Jako gołowąs oblał testy w Liverpoolu, chwilę później szarpał się z Manu Arboledą, by następnie w przerwie między kolejnymi bramkami wrzucić nagą fotkę do sieci. Dzisiaj, przebierając w ofertach niczym Bukowski w kobietach, godzi Michaela Laudrupa i Huw Jenkinsa. Wilfried Bony melduje się w Walii, a Swansea City kompletuje jeden z najciekawszych ofensywnych duetów na Wyspach.
***
U początku czerwca wszyscy fani Swansea ze strachem wstrzymali oddechy – po najlepszym sezonie w historii klubu twórcy tegoż sukcesu miast hucznie świętować, z werwą ruszyli na barykady. Tarcia na linii Laudrup – Jenkins zaogniały się z dnia na dzień i coraz głośniej przebąkiwano o rychłym odejściu duńskiego menedżera. O co poszło? Jak nie wiadomo o co chodzi, to – naturalnie – chodzi o pieniądze. Były piłkarz m.in. Realu czy Barcelony, postawił sprawę jasno – jeśli mamy utrzymać progres, potrzebujemy transferów. Innej drogi nie ma.
Jenkins pewnie i zgadzał się w kwestii konieczności zakupów, jednak na pewno celował w zupełnie inny przedział cenowy niż Laudrup, któremu marzyły się wielkie wydatki i głośne nazwiska. Jeden w te, drugi wewte, więc swoista separacja stała się faktem. Napięcie między obu panami urosło do tego stopnia, że Duńczyk przestał rozmawiać z Jenkinsem, a w ramach zastępstwa zaczął wysyłać swojego agenta, Bayrama Tutumlu.
Koniec końców to menedżer postawił na swoim i właściciel Swansea musiał wyciągnąć książeczkę czekową. Najpierw przedłużono wypożyczenie Jonathana de Guzmana, następnie rzucono pięć milionów funtów za Jonjo Shelveya, a wczoraj dwanaście milionów kosztował Wilfired Bony. Ruszyła maszyna.
Kolejny nowy Drogba?
Wyrwanie z Vitesse Arnhem Wilfirieda Bony’ego jest kolejnym majstersztykiem Huw Jenkinsa. We właśnie zakończonym sezonie 24-letni snajper został królem strzelców Eredivisie, w 30 spotkaniach strzelając 31 bramek! Nie, to nie pomyłka. Ponadto silny jak tur napastnik trafiał do siatki w dziesięciu meczach z rzędu, a w całych rozgrywkach ośmiokrotnie strzelał dwie bramki i więcej.
O usługi piłkarza walczyło kilkanaście klubów z całej Europy, a w samej Anglii zainteresowanie jego osobą wyrażały West Ham, Newcastle, Aston Villa, Tottenham, Liverpool, Chelsea, no i naturalnie Swansea. Jak Jenkinsowi udało się przechytrzyć bogatszych od siebie? To wie tylko on, ale jednego jesteśmy pewni – nie chcielibyśmy mieć go przeciw sobie w jakichkolwiek negocjacjach.
Z racji postury, stylu gry, a także narodowości, Bony nazywany jest drugim Drogbą. Nie da się ukryć, że dobrze trafił, bo na Wyspach panuje istne zatrzęsienie klonów „Czołga” – były już napastnik Vitesse będzie przynajmniej trzecim sukcesorem żywej legendy Chelsea, po Christianie Benteke i Romelu Lukaku. Czy podała wyzwaniu, trudno powiedzieć, jednak walka o miano Drogby 2.0 zapowiada się obiecująco.
Po drodze Poznań
Bony mógł trafić do Anglii już w 2007 roku, kiedy znalazł się na testach w Liverpoolu. Uznania w oczach sztabu szkoleniowego jednak nie zyskał, co tak naprawdę pokazuje, że nie tylko nam, Polakom, zdarza się nie dostrzec prawdziwego talentu. Potem został wypożyczony do Sparty Praga, gdzie dzięki dobrej grze w trzecioligowych rezerwach wywalczył sobie kontrakt i awans do pierwszego zespołu.
W Czechach spędził trzy i pół sezonu, a z tamtego okresu mogą go pamiętać choćby Grzegorz Wojtkowiak czy Manuel Arboleda. W lecie 2010 roku Lech walczył ze Spartą o awans do Ligi Mistrzów, a Bony ostro nękał defensorów „Kolejorza”, wydatnie pomagając w wyeliminowaniu ówczesnych mistrzów Polski.
W Gambrinus Lidze imponował siłą, dynamiką, a przede wszystkim skutecznością, czym zapracował sobie na transfer do Eredivisie oraz na sympatię kibiców. Oto hołd dla strzeleckich umiejętności Bony’ego, stworzony przez jednego z fanów praskiej ekipy.
Sweet focie
Na koniec pokaz naiwności nowego nabytku Swansea. Otóż na początku roku Bony stał się ofiarą sieciowego dowcipnisia, który przekonał piłkarza, że jest seksowną kobietą i nakłonił go do wysłania kilku roznegliżowanych zdjęć. Te oczywiście obiegły internet, a zawodnik miast rozkoszy ze zmysłową panną, dostał porcję wstydu do zjedzenia.
***
Model czy nie, w piłkę grać potrafi. Jeśli choćby połowicznie przeniesie swoją skuteczność z Holandii na Wyspy, Swansea spokojnie może poprawić dziewiąte miejsce z minionego sezonu. Duet Michu na dziesiątce, a Bony na dziewiątce w połączeniu z walijską tiki-taką Laudrupa ma stworzyć zabójczą mieszankę, która podziała na „Łabędzie” niczym magiczny napój Panoramiksa. Będzie się działo. Do startu Premier League jeszcze 37 dni.