Milan wciąż pod kreską

Sporo ostatnio dzieje się w Milanie. O ile przez niemal całe wakacje po tej czerwono-czarnej stronie Mediolanu wydarzyło się raczej niewiele, o tyle końcówka sierpnia i pierwsze tygodnie września obfitują w same ciekawe i ważne dla samego klubu wydarzenia. Niestety – niekoniecznie pozytywne…

Przypomnijmy sobie jak to było. W ostatnich dniach sierpnia piłkarze Massimiliano Allegrego wywalczyli sobie awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W Mediolanie odbierano to bądź co bądź jako sukces, bo rywalem rosso-nerich było coraz młodsze PSV, dowodzone przez ambitnego Phillipa Cocu. Dwumecz zakończył się dość pewnym zwycięstwem Milanu, którego gra w rewanżowym meczu na San Siro pozwalała myśleć, że mediolańczycy, mimo istotnych problemów kadrowych mogą – choć biorąc pod uwagę siłę Juventusu i Napoli, to mało realne – w tym sezonie stanąć do walki o najwyższe cele w Serie A.

W ostatnim tygodniu sierpnia z Milanem pożegnał się jeszcze będący ostatnio w coraz słabszej formie Kevin Prince Boateng (dwie bramki z PSV nie mogą zamazać całego obrazu gry Ghańczyka w minionym sezonie) i fakt, że zarobiono na nim naprawdę niezłe pieniądze sprawił, że w Mediolanie nikt po nim płakać nie zamierzał. Co prawda należy wziąć poprawkę na to, że Prince często wystawiany był na prawym skrzydle, gdzie tracił połowę swoich umiejętności, ale mimo wszystko zdążył przyzwyczaić nas do zdecydowanie lepszej gry, kiedy to przymierzano go do klubów jeszcze silniejszych od Milanu. W obecnej formie, o grze w takim Realu Boateng mógłby tylko pomarzyć.

W miejsce Ghańczyka na San Siro zjawili się Alessandro Matri z Juventusu i ukochane dziecko Milanu, czyli rzecz jasna Kaka. Póki co, obaj piłkarze nie przekonali kibiców rosso-nerich do słuszności wydawania na nich milionów euro. Matri w dotychczasowych kilku meczach prezentuje się bardzo słabo, niewiele daje drużynie i oczywiście w jego statystykach goli i asyst ciągle widnieje okrągłe zero. Kaka zaś, po zaledwie 68 minutach rozegranych w meczu z Torino, wypadł z gry na miesiąc. Docenić można jedynie ładne zachowanie Brazylijczyka, który na czas leczenia, zrezygnował z pobierania pensji w klubie (abstrahując od tego, że za czasów gry w Realu zdążył ustawić się już do końca życia). Oczywiście na ten moment głupotą byłoby oceniać słuszność tych transferów, zwracamy jedynie uwagę na to, że nowi nie od razu wprowadzili do drużyny tyle jakości, ile co niektórzy od nich oczekiwali.

No właśnie, jeśli już przy Kace i kontuzjach jesteśmy – lista piłkarzy Milanu narzekających na urazy jest zdecydowanie dłuższa. Istotnie wybrakowana jest linia obrony – na bokach jeszcze do niedawna pauzował Ignazio Abate, a wciąż kontuzjowany jest Mattia De Sciglio. Poza nimi, w środku defensywy grać nie może Daniele Bonera i wypożyczony z Interu Matias Silvestre, który do tej pory w Milanie nie powąchał nawet murawy. W pomocy jest niewiele lepiej – poza wspomnianym już Kaką, jeszcze jakiś czas nieobecny będzie Riccardo Montolivo, a także jego imiennik Saponara, który podobnie jak Silvestre, nie miał jeszcze okazji wystąpić w oficjalnym meczu rosso-nerich.  Z kolei w linii ataku, już od dłuższego czasu po operacji prawego kolana grać nie może Giampaolo Pazzini, a niedawno kontuzji doznał Stephan El Shaarawy, czyli kolejny podstawowy napastnik Milanu. Jakby tego było mało, po ostatnim meczu z Napoli, karą dyskwalifikacji na trzy mecze ligowe ukarany został Mario Balotelli, co oznacza, że siła rażenia drużyny Allegrego spada do zera.

Cały paradoks zaistniałej sytuacji polega na tym, że… wyniki Milanu w tym sezonie wcale nie są aż tak słabe. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że rosso-neri w meczach z Torino czy Celtikiem mieli mnóstwo szczęścia, bo oba te mecze zagrali w bardzo słabym stylu i w obu zasłużyli na porażkę. Jeśli całość zepniemy klamrą wyjdzie nam, że do tej pory, Allegri zdołał ugrać awans do Ligi Mistrzów, zwycięstwo w pierwszym meczu fazy grupowej tych rozgrywek i 4 (na 12 możliwych) punkty w Serie A. Wyniki średnie, ale pomijając już słuszność obecności na ławce trenerskiej Włocha, trzeba powiedzieć, że na początku sezonu szkoleniowiec Milanu znów nie ma szczęścia do zdrowia swoich piłkarzy.

Bo Birsą, Zaccardo czy Nocerino ligi zawojować nie można. Kibice Milanu ze strachem w oczach spoglądają więc w najbliższe mecze swojego klubu. Zwłaszcza, gdy zerkną na listę zdolnych do gry piłkarzy odpowiadających za grę ofensywną, mogą się przerazić. Ale co tam, byle do grudnia, rosso-neri. A potem znów zacznie się wiosenna gonitwa za czołówką.

WIKTOR DYNDA

Pin It

  • Gimlord123

    Ze wszystkim się zgadzam, ale Silvestre grał już w Milanie kilka meczów towarzyskich, chyba że autor bierze pod uwagę tylko oficjalne.
    A co do Saponary, on może już normalnie grać, tyle tylko, że nie jest jeszcze w odpowiedniej formie fizycznej.