim głównie niemieckie kluby, jednak sam zainteresowany postanowił pozostać w Polsce. Piłkarsko nie był jeszcze ukształtowany, jednak mentalnie – jak najbardziej. Dziś potwierdza swoją klasę w rozgrywkach ligowych i, ku zdziwieniu licznych ekspertów, wciąż nie jest powoływany do kadry. Za kadencji Adama Nawałki dostał szansę podczas meczu ze Słowacją, gdzie zaprezentował się fatalnie i, przynajmniej na chwilę obecną, w reprezentacji może zagrać tylko na PlayStation. A szkoda, bo mógłby dać jej zdecydowanie więcej niż Thiago Cionek. Przynajmniej w wyprowadzaniu piłki.
Kamiński zapewniał, że do końca sezonu zostanie w „Kolejorzu”. Słowa dotrzymuje, jednak kolejne obietnice względem poznańskiej ekipy mogą nie znaleźć odzwierciedlenia w rzeczywistości. Stoperem poważnie interesuje się HSV Hamburg. Bundesliga to dobry kierunek dla 22-latka. Wystarczy, że nabierze słynnej masy, a będzie przestawiał Lewandowskich czy innych Robbenów.
8. Artur Sobiech
Kontuzja, ławka, kontuzja. I tak na okrągło. Jego pozycja w Hannoverze z każdym dniem słabła, w momencie zerwania więzadeł w kolanie kilka miesięcy temu wręcz zapewnił sobie pożegnanie z niemieckim zespołem. Można czepiać się trenera, wszak Mirko Slomkę, który w miarę regularnie stawiał na Sobiecha, zamienił Tayfun Korkut, który, delikatnie mówiąc, obiera inne ścieżki życiowe aniżeli Polak. W każdej z niej brakuje byłego (?) reprezentanta Polski. Problemy na linii piłkarz – trener raczej nas nie przekonują, w związku z czym rzuciliśmy okiem na statystyki: Artur Sobiech przez 2 lata strzelił w Bundeslidze 6 bramek. Racja, miał urazy, nie zawsze występował w pierwszym składzie, ale to i tak tylko go dobija – w końcu nie potrafił wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie średniaka ligi niemieckiej.
Powinien wrócić do polskiej ligi, gdzie występowałby z łatką „gwiazdy”. Ale lepiej być szanowanym w Polsce, niż wyśmiewanym za granicą. ( TUTAJ czytaj o najlepszych emerytach w polskiej I lidze)
7. Łukasz Teodorczyk
Kolejny napastnik. Teodorczyk, podobnie jak Kamiński, również jest na swój sposób nietypowy. Po niezłej rundzie w barwach warszawskiej Polonii miał lukratywne ofert wyjazdu za granicę – mówiło się nawet o wyjeździe do Sevilli, aczkolwiek szanse na jego przeprowadzkę do Hiszpanii były znikome, żeby nie powiedzieć zerowe. Swoją klasę w lidze już potwierdza i najprawdopodobniej zostanie wicekrólem strzelców Ekstraklasy, musi tylko skutecznie odeprzeć nieustanne ataki Marco Paixao, który plasuje się obecnie na trzeciej pozycji.
Lechitą poważnie interesuje się… Red Bull, a właściwie Red Bull Salzburg i RB Lipsk, o którym pisaliśmy TUTAJ . Wymienia się również Torino oraz Dinamo Zagrzeb. Na miejscu Teodorczyka dokładnie rozważylibyśmy propozycję z Lipska. Zawodnik „Kolejorza” musi tylko pamiętać o tym, że zza zachodniej granicy będzie trochę dalej do mamy i jej potraw.
6. Przemysław Tytoń
Nie sposób o nim nie wspomnieć. 8 czerwca 2012 roku znalazł się na ustach całej Polski, wcześniej jego nazwisko kojarzyli w głównej mierze wielbiciele papierosów. Kiedy obronił rzut karny w meczu z Grecją wszyscy przepowiadali mu wielką karierę, niektórzy widzieli go nawet w Milanie. On jednak odciął się od jakichkolwiek spekulacji i kontynuował swoją karierę w PSV Eindhoven, gdzie trenerzy – najpierw Dick Advocaat, a następnie Phillip Cocu – nie chcieli na niego stawiać, przez co grał wyłącznie w rezerwach.
Przemysław Tytoń w kwietniu tego roku poprosił PSV o transfer. Prośba została rozpatrzona pozytywnie, dzięki czemu skorzystają obie strony – polski bramkarz zacznie (miejmy nadzieję) grać, a Holendrzy na nim zarobią, gdyż jego kontrakt obowiązuje do czerwca 2016 roku. Sam zainteresowany nie mówi jednak, jakie kierunki rozważa.
5. Dawid Kownacki
Perełka, która zdarza się raz na kilkanaście lat. Już w jednym rzędzie stawia się go z Robertem Lewandowskim, wróżąc lechicie wielką przyszłość. Sam Adam Nawałka stwierdził, że spośród wszystkich ligowców, Kownacki jest jednym z najbardziej wyróżniających się ofensywnych graczy. Powołania na sparing z Niemcami co prawda nie dostał, ale może to i lepiej – niech pogra w U-17, potem może w U-21. Na pierwszą reprezentację prędzej czy później przyjdzie czas.
Swoją drogą to niebywałe – chłopakiem, który nie może jeszcze kupić sobie legalnie piwa interesuje się sam Arsenal Londyn. Kownacki nadal nie podpisał kontraktu z Lechem i – jeśli tego w najbliższych tygodniach nie uczyni – powinniśmy zobaczyć go w silniejszej lidze. Może nawet w Arsenalu?
4. Michał Żyro
Drewniak. Drewnopoulos. Kłoda. Albo po prostu Żyro. Chyba żaden polski piłkarz – nie licząc legendarnego Grzegorza Rasiaka i Bartosza Ślusarskiego – nie był tak krytykowany przez media i prasę. Zarzucano mu brak zaangażowania, chociaż piłkarze warszawskiej Legii zgodnie twierdzili, że Michał na treningach prezentuje się okazale. Kiedy do klubu zawitał Henning Berg, wszystko uległo zmianie. Nawet pozycja, na której Żyro dotychczas występował. Norweg uczynił z polskiego skrzydłowego piłkarza z prawdziwego zdarzenia. Przynajmniej taką mamy nadzieję. Żyro rozgrywa obecnie rundę życia. Rundę, dzięki której może trafić do któregoś z europejskich potentatów. ( Czy Włochy to dobry kierunek dla Polaków? Na to pytanie odpowiada komentator Canal+ )
I choć Bogusław Leśnodorski przyznaje, że nie zamierza pozbywać się swojego asa, chętni już ustawiają się w kolejce. Głownie ci z Bundesligi, na czele z Borussią Moenchengladbach.
3. Mateusz Klich
Zanotował świetny sezon w Zwolle, zwieńczony zdobyciem Pucharu Holandii. Kto by się spodziewał, że Klich nam się tak rozwinie. W klubie pozycję ma niepodważalną, jednak jasno deklaruje, że w letnim okienku transferowym zmieni barwy. Regularna gra w jeszcze lepszym klubie z pewnością pozwoli mu stać się jeszcze ważniejszym elementem polskiej reprezentacji. Na razie jest tylko mocnym ogniwem, które w meczach nie tyle zawodzi, co nie prezentuje wartości dodatniej. Jego osobą poważnie interesuje się Wolfsburg, z którego odszedł do wspomnianego Zwolle. Tym razem Klich nie trafi już na Felixa Magatha, więc szanse na sukces byłyby całkiem duże.
A z trochę bardziej sensacyjnych doniesień… Niecałe 3 miesiące temu portal bleacherreport.com przekonywał, że zatrudnienie Klicha rozważa Manchester United. Więc radzimy: Mateusz, jedź do Anglii! Popracujesz z van Gaalem (CZYTAJ TAKŻE: Louis van Gaal jest tak genialny, czy to my jesteśmy głupi?) , który trenerem jest dość nietypowym. Z całego serca życzymy Ci, żebyś przekonał się o tym w szatni United. Ha, gdyby to tylko było takie proste…
2. Kamil Glik
Torino na 99% nie pogra sobie w europejskich pucharach (Parma póki co nie dostała licencji), jednakże i tak wypada pochwalić ten zespół. Ma on za sobą wspaniały sezon. Bramkarzy rywali straszyli Alessio Cerci oraz Ciro Immobile, o którym pisaliśmy TUTAJ , a formacją defensywną dyrygował Kamil Glik, który prezentuje się w Serie A na tyle dobrze, że chrapkę na niego mają coraz to większe kluby. Głośno mówi się o tym, że polski obrońca może opuścić Włochy i trafić np. do Borussii Dortmund. W żółto-czarnych barwach będziemy oglądać nowe biało-czerwone trio?
Jeśli Glik nie trafi do BVB, wylądować może w Wolfsburgu lub Tottenhamie. Trochę potrwa, zanim Torino dojdzie do porozumienia z jakimkolwiek klubem, więc, dla przypomnienia, wrzucamy wam ten oto filmik z nieprzeciętnymi możliwościami technicznymi Polaka.
1. Łukasz Fabiański
Małe zaskoczenie, prawda? Fabiański grał w tym sezonie mało – można powiedzieć, że jego autorskim projektem był Puchar Anglii, w którym występował od początku aż do samego finału, który ostatecznie wygrał, niszcząc nadzieje Hull City na historyczny sukces. Niektórzy twierdzili, że to właśnie on, a nie Wojciech Szczęsny powinien stać się pierwszym bramkarzem Kanonierów. Ale to już historia, którą „Fabian” zakończył happy-endem. Swoje dalsze losy kontynuować będzie w nowym klubie, w nowej szatni, z nowym trenerem…
ŁUKASZ KLINKOSZ
fot. ajax.nl