„To nie jest mój Milan. Po moim Milanie nie pozostało już nic” – powiedział kilka dni temu Alessandro Nesta i jakby na potwierdzenie jego słów zawodnicy jednego z najbardziej utytułowanych klubów na świecie koncertowo przerżnęli na własnym terenie jedenasty mecz ligowy. Kibice już drugi raz w tym sezonie postanowili zablokować wyjście z San Siro i nie chcieli wypuścić piłkarzy do domów bez powiedzenia im prosto w twarz, co myślą o ich postawie.
Parma przegrała ostatni mecz na początku listopada i choć może zabrzmieć to jak czarny humor, goście wychodzili dziś na San Siro jako faworyci. Rossoneri byli dodatkowo zmęczeni po „bitwie” z Atletico, gdzie poważnie zagrozili Hiszpanom zaledwie przez jakiś kwadrans. TUTAJ zobacz jak Milan wypada z Ligi Mistrzów! Niedzielne spotkanie rozpoczęło się fatalnie. Dobra, prostopadła piłka minęła dziurawą jak ser defensywę gospodarzy i Ezequiel Schelotto wychodził sam na sam z Christianem Abbiatim, kiedy 36-letni golkiper Milanu ściął go równo z trawą i wyleciał z boiska. „Co ja tutaj robię?” wydawała się mówić mina Michaela Essiena schodzącego z boiska po zaledwie pięciu minutach, żeby miejsce między słupkami mógł zająć rezerwowy bramkarz Marco Amelia. Antonio Cassano z karnego, Antonio Cassano drugi raz z akcji, tak w skrócie można podsumować kolejnych ponad 40 minut, bo Daniele Bonera i Philippe Mexes chyba tylko dobremu sercu arbitra zawdzięczają brak kolejnych czerwonych kartek po stronie Milanu, a Urby Emanuelson i Ricardo Montolivo raczej nie chcą by wspominać o ich fantastycznej akcji dwójkowej, kiedy to przekopywali piłkę ponad polem karnym Parmy tam i z powrotem, z prawej na lewą, z lewej na prawą… to jednak nic z popisem Mario Balotellego, który według wcześniejszych doniesień włoskich mediów miał „odpocząć” kosztem Giampaolo Pazziniego. Jeśli Seedorf faktycznie rozważał wpuszczenie Pazziniego od pierwszej minuty, szybko pożałował postawienia na Super Mario, który w banalnej sytuacji z odległości bliższej niż pięć metrów trafił w słupek.
Parma dowodzona przez Cassano również nie grzeszyła skutecznością i choć mogła szybko „zabić” ten mecz, podjęła emocjonującą wymianę cios za cios. Pierwszy skuteczny ze strony Milanu padł za sprawą Adila Ramiego wprowadzonego po 50 minucie. Zrobiło się ciekawiej, zwłaszcza kilkanaście minut później, kiedy Ricardo Montolivo padł w polu karnym a sędzia wskazał na wapno. Beznadziejny do tej pory Balotelli pewnie wykorzystał jedenastkę i trybuny zaczęły wierzyć w zwycięstwo. Szybko zapędy gospodarzy ostudził jednak Brazylijczyk Amauri, który chwilę później wykończył składną akcję podrażnionej Parmy. Goście wyglądali dla Rossonerich niczym niedawny rywal z Ligi Mistrzów, dopiero zryw mediolańczyków i niebezpieczny wynik zmotywowały ich do działania na pełnych obrotach. Na trzeciej bramce się zresztą nie skończyło, bo do ostatniego gwizdka piłkarze Parmy bronili się w najlepszy znany sposób, czyli atakując, co skończyło się czwartym trafieniem, tym razem Jonathana Biabiany’ego. Zawodnicy Milanu przez długie fragmenty meczu słuchali wyzwisk pod swoim adresem od własnych kibiców, którzy odprowadzili ich do szatni gwizdami, a później otoczyli stadion domagając się rozmowy z hańbiącymi dobre imię klubu graczami, wśród których prym wiedzie Mario Balotelli. Na miejscu pojawiło się bardzo dużo policji, która czuwała nad niepokojącą sytuacją. Z liderami ultrasów ostatecznie spotkali się: Kaka, Bonera, Abate, Seedorf i sam Balotelli, który przeprosił za swoje ostatnie popisy. Krótkie spotkanie, którego czas trwania media określają na zaledwie kilka minut nie przyniosło żadnych przełomowych wieści. Tifosi oznajmili dobitnie, że niewielu zawodników obecnego składu zdaje sobie sprawę z tego, co znaczy gra dla Milanu. Balotelli dostał solidną wrzutę jako ten, który miał pociągnąć całą resztę do lepszych rezultatów, a Seedorf obiecał znaczące zmiany w zespole. TUTAJ czytaj o starym, rewelacyjnym Milanie!
Dziś Milan ma mniej niż połowę punktów liderującego w Serie A Juventusu. Galliani i Berlusconi ciągle przypominają liczne sukcesy z przeszłości. Seedorf mówi, że był przygotowany na trudną przeprawę, ponieważ dostał w spadku po Allegrim kulejącą drużynę. Nesta z nostalgią wspomina swoje najlepsze czasy w Mediolanie, a kibice protestują nie rozpoznając swojego klubu. Czyj jest więc dzisiejszy Milan, właściwie nie wiadomo.
HENRYK PISZCZEK
fot. calciomercato.com